Technologie

Mamy coraz więcej dronów, zacznie przybywać i antydronów

Maciej Sikorski
Mamy coraz więcej dronów, zacznie przybywać i antydronów
Reklama

Niedawno czytałem, że nadchodzące targi CES w Las Vegas będą obfitować m.in. w pokazy dronów. Urządzeniom tego typu ma zostać poświęcona osobna sekcja...

Niedawno czytałem, że nadchodzące targi CES w Las Vegas będą obfitować m.in. w pokazy dronów. Urządzeniom tego typu ma zostać poświęcona osobna sekcja, na sporej powierzchni będą wystawiane wyłącznie bezzałogowe maszyny latające. Trudno się temu dziwić - ten rynek szybko rośnie. Jednocześnie zaczynają się pojawiać rozwiązania, które zainteresują osoby spoglądające z trwogą w niebo przyszłości.

Reklama

Za kilka lat rynek dronów ma być wart miliard dolarów (mowa o maszynach przeznaczonych dla klientów indywidualnych). Olbrzymie pieniądze, pojawi się wiele firm, które zechcą kroić ten tort lub przynajmniej zbierać okruchy ze stołu. Na razie drony służą głównie do zabawy i pewnie będzie przybywać osób, które zechcą się rozerwać sterując sprzętem tego typu. Jednocześnie będą się pojawiać nowe zastosowania, kolejne branże zechcą zaadaptować latające maszyny w rozsądnej cenie. Jestem ciekaw, co producenci pokażą w Las Vegas na początku stycznia.

Teraz nie będę skupiał się na samych dronach, ale na biznesie, który może powstać obok tego sektora, a nawet w opozycji do niego. Nie jest tajemnicą, że rozwój segmentu bezzałogowych maszyn latających nie będzie wszystkim odpowiadał. I to z różnych powodów. Jedni ludzie zdenerwują się, gdy dron pojawi się w ich oknie albo nad ich ogrodem, inni nie będą mogli wytrzymać w parku, w którym spokój będzie zakłócać eskadra brzęczących maszyn, jakieś firmy stracą na rzecz nowych biznesów wykorzystujących drony, ostatecznie pojawi się pytanie o bezpieczeństwo publiczne, a nawet zagrożenie dla kraju - dronów można używać w pościgach za przestępcą czy jako urządzenie zwiększającego obronność, ale mogą z niego także skorzystać bandyci, terroryści albo wrogo nastawione państwo.

Dlatego można być pewnym tego, że obok biznesu dronowego wyrośnie biznes antydronowy: rozwiązania, urządzenia i usługi ułatwiające niszczenie maszyn latających, ich uszkadzanie lub przynajmniej przepędzanie z konkretnego miejsca. Nie piszę o tym przez przypadek, dzisiaj trafiłem na informację na temat testów, jakie w tej materii prowadzą Chińczycy - stworzyli system laserowy, który niszczy niewielkie obiekty przemieszczające się na wysokości kilkuset metrów. Dron może lecieć ze sporą prędkością, ale to go ponoć nie uratuje, bowiem skuteczność systemu jest wysoka.

Nad podobnymi rozwiązaniami pracuje się pewnie w innych państwach. Jedne badania prowadzone są na zlecenie armii/służb porządkowych, za innymi stoi prywatny biznes, który dostrzega szansę na zarobienie pieniędzy. Przeciętny obywatel zapewne nie zainstaluje na balkonie laserowego systemu do przechwytywania dronów, ale może ktoś zaproponuje mu tańsze, przyjazne w obsłudze i skuteczne rozwiązanie, dzięki któremu sąsiad przestanie go prześladować podczas sobotniego grillowania.

Zacznie przybywać dronów, pojawią się urządzenia służące do ich niszczenia, producenci dronów odpowiedzą i wzmocnią swój sprzęt, znajdą sposoby, by ich produkt nie stanowił łatwego celu. Na taki ruch odpowie zapewne biznes antydronowy i tak w kółko - dwa segmenty branży nowych technologii, które będą się wzajemnie nakręcać. Złoty interes.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama