Felietony

Mamy nowych celebrytów: grube ryby z IT

Maciej Sikorski

Fan nowych technologii, ale nie gadżeciarz. Zainte...

Reklama

Nie są gwiazdami muzyki, nie są twarzami Hollywood, nie zarabiają milionów w sporcie. A jednak świat o nich mówi. Coraz więcej, coraz częściej, w różn...

Nie są gwiazdami muzyki, nie są twarzami Hollywood, nie zarabiają milionów w sporcie. A jednak świat o nich mówi. Coraz więcej, coraz częściej, w różnych kontekstach. O kim mowa? O nowych celebrytach: grubych rybach świata IT. To chyba ewenement współczesnego biznesu - takiej uwagi nie przyciągają miliarderzy i top menedżerowie z branży motoryzacyjnej, farmaceutycznej czy spożywczej. Tymczasem nazwiska Gates, Cook i Zuckerberg znają miliardy ludzi na całym świecie.

Reklama

Wczoraj wieczorem pisałem o niepewnej przyszłości Yahoo!. Przy tej okazji musiało wypłynąć nazwisko szefowej amerykańskiej legendy. Marissa Mayer nie jest postacią bardzo znaną poza branżą IT, pewnie niewiele osób zatrzymanych na chodniku odpowie co to za postać. Ale o szefowej Yahoo! było swego czasu głośno i przekraczało to granice sektora nowych technologii. Pamiętam, że media przywoływały ją jako przykład młodej kobiety, której powierzono odpowiedzialne zadanie, jednocześnie poruszano wątek jej ciąży. Stan błogosławiony pojawiał się w kontekście pracy, dowodzono, że ciąża to nie choroba, że można ją pogodzić z pracą, nawet na wysokich obrotach. Oczywiście pojawiały się głosy krytyki, niektórzy przekonywali, że Mayer zaniedbuje rodzinę, a jej decyzje są niewłaściwe. Nie zamierzam tego roztrząsać. Chodzi mi raczej o sam fakt szerokiego omawiania jakiegoś tematu w wyniku impulsu płynącego z branży IT. Z kadry kierowniczej IT.

Podobne dyskusje w ostatnim czasie dotyczyły Marka Zuckerberga. Tym razem to szef Facebooka został rodzicem i postanowił pójść na urlop tacierzyński. Fala ruszyła, media na całym świecie (podkreślam - nie tylko media technologiczne) omawiały decyzję amerykańskiego miliardera, jej wpływ na innych ojców, na pracodawców. Zuckerberg nie jest pierwszym ojcem, który postanowił przebywać więcej czasu ze swoją rodziną w tak ważnym momencie, ale jego decyzja może zachęcić kolejnych mężczyzn do podobnych działań. Zwłaszcza, gdy nie ucierpią na tym finanse rodziny.

Pozostanę przy Zuckerbergu, bo od jakiegoś czasu jest o nim naprawdę głośno. W środku tygodnia okazało się, że postanowił on "rozdać" prawie cały majątek (trochę to potrwa). Chwilę wcześniej dowiedzieliśmy się, że uczestniczy w projekcie klimatycznym Gatesa. Wszędzie szef Facebooka. I to nie w kontekście rozwoju firmy. Jeżeli ktoś do tego momentu nie wiedział, kim jest Zuckerberg, to po ostatnim tygodniu powinien już doskonale znać to nazwisko. Wczoraj rano włączyłem radio i usłyszałem... Zuckerberg!

Podobnie jest ze wspomnianym przed momentem Gatesem, chociaż on przewija się w mediach od lat. I od lat nie dotyczy to Microsoftu. Poznaliśmy go jako jednego z ojców korporacji z Redmond, najbogatszego człowieka świata, ale od kilku lat słyszymy o Gatesie w kontekście fundacji, którą prowadzi z żoną, ich pracy na rzecz ludzi mieszkających w krajach słabo rozwiniętych, fundowanych grantów, wystąpień dotyczących chorób, ubóstwa, naprawiania świata. Piszą i mówią o tym wyłącznie media technologiczne? Pewnie wiecie, że nie.

Mamy też szefa Apple, który stał się jednym z symboli środowiska LGBT. Tim Cook powiedział głośno o swoich preferencjach seksualnych i wywoływał tym prawdziwą burzę. Jedni pytali po co o tym mówić?, drudzy gratulowali odwagi i udzielali wsparcia, jeszcze inni obrzucali błotem jego i całą firmę. Temat był bardzo szeroko omawiany. Wypłynęły wówczas także inne nazwiska z Doliny Krzemowej, ludzie ci przekonywali, że trzeba walczyć o tolerancję. O IT było, jest i będzie glośno w kontekście poszanowania praw jednostki, dywersyfikacji płciowej, rasowej, etnicznej.

W mediach pojawiają się też szefowie lub top menedżerowie Google, Amazona, Ubera, Snapchata. Często nie trzeba ich przedstawiać, mówi się o nich przy okazji różnych tematów, czasem to przyjemne rzeczy, czasem sprawy bardzo kontrowersyjne. Elon Musk stał się już gwiazdą, wcześniej tego statusu sięgnął Steve Jobs - panowie, ich nazwiska, wyszli poza działkę technologiczną. Stali się celebrytami. Używając tego słowa nie chcę go nacechować, zwłaszcza negatywnie - po prostu stwierdzam, że są (Jobs także po śmierci) popularni. Te twarze i nazwiska są znane miliardom ludzi na całym globie.

A teraz spójrzmy na inne gałęzie gospodarki: czy potraficie wymienić wielu miliarderów/szefów firm z sektorów, o których wspomniałem we wstępie? Bez zaglądania do branżowych serwisów, grzebania w wyszukiwarce. Mnie może udałoby się wskazać po jednej osobie, ale na tym koniec. I to jest intrygująca sprawa. Z różnych względów ludzie z Doliny Krzemowej przebijają się na pierwsze strony gazet, nie tylko branżowych. Pojawiają się w programach typu talk show, w kampaniach społecznych, są bohaterami memów. Zakładam, że szybko się to nie skończy, a ludziom z tego sektora będzie się poświęcać coraz więcej uwagi. W gruncie rzeczy lepszy taki celebryta niż ten, który jest znany z tego, że jest znany...

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama