Gry

Jakbym poślizgnął się na skórce od banana. Mario Kart Tour - pierwsze wrażenia

Kamil Świtalski
Jakbym poślizgnął się na skórce od banana. Mario Kart Tour - pierwsze wrażenia
3

Nintendo radzi sobie na rynku mobilnym doskonale — każda kolejna gra okazuje się hitem. Siła marki, doskonały marketing i oddanie graczy robią swoje. Po zapowiedziach Mario Kart Tour byłem pełen nadziei na solidne przeniesienie znanej i lubianej formy do świata smartfonów i tabletów. Doniesienia szczęściarzy którzy kilka tygodni temu dostali się do bety nie były specjalnie optymistyczne. Dziś wielka premiera Mario Kart Tour na iOS i Androida — i przyznam szczerze, że nie spodziewałem się, iż będzie aż tak źle.

Mario Kart, ale jednak nie Mario Kart

Od razu zaznaczę że jestem ogromnym fanem marki i spędziłem z nią dziesiątki (setki?) godzin na rozmaitych platformach. Po dziś dzień zagrywamy się na spotkaniach z przyjaciółmi w Mario Kart 8 Deluxe — i wciąż nie znaleźliśmy lepszej gry imprezowej dla czterech osób. Sprawdza się zarówno przy krótkich sesjach, jak i dłuższych posiedzeniach. Oczekiwania związane z Mario Kart Tour były więc ogromne. A rozpoczęło się niedziałającymi przez kilka godzin po starcie serwerami (no zdarza się, kto mógł przewidzieć, że ludzie rzucą się na nową mobilkę od Nintendo) i... wielkim zdziwieniem jak zły model jazdy zaprezentowano na smartfonach.

W Mario Kart Tour nasi bohaterowie automatycznie jadą przed siebie — w opcjach możemy włączyć asystenta inteligentnego sterowania, automatycznego driftu i ataku wylosowanymi przedmiotami. Domyślnie sterujemy za pomocą prostych gestów maźnięcia palcem po ekranie, ale istnieje także możliwość skorzystania z wbudowanego w smartfony akcelerometru. Jak komu wygodnie — problem polega na tym, że model jazdy jest na tyle nieprzyjemny, toporny i nieintuicyjny, że... nawet Super Mario Kart ze SNESa (wydany 27 lat temu!) wypada przy nim wyśmienicie. I skoro rozgrywka okazała się tak rozczarowująca, to znak, że i tak nie poświęcę tej zabawie wielu godzin z życia. Ale zaglądając do menu — aż włos zjeżył mi się na głowie.

Płacz i płać w Mario Kart Tour

Jak można się było spodziewać po grze opartej na modelu free-to-play, twórcy będą chcieli zarobić gdzie tylko się da. Stąd losowanie bohaterów (którym później nabijamy poziomy, by szło im coraz lepiej), tickety, growa waluta pozwalająca na losowanie kolejnych bohaterów, samochodów i spółki i abonament Gold Pass. Umożliwia on zdobywanie złotych nagród, odznak i wyścigi 200 CC, miesięcznie ta przyjemność kosztować nas będzie 23,99 PLN.

I choć po kilku godzinach zabawy w Mario Kart Tour jeszcze nie odbiłem się od ściany mikropłatności, to wiem, że dobrnięcie do niej jest tylko kwestią czasu. Fajnie jest wylosować ulubionych bohaterów, fajnie też odkrywa się nowe-stare trasy. Gra wygląda uroczo i rusza się naprawdę nienagannie, ale z Mario Kartami które lubię — absolutnie nie ma nic wspólnego. I doskonały tytuł, by zniechęcić do mobilnego grania... każdego. Najbardziej przerażające jest to, że już dziś jestem przekonany o tym, że odniesie ogromny sukces — i zapewni twórcom spory zarobek...

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu