Gry

Lords of the Fallen – recenzja. Soulslike mroczny do szpiku kości!

Kacper Cembrowski
Lords of the Fallen – recenzja. Soulslike mroczny do szpiku kości!
0

Nowe Lords of the Fallen wylądowało — i ma się dużo lepiej, niż można było się spodziewać. Powrót tej serii po latach okazał się bardzo dobrą decyzją.

Wskrzeszanie gry po niemal 10 latach — czy to był dobry pomysł?

Pierwsza odsłona Lords of the Fallen, która zadebiutowała w 2014 roku, to gra RPG akcji osadzona w świecie średniowiecznego High Fantasy. W tamtej odsłonie wcielaliśmy się w rolę Harkyna, potężnego (przez co również dość wolnego) wojownika skazanego na wygnanie. Świat gry był pełen tajemniczych potworów, mrocznych zakamarków i trudnych wyzwań, a rozgrywka skupiała się głównie na skomplikowanej walce, która jednak nie była zbyt zróżnicowana. Lords of the Fallen było naprawdę niezłe, chociaż odstawało od czołowych reprezentantów tego gatunku — tutaj nie mogliśmy sami stworzyć swojej postaci i dostosować stylu gry idealnego pod siebie. Chociaż mieliśmy w teorii do wyboru trzy klasy, czyli wojownik, kleryk i łotrzyk, to rozgrywka wyglądała niemal identycznie — odgórnie mieliśmy do czynienia z ogromnym protagonistą, który był potężnym mężczyzną władającym wielkim młotem, przez co całość była niezwykle ociężała i zdawała się dość toporna.

To sprawiło, że chociaż pierwsze Lordsy wyglądały naprawdę ładnie (i zostały zresztą całkiem dobrze przyjęte przez graczy, jak i recenzentów), to ciężko było postawić znak równości między tą serią a szlagierem soulslike’ów, takim jak Dark Souls. Zresztą minęło już mnóstwo czasu od wydania ostatniej części, a gracze nie wydawali się specjalnie tęsknić za Lords of the Fallen — sprzedawanym wtedy jako „polskim soulslike” — a jednak CI Games zdecydowało się na wskrzeszenie tej marki po niemal dekadzie. Ku mojemu zdziwieniu, ten ruch miał naprawdę sporo sensu.

Czy Lords of the Fallen to kontynuacja… Lords of the Fallen?

Zacznijmy może od ustalenia, czym w ogóle jest nowe Lords of the Fallen dla tego uniwersum. Akcja dzieje się w tym samym świecie, lecz tysiąc lat później — i przez ten czas naprawdę sporo się zmieniło. W teorii więc jesteśmy w tym samym miejscu, lecz w praktyce jest to całkowicie coś innego; również pod względem lokacji, do czego jeszcze wrócimy. Po tej produkcji widać, że twórcy chcieli otworzyć czystą kartę — a taki sam tytuł w moim odczuciu jest głównie po to, żeby przykuć uwagę fanów odsłony z 2014 roku.

Generator postaci ze Street Fightera, klasy postaci z Dark Souls

Rozpoczynając swoją przygodę z Lords of the Fallen, wszyscy sceptycy Harkyna poczują wielką ulgę. W nieformalnej drugiej części nie ma już śladu po ciężkiej rozgrywce, o ile oczywiście tego nie chcemy. Nowe Lords of the Fallen nie narzucają nam już w żaden sposób, jak mamy grać — na początku rozgrywki sami tworzymy swoją postać, wybierając wszystko: klasę bohatera, budowę ciała i wiele więcej.

To sprawia, że możemy tworzyć prawdziwe monstra rodem ze Street Fightera 6 — kreator postaci jest naprawdę rozbudowany i daje nam multum możliwości, więc jeśli chcecie odwzorować samych siebie — jak najbardziej możecie to zrobić, ale jeśli chcecie zrobić rekreacje na przykład Shreka, to jestem niemal pewien, że po kilku godzinach w kreatorze bez problemu Wam się to uda. Już nie mogę doczekać się zalewu screenshotów z generatora postaci, który pojawi się po premierze gry.

Do tego warto zaznaczyć, że w trakcie rozgrywki sami budujemy własny styl; możemy pójść w ślady Harkyna, zabawić się w cichego złodziejaszka z małymi sztyletami, zdecydować się na walkę dystansową przy wykorzystaniu łuku czy w pełni przerzucić się na magię. Sami decydujemy, czy chcemy być wielkim tankiem, który zadaje ogromne obrażenia, czy wolimy być szybkim atakującym, który głównie opiera się na unikach, czy może jednak jesteśmy za dystansowymi atakami. Ja oczywiście poszedłem w „średnie” ataki, ale sporą mobilność — w końcu soulslike’i bez notorycznego turlania się po ziemi to nie soulslike’i!

Mroczny świat, mroczne… wszystko

Gatunek soulslike charakteryzuje się dosyć gęstą atmosferą i w tych grach nigdy nie jest kolorowo — zresztą już pierwsze Lords of the Fallen nie było usłane różami. Tutaj jednak jest jeszcze bardziej niepokojąco: ze średniowiecznego High Fantasy przeszliśmy do Dark Fantasy z krwi i kości. W tym świecie nie ma absolutnie nic pozytywnego; dosłownie wszystko jest przytłaczające, przerażające i niepokojące. To wrażenie potęguje bardzo ważny dla rozgrywki system dwóch światów — Axiom, czyli normalny świat, oraz Umbral, czyli świat umarłych.

Umbral to świat do złudzenia przypominający drugi wymiar z The Medium od polskiego Bloober Team — zresztą nie jest to przypadek, bowiem kiedy grałem we wczesną wersję gry i rozmawiałem z deweloperami, to dowiedziałem się, że jedną z głównych inspiracji do designu Umbralu, były dzieła Beksińskiego. Do tego twórcy wskazali na jeszcze dwa nazwiska: Lovecraft i Giger, co widać tutaj na pierwszy rzut oka. Abstrakcyjne, przerażające, ale również atrakcyjne połączenie. Możecie sobie więc wyobrazić, jaki tam jest klimat: z jednej strony ekscytujący, z drugiej strony przerażający. Raz nie możemy oderwać wzroku od lokacji, innym razem czujemy obrzydzenie do wszystkiego, co nas otacza.

Dwa światy, dwa życia

Dzięki obecności dwóch światów, mamy „dwa życia”. Jeśli toczymy walkę w Axiomie i umrzemy, dostajemy drugą szansę w Umbralu. Niektóre lokacje jednak wymagają przeniesienia się do podgniłego świata umarłych, więc musimy zwracać większą uwagę na każdy stawiany przez nas krok. Portalem między tymi dwoma światami jest lampa, którą nasz bohater zawsze ma przy sobie — dzięki niej możemy również podejrzeć pewne fragmenty świata w Umbralu, przedostać się przez wielką przepaść, korzystając z „drugiego wymiaru”, a niektórzy przeciwnicy mają dodatkową ochronę w drugim świecie, którą należy zniszczyć przy użyciu lampy przed rozpoczęciem właściwej walki. Jest to więc niezwykle istotna mechanika, która znacznie urozmaica rozgrywkę — chociaż niejednokrotnie utrudnia cały gameplay. Warto jednak zaznaczyć, że powrót z Umbralu do Axiom w inny sposób niż śmierć jest możliwy, ale wcale nie jest prosty i bez dwóch zdań nie jest na wyciągnięcie ręki.

Źródło: CI Games

Co jednak istotne, to Umbral nie jest po prostu drugim wymiarem. To świat umarłych, więc mamy tam dużo trudniej. Kiedy jesteśmy w Umbralu lub wykonujemy niektóre czynności, wymagające integracji z tym wymiarem, nasze zdrowie zanika — i kawałek czerwonego paska HP robi się szary. Możemy to odzyskać, walcząc z przeciwnikami — ale jeśli dostaniemy jakiekolwiek obrażenia i nasz szary pasek spadnie, tracimy to życie na stałe, a wtedy musimy uleczyć się Estus… krwawym krzyżem.

