Autorem artykułu jest Marcin Przasnyski z StockWatch.pl. Czym zajmują się spółki handlujące sprzętem i oprogramowaniem? Okazuje się, że niektóre no...
Marcin Przasnyski: Porzekadło o Tatarzynie i Kozaku pasuje jak ulał do sytuacji Komputronika
Autorem artykułu jest Marcin Przasnyski z StockWatch.pl.
Czym zajmują się spółki handlujące sprzętem i oprogramowaniem? Okazuje się, że niektóre notorycznie zmagają się w sądzie i to o duże pieniądze. Już od przeszło roku trwa morderczy uścisk Komputronika i dawnego Karenu, w którym stawką jest – zależy jak to liczyć – od 30 do nawet 80 mln zł kar i odszkodowań.
Pisałem parę miesięcy temu w tym wpisie, że świat reklam, pięknych wnętrz sklepowych i miłych sprzedawców, które widzimy jako klient, nie ma nic wspólnego z realiami prowadzenia biznesu. Na zapleczu często – przyjmijmy, że zawsze – toczy się mordercza walka z konkurencją i wszystkimi dookoła. Spółki giełdowe dodatkowo walczą z rynkiem: analitykami, dziennikarzami, spekulantami i organami nadzoru. Dziwicie się, dlaczego prezesi mają zmęczone twarze? To praca tylko dla robotów.
Obowiązki spółek giełdowych, czyli konieczność informowania rynku o każdym istotnym wydarzeniu pozwala czasem zajrzeć za kurtynę, gdzie normalnie obcy nie mają wstępu. W wypadku konfliktu Karenu i Komputronika jest na tyle ciekawie, że aż trudno przejść obojętnie. Zestawiłem kilka faktów i tropy do ewentualnych dalszych badań naukowych. Może ktoś studiuje psychologię biznesu, a może pisze pracę z zarządzania kryzysowego. Oto kamienie milowe historii, która w zasadzie liczy sobie już kilkanaście lat i chyba dopiero się rozkręca.
- Zanim Karen Notebook wszedł na giełdę (połowa 2007 r.), był przez parę lat notowany na CeTO, takiej małej niepłynnej giełdzie, na której zaczynał też Gant, Sfinks czy Hoop. Niedługo po debiucie firma wykazała spore straty, kurs spadał, a dziennikarze wyłowili dość nietypowe informacje, że dystrybutor laptopów dokonywał m.in. transakcji handlowych kompletami ogrodowymi do herbaty oraz tajemniczymi Zestawami Pielgrzyma. Ślady są tutaj. Niedługo potem jeden z akcjonariuszy zgłosił podejrzenie popełnienia przestępstwa polegającego na podaniu w prospekcie emisyjnym nieprawdziwych informacji, co doprowadziło akcjonariusza do strat na przecenie akcji. Śledztwo długo trwało, ale w 2005 r. prokurator skierował przeciwko ówczesnemu prezesowi akt oskarżenia. Więcej o tej sprawie jest tutaj.
- Robimy fast forward do połowy 2010 r. Cała inwestycyjna Polska patrzy jak zaczarowana na kursy Karenu i Komputronika, który jest znaczącym akcjonariuszem tej spółki. Notowania zyskują w ciągu kilku dni od 100 do prawie 300 proc. To efekt komunikatu o zawarciu umowy z inwestorem z USA, który ma odkupić Karen w transakcji wartej 250 mln zł. Po paru tygodniach okazuje się, że ów Amerykanin nazywa się Helena Paszyńska, wpłata będzie aportem w postaci lasów i torfowisk, a kursy w kilka dni tracą po kilkadziesiąt procent. Ostatecznie została jednak podpisana bardzo skomplikowana umowa, która będzie rozliczana do września przyszłego roku. Mamy więc zapewniony co najmniej rok kolejnych emocji. O nowych partnerach biznesowych Komputronika można obszernie poczytać tutaj.
- Karen trafia w nowe ręce, po czym zmienia nazwę, przedmiot działalności i nawet ma przez chwilę we władzach eksponowanych polityków. Ale spokój nie trwa długo. We wrześniu 2011 r. do sądu trafia wniosek o ogłoszenie upadłości Komputronika, który rzekomo nie wywiązuje się z zapłaty. Okazuje się, że spółki zaczęły przerzucać się wezwaniami, wekslami i nawet uzyskały pierwsze klauzule wykonalności w sądach. Czyli idzie na ostro. Kontrahenci i klienci tudzież inwestorzy nie wnikają w skomplikowane umowy ani szczegóły przepychanki, są zwyczajnie przestraszeni, że Komputronik pada. Ten dementuje, wyjaśnia i… pozywa za złożenie wniosku o upadłość w złej wierze. Ślady tego działania, które dało sygnał do przejścia z zimnej wojny do otwartej walki są tutaj.
- Przy okazji przerzucania się dokumentami i oskarżeniami, do pracy zostali zaprzęgnięci informatycy z czołowej firmy zajmującej się odzyskiwaniem danych. Poniższy cytat pochodzi z komunikatu ESPI – przypominam, że obie spółki toczą wojnę psychologiczną i uprawiają czarny PR za pośrednictwem oficjalnego kanału, przeznaczonego do komunikacji z inwestorami w bardzo konkretnym, wąskim zakresie. Tym razem wychodzi na to, że przynajmniej jedna ze stron preparowała i modyfikowała maile, które potem służyły jako dowód w postępowaniu – komunikat z załącznikami (skany wydruków maili służbowych – rarytas) są tutaj, a podsumowanie mówi:
Wnioski z ekspertyzy są jednoznaczne: we wszystkich wskazanych do badania przez Komputronik SA wiadomościach pocztowych z Załącznika wykazano niezgodność treści i/lub tematu oraz ujawniono tworzenie fikcyjnych (nie wysłanych) wiadomości, które spreparowano na podstawie innych wiadomości.
Kilkanaście miesięcy i kilkanaście kolejnych komunikatów później, znów mamy sesję, na której jedna spółka spada o grube kilka procent, a druga zyskuje kilkanaście procent. Powodem kolejne orzeczenie sądu, które tym razem nieco przechyla szalę w drugą stronę. Wojna trwa i nie ma zamiaru się zakończyć. Kurs Komputronika spadł od debiutu z 50 zł poniżej 5 zł. Kurs Karenu pod nową nazwą jest o 98 proc. niżej niż w dniu przejścia na GPW ponad 5 lat temu.
Jest w tym jakieś świętokradztwo. Założę się, że nie przejdziecie już spokojnie obok sklepu z komputerami.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu