Bezpieczeństwo w sieci

Lokalizatory mogą być naprawdę niebezpieczne. Najwyższy czas na regulacje

Kamil Świtalski
Lokalizatory mogą być naprawdę niebezpieczne. Najwyższy czas na regulacje
18

W sieci przybywa przerażających historii o tym, że ludziom podłożono lokalizatory. Czy to już najwyższy czas na regulacje z nimi związane?

AirTagi, czyli pastylki lokalizujące od Apple, były produktem niezwykle wyczekiwanym. Nie - nie są pierwszym tego typu urządzeniem na świecie, ale to pochodzi bezpośrednio od Apple. Zatem jest szaleństwo i popularność, o jakiej konkurencja mogła pomarzyć. Oczywiście nie trzeba było długo czekać, aż najwięksi rywale przedstawili swoje urządzenia lokalizacyjne — kilka tygodni po zapowiedzi AirTagów, Samsung SmartTag stał się faktem. I nagle okazało się, że wielu ludzi chętnie korzysta z takich sprzętów.

Od początku jednak pojawiało się wiele obaw związanych z bezpieczeństwem i prywatnością. Wiadomo — Apple w swoich produktach ma specjalne komunikaty które ostrzegają użytkowników, że obok nich znajduje się AirTag niesparowany z ich urządzeniem. Przez wiele miesięcy na taką "ochronę" mogli liczyć wyłącznie ci z iPhone'ami i spółką, bo dopiero kilka dni temu odpowiednie oprogramowanie pojawiło się także na Androidzie. Po kilku miesiącach okazuje się, że wszystkie te obawy nie były wcale takie bezpodstawne.

W sieci pojawia się coraz więcej niepokojących informacji o tym, że ludzie znaleźli AirTagi obok siebie. Dodajmy do tego - że nie były to ich AirTagi. Jednak stale otrzymywali powiadomienia, że lokalizatory znajdują się obok nich. Jak się okazało, było już co najmniej kilka sytuacji, w których takowe zostały podłożone w samochodach. Takie sposoby śledzenia samochodów rzekomo stają się coraz popularniejsze w przypadku aut, które zaparkowane są w bezpiecznych lokacjach. Ale dzięki łatwej opcji ich śledzenia, potencjalni złodzieje mogą mieć cały czas dostęp do ich lokalizacji — i zbliżyć się do nich wtedy, kiedy zostają zaparkowane w mniej obwarowanych miejscach... albo przynajmniej bez odpowiedniego monitoringu. Co więcej — w przypadku lokalizatorów podłożonych w miejscach publicznych, można łatwo poznać adres zamieszkania potencjalnej ofiary, a wtedy nawet bez dodatkowych akcesoriów śledzenie staje się znacznie łatwiejsze.

Historia którą podzieliła się jedna z użytkowniczek Twittera aż mrozi krew w żyłach, ale niestety — w ostatnich miesiącach o podobnych i (potencjalnie równie niebezpiecznych) sytuacjach można już było przeczytać wielokrotnie. Dlatego właśnie komunikaty o tym, że obok nas znajduje się nie nasza pastylka lokalizacyjna są takie istotne - i to niezależnie od producenta. Dlatego uważam za skandaliczne podejście Apple, które to odpowiednie opcje w swojej aplikacji zapewniło dopiero kilka dni temu — zaś wcześniej trzeba było posiłkować się oprogramowaniem firm trzecich. Jak zwykle dodatkowym problemem także jest to, że Apple nie jest jedynym producentem takich sprzętów — a (w zależności od smartfona i lokalizatora) ochrona przed nimi może okazać się bardziej skomplikowana, niż komukolwiek się wydaje. Dlatego jako że tego typu produktów stale przybywa, warto byłoby zadbać o odpowiednie regulacje w tym zakresie. I owszem - póki co najwięcej słyszy się o aferach z AirTagami, ale myślę że sporo w tym zasługi popularności marki która za nimi stoi. A kiedy rynek zaleją analogiczne produkty, a modus operandi stanie się popularniejszy — coraz trudniej będzie z tym walczyć.

Źródło

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu