Pewnie będzie to dla Ciebie gorzką pigułką do przełknięcia, ale Twoja dziewczyna nie potrzebuje nowej wersji Androida. Twój tata nie wie z jakiego wyd...
Lepsze jest wrogiem dobrego
Jestem dziennikarzem z wykształcenia, pasji i powo...
Pewnie będzie to dla Ciebie gorzką pigułką do przełknięcia, ale Twoja dziewczyna nie potrzebuje nowej wersji Androida. Twój tata nie wie z jakiego wydania Firefoksa korzysta, a Twojemu sąsiadowi wszystko jedno, czy ma na telefonie Windowsa Phone 7 czy też 8. Przeciętny użytkownik ma w nosie aktualizację. Gorzej, on się jej boi.
"Ale po co, skoro wszystko działa dobrze?" - usłyszałem od mojej dziewczyny po zaproponowaniu jej aktualizacji do Androida 4.4.4 (ma na telefonie 4.2.2). Rozmowa miała miejsce dobre pół roku temu. Do dziś nie postawiłem na swoim. Moje argumenty zwyczajnie nie trafiały. Wówczas machnąłem na to ręką - ten typ tak ma i tyle. Patrząc wstecz, odnoszę jednak wrażenie, że ta przypadłość jest dość powszechna. Zwykłego użytkownika nie interesuje aktualizacja.
Zatem jesteś czytelnikiem Antyweba, tak? Pewnie przynajmniej raz na kilka dni zajrzysz tutaj oraz na inne strony technologiczne (nawiasem mówiąc: <reklama>nie rób tego - u nas znajdziesz wszystko, czego Ci trzeba!</reklama>). Zdajesz sobie sprawę z wyższości Androida 4.4 nad Androidami 4.2 i 4.3. Wiesz pewnie, dlaczego regularne aktualizowanie przeglądarki internetowej jest takie ważne z punktu widzenia bezpieczeństwa. Nie trzeba Ci pewnie też tłumaczyć, że nowa wersja aplikacji to mniej błędów i więcej nowości. Same profity, czyż nie?
Dla przeciętnego użytkownika to nie takie proste. Kilka lat temu, za czasów studenckich, obserwowałem siedzącą obok mnie na zajęciach dziewczynę z tabletem. Uruchomiła Google Play i przeglądała ekran z aplikacjami do aktualizacji. Było ich kilkanaście. Wybrała trzy albo cztery i uruchomiła dla nich aktualizację, po czym wyszła całkowicie ze sklepu. Nie mogłem się powstrzymać i zapytałem, o co chodzi. Powód był prosty - korzysta z tych aplikacji codziennie i nie będzie ich aktualizować, bo coś się popsuje. Strach przed nowym jest silniejszy niż chęć poprawy komfortu pracy czy zabawy.
Nie jest to strach bezpodstawny. Kojarzycie aplikację Tapatalk? Najnowsza wersja to kompletna porażka. Twórcy przebudowali interfejs tak, by zmieścić więcej treści - niestety, kompletnie nieprzydatnych. Gdzieś zniknęła prostota i intuicyjność. W zamian pojawiły się błędy i niedociągnięcia. Gdybym wiedział wcześniej, nigdy nie zrobiłbym aktualizacji. Zresztą to nie jest wyjątek. Sięgnijmy pamięcią wstecz i przypomnijmy sobie losy czytnika PDF Adobe Acrobat (obecnie Adobe Reader) czy odtwarzacza WinAmp lub programu do nagrywania płyt Nero. W miarę kolejnych aktualizacji przekształcały się we "wszystkomające" kombajny. W rezultacie na tym traciły. A dodajmy do tego przypadek iOS 8 oraz smartfonów z Androidem, które padały jak muchy (lub w najlepszym przypadku zwalniały) po przeprowadzonych aktualizacjach.
Zwykłego użytkownika nie przerażają groźby o lukach bezpieczeństwa. Zagrożenie wydaje się bowiem czysto hipotetycznie: "Nigdy nie padłem ofiarą ataku, zatem czym ja się mam przejmować?". Myślicie, że wprowadzenie mechanizmów "cichych" aktualizacji w przeglądarkach internetowych było kaprysem ich twórców? A system Windows Update, o którego istnieniu dowiadujemy się dopiero przy wyłączaniu komputera (lub włączaniu - najczęściej w sytuacji, gdy musimy szybko coś zrobić)? Dla zwykłego użytkownika telefon, komputer, telewizor ma działać i spełniać jego oczekiwania. Żaden z nich przed zakupem nie zastanawia się nad tym, czy HTC zapewni mu Androida 5.0 czy też nie. To najmniejszy problem. Znacznie gorsza jest natomiast sama aktualizacja, bo nie znajduje praktycznego uzasadnienia, a wręcz wiąże się z pewnym ryzykiem problemów technicznych (a, jak wiemy, dla zwykłego użytkownika gorsza od nich jest chyba tylko awaria sprzętu).
A: Mam tego Note'a 3 i mi wyskoczyło, żeby zaktualizować do Androida 4.4, ale nie chcę.
B: Dlaczego?
A: Znajomy zaktualizował i mu zaczął lagować telefon. Wolę nie.
C: Nooo, ja kiedyś miałam Xperię i byłam z niej zadowolona, bo działała bardzo płynnie i fajnie. Zrobiłam aktualizację i tak zaczęła mulić, że nie dało się z niej korzystać.
Powyższy dialog odbył się w rzeczywistości - między moimi znajomymi. I wiecie co? Zdarza mi się słyszeć takowe coraz częściej.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu