Media społecznościowe to bezsprzecznie platformy, które niesamowicie mocno oddziałują na nasze życie. Jednakże, w miarę jak popularność tych platform rośnie, tak również rośnie w siłę dezinformacja. Jednym z jej przejawów, który od lat wypływa w social mediach są "łańcuszki" o intruzywnych nowościach na Facebooku. To rzecz obecna z nami już od lat.
Według najnowszej wersji "łańcuszka" dotyczącego