Smartfony

Mamy One Plus 5! Pierwsze wrażenia

Tomasz Popielarczyk
Mamy One Plus 5! Pierwsze wrażenia
101

Spędziłem z OnePlus 5 już 24 godziny. Tegoroczny "zabójca flagowców" rozczarowuje wtórnym designem, ale ma mnóstwo atutów, obok których trudno przejść obojętnie.

OnePlus 5 miał swoją premierę dwa dni temu, jednak budził mnóstwo emocji przez minione tygodnie. Głównie działo się tak z powodu designu, który określano jako łudząco podobny do iPhone'a 7. W rzeczywistości jednak OnePlus 5 wygląda dużo lepiej niż na grafikach - to podobieństwo do Apple'a nie daje się aż tak mocno we znaki. Co oczywiście nie zmienia faktu, że twórcy mogli się bardziej postarać i nie wybierać najłatwiejszego, najbardziej oczywistego rozwiązania. Nie zmieniają tego nawet zapewnienia o przetestowaniu 100 różnych prototypów przed wybraniem tego "idealnego".

Pierwszy zachwyt nad OnePlus 5 przychodzi dość szybko, bo podczas rozpakowywania. Wewnątrz znajdziemy co prawda tylko ładowarkę z (z funkcją Dash Charge) oraz kabelek, ale zostały one umieszczone wewnątrz w przykuwający wzrok, nietuzinkowy sposób. To robi wrażenie i sprawia, że mamy odczucie obcowania z produktem premium.

OnePlus 5 to najbardziej smukły OnePlus w historii - konstrukcja mierzy zaledwie 7,25 mm. Do mnie przyjechała wersja kolorystyczna Midnight Black, ale w sprzedaży jest też model Slate Gray. Różnią się one nie tylko wyglądem, ale również pojemnością (64 GB vs 128 GB). Obudowę wykonano z jednego bloku anodyzowanego aluminium. Wrażenie robi na pewno estetyczne wkomponowanie anten - plastikowe wstawki nie "biją po oczach", jak ma to miejsce czasami. Miłym dodatkiem jest natomiast suwak na lewej krawędzi, który pozwala szybko przełączać się między trybem z włączonymi dźwiękami, wyciszonym oraz "Nie przeszkadzać". Na dolnej krawędzi znajdziemy złącze USB-C (wersja 2.0), minijack oraz przeciętnie grający głośniczek multimedialny.

Ekran ma przekątną 5,5 cala oraz rozdzielczość Full HD (401 PPI). Jak już odkryto, to ten sam komponent, który zastosowano w poprzednim modelu - twórcy jedynie podrasowali go software'owo (dodając m.in. wsparcie dla palety barw DCI-P3). Matryca AMOLED PenTile może niektórych rozczarowywać. Na mnie zrobiła dobre wrażenie i gdyby nie niewielki współczynnik jasności utrudniający korzystanie ze smartfona w słoneczne dni, byłaby idealna (nie jestem zwolennikiem pogoni za 2K i 4K w smartfonach). Całość zabezpiecza delikatnie wypukła tafla szkła 2.5D z powłoką Corning Gorilla Glass 5.

Pod wyświetlaczem umieszczono trzy przyciski dotykowe: back, home oraz multitasking. Środkowy wykonano z ceramiki i zintegrowano z czytnikiem linii papilarnych. Efekt jest bardzo przyjemny dla oka, a sam czytnik działa fantastycznie - jest nadzwyczaj szybki (jeden z najszybszych, jakie dotąd widziałem) i precyzyjny. Warto wspomnieć, że przyciski po bokach nie posiadają ikonek - to po prostu maleńkie, podświetlane kropki.

Rozczarowują nieco grube ramki wokół ekranu - szczególnie u góry i na dole. Wszystko to sprawia, że wyświetlacz stanowi zaledwie 73 proc. ogólnej powierzchni przedniego panelu. Widząc te wszystkie "bezramkowe" smartfony, chciałoby się czegoś więcej. Z drugiej strony OnePlus nigdy nie wyznaczał standardów w sferze designu, więc łatwo to zrozumieć.

Z tyłu mamy podwójny aparat z mikrofonem do rejestrowania wideo i redukcji szumów oraz diodą doświetlającą. Smartfony OnePlus pod tym względem zawsze kulały - jakość zdjęć była przyzwoita, ale odstawała od tej oferowanej przez topowe Galaxy S czy iPhone'y. Tym razem ma być inaczej. Podstawowy aparat oparto na matrycy Sony IMX398 o rozdzielczości 16 Mpix (1,12 mikrometra każdy) i przysłonie f/1,7. Wspierający go teleobiektyw ma znacznie gorszą przysłonę, bo f/2,6. Bazuje on na matrycy Sony IMX350 o rozdzielczości 20 Mpix (piksele o rozmiarze 1 mikrometr). Producent podkreśla, że możemy tutaj się wspierać aż 1,6-krotnym optycznym zoomem. Niestety zabrakło najważniejszego - optycznej stabilizacji obrazu OIS, którą zastąpiono elektronicznym odpowiednikiem EIS (najlepsze smartfony mają oba te systemy). Szkoda.

Jak się spisuje aparat? Jego plusem jest na pewno szybki autofocus (do 40 proc. szybszy niż OnePlus 3T). Do zalet trzeba też zaliczyć rozbudowany tryb pro, w którym dostosujemy ISO, ekspozycję, czas naświetlania i wiele innych parametrów zdjęcia. Możemy też zapisywać pliki w formacie RAW. W słoneczne dni rezultaty są naprawdę dobre, ale po zmroku jest raczej miernie. Zresztą sami oceńcie.

Największym atutem OnePlus 5 są oczywiście potężne podzespoły. Zastosowany Snapdragon 835 to aktualnie jeden z najszybszych chipów na rynku. Wspiera go 6 lub 8 GB pamięci RAM LPDDR4X oraz 64 lub 128 GB pamięci wewnętrznej UFS 2.1. Do mnie trafił ten mocniejszy model, który oczywiście bryluje w benchmarkach. Tutaj jednak ujawniono już, że OnePlus 5 posiada skrypt podtrzymujący aktywność rdzeni na maksymalnym poziomie po wykryciu popularnych benchmarków. Warto zatem traktować te wszystkie wyniki testów z przymrużeniem oka. Prawdopodobnie nowy OnePlus pod względem wydajności nie różni się od każdego innego smartfona ze Snapdragone 835.

Inna sprawa to optymalizacja i tutaj kolejny ogromny plus. Zastosowany OxygenOS to właściwie czysty Android 7.1.1 z drobnymi usprawnienia i dodatkowymi opcjami w ustawieniach. Nie uświadczymy tutaj żadnego bloatware'u, a całość działa perfekcyjnie. Jeżeli macie dość tych wszystkich nakładek graficznych, poczujecie ogromną ulgę. Ja jestem wniebowzięty, bo to doświadczenie porównywalne z Nexusami czy smartfonami z serii Google Pixel.

Tyle przemyśleń po 24 godzinach spędzonych z OnePlus 5. Przez najbliższe 2 tygodnie będę używał smartfona i gromadził informacje. Jeżeli chcecie, żebym zwrócił na coś szczególną uwagę - piszcie proszę w komentarzach.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

hotmobile