Ponadto w Umbralu, poza wszechobecnym cierpieniem, kryje się mnóstwo potężnych i niezbyt sympatycznym kreatur. Twórcy dodali mechanikę, polegającą na tym, że im dłużej spędzamy czasu w Umbralu, tym bardziej oko w bocznej części ekranu się otwiera — co odzwieciedla to, czy mieszkańcy tego świata wiedzą o naszej obecności. Im dłużej tam jesteśmy, tym przychodzi nam się mierzyć z większymi i straszniejszymi rywalami; a jako, że to „wymiar ostatniej szansy”, po śmierci musimy cofać się do ostatniego ognisk… posągu.

Kilka słów otuchy

Mimo tego, że do tej pory wszystko brzmiało dość przerażająco, to muszę pochwalić CI Games za naprawdę dobry próg wejścia. Lords of the Fallen paradoksalnie jest tytułem, który może być dobrym wejściem w świat soulslike’ów dla wielu graczy. Weterani gatunku, którzy mają już na swoim koncie wszystkich najtrudniejszych bossów z gier FromSoftware, przez pierwsze etapy będą przechodzić dość łatwo — i typowa soulsowa frustracja pojawi się dopiero przy którymś bossie.

Z drugiej strony, amatorzy gatunku (do których bardziej należę — chociaż bardzo chciałbym to zmienić), będą mieli trochę czasu na adaptację. Całe szczęście nie ma mowy o śmierciach co chwilę, o ile nie popełnimy absurdalnych błędów, a gra pozwala nam się zapoznać z całym światem i mechaniką w odpowiedni, nieprzesadzony, lecz nadal skomplikowany sposób. To nie jest spacerek po łące, ale nie zostaniemy zniszczeni przez zwykłe moby w pierwszym kwadransie — jest to naprawdę dobrze wyrównane, a momentami w pierwszej godzinie możecie wręcz pomyśleć, że coś zbyt proste są te soulsy.

Źródło: CI Games

CI Games uczy się od najlepszych

Porównywanie jakiegokolwiek soulslike’a do Dark Souls jest czymś naturalnym — lecz muszę przyznać, że CI Games zrobiło kawał dobrej roboty. Nowe Lords of the Fallen wyglądają jak dzieło FromSoftware z delikatnymi zmianami — zamiast butelek Estusa, mamy krwawy krzyż. Zamiast ognisk, mamy pomniki. Do tego również możemy na przykład podpalać swój miecz, strzelać z łuku, rzucać w przeciwników kamieniami, zastawić się za wielką tarczą, machać ogromnym toporem czy rollować się w kółko ze sztyletem w ręce. Są elementy magii, jest drugi świat oraz mnóstwo mechanik z nim związanych. Jest levelowanie postaci, zbieranie nowych broni, elementów pancerza, jest nawet tryb sieciowy (zarówno kooperacja, jak i PvP — warto zaznaczyć, że online w ogóle nie było w pierwszej odsłonie), dzięki któremu znajomy może nam pomóc w niewygodnym starciu z bossem.

Świat Lords of the Fallen jest blisko 5 razy większy od swojego poprzednika. To ogromne RPG z wieloma mechanikami — nie tylko kluczowymi dla tego gatunku, ale również nowymi, które są powiewem świeżości dla — wydawałoby się — typu gry, który zaoferował już wszystko, co mógł zaoferować. Lords of the Fallen nie jest grą idealną. Zdarzają się małe błędy, elementy platformowe są absolutnie okropne i jak widziałem przepaść, przez którą musiałem przeskoczyć, to robiło mi się słabo, ale w ogólnym rozrachunku to kawał dobrej gry i naprawdę mocna propozycja w tym niezwykle gorącym dla branży gier wideo okresie. Jeśli jesteście fanami soulslike’ów — jest to pozycja obowiązkowa.

Ocena: 8/10

Grę do recenzji dostarczył polski wydawca Lords of the Fallen, firma better. gaming agency.

Lords of the Fallen (2023) - plusy i minusy
plusy
  • Mroczny klimat
  • Spory świat – dużo większy niż w "jedynce"
  • Wybór klasy i stylu gry – już nie jesteśmy skazani na bycie tankiem
  • Zaawansowany kreator postaci
  • Umbral i mechanika dwóch światów
  • Świetny próg wejścia – początek nie odrzuci żadnego gracza
  • Dodatki online
  • To świetne Dark Souls, chociaż nie jest Dark Souls
  • Oprawa audiowizualna
minusy
  • Pojedyncze błędy
  • Elementy platformowe

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu