Apple

Latami walczyli z prowizjami Apple. To niewiarogodne ile prowizji chcą w ich własnym sklepie

Kamil Świtalski
Latami walczyli z prowizjami Apple. To niewiarogodne ile prowizji chcą w ich własnym sklepie
Reklama

Epic Games od lat jest obrońcą moralności i jeźdźcem na białym koniu w kwestii opłat w cyfrowych sklepach z grami. Ale zapowiedzi ich nowego sklepu na iPhone'a i tamtejsze opłaty nie wyglądają najlepiej — przynajmniej nie dla twórców.

Rynek dystrybucji cyfrowej i obowiązujące tam prowizje od lat są przedmiotem dyskusji i sporów. Sporów, przede wszystkim, pomiędzy twórcami gier i aplikacjami, a firmami stojącymi za danymi systemami.

Reklama

Jedną z najgłośniejszych przepychanek w temacie jest bez wątpienia walka Epic Games z Apple. Ta trwała przez kilka dobrych lat i ostateczny finał w amerykańskim sądzie najwyższym znalazła raptem kilka tygodni temu. Później dowiedzieliśmy się, że Epic Games korzystając z furtki otwartej przez Unię Europejską na Starym Kontynencie stworzy własny sklep.

Polecamy na Geekweek: Max zadebiutuje w Polsce już w czerwcu. Wspaniała oferta

Sklep z grami i aplikacjami Epic Games ma trafić zadebiutować jeszcze w tym roku — i dla wielu mógł on być takim promykiem nadziei na lepsze jutro. Ale ten promyk tak szybko jak się pojawił mógł zostać przyćmiony stawkami, które mają tam obowiązywać twórców. Bo jeżeli wierzyli że Epic Games zainkasuje jakąś skromną sumkę której twórcy nawet nie zauważą to... no nic z tego. Rzeczywistość jest dość brutalna.

Epic Games Store na iPhone'a: twórcy marketu pobiorą 12% prowizji od każdej sprzedanej gry

Apple i Google pobierają niesławne już 30% (choć od niedawna znacznie mniej w przypadku twórców, których roczny przychód nie przekracza ustalonego pułapu — czyli lwiej części twórców gier i aplikacji). Dlatego wielu liczyło, że rycerz na białym koniu który tak dzielnie walczył przez te wszystkie lata serwując własny sklep z aplikacjami zaoferuje jakąś prawdziwie mocną ofertę. I faktycznie, dla tych którzy przekraczają wspomniany pułap — może i będzie ona na swój sposób atrakcyjna, bo zamiast 15% będą musieli oddać im tylko 12% — czyli dokładnie tyle samo, ile oddają twórcy stawiający na dystrybucję w obrębie ich sklepu Epic Games Store na komputerach. Przez pierwszych sześć miesięcy będą oni jednak mogli liczyć na to, że do ich skarbonek wpływać będzie całe 100%.

Myśleliście że potencjalna pula odbiorców (ograniczająca się wyłącznie do Unii Europejskiej) i 12% wyglądają niespecjalnie zachęcająco? No cóż, to dodajcie do tego jeszcze pół euro CTF (Core Technology Fee) dla Apple, za każdą instalacje po przekroczeniu miliona. To opłata która budzi ogrom kontrowersji nie od dziś. Ale tutaj również będą obowiązywać — i Epic Games nie jest rycerzem, który zobowiązał się do pokrycia tych opłat. Nic z tych rzeczy.

Źródło: Depositphotos

Dla kogo to oferta? Szczerze - nie mam pojęcia

Epic Games chce zagrać na nosie Apple i chce powrotu Fortnite na iPhone'a — dlatego jest zdesperowane i robi ten sklep. Ale kto jeszcze pokusi się o skorzystanie z niego w czasach, gdy do pierwszego miliona rocznie w App Store płaci się wyłącznie 15%? Chyba tylko ci, których aplikacje i gry łamią zasady obowiązujące w App Store i zechcą sobie poradzić w ten sposób. Inne scenariusze wydają się... po prostu nie mieć sensu? Bo spójrzmy prawdzie w oczy: ile z usług które trafią do alternatywnego sklepu będzie w stanie przekroczyć milion przychodu rocznie i pozwolić sobie na obecność wyłącznie na niewielkiej części rynku, dodatkowo tej, której użytkownicy zostawiają najmniej pieniędzy?

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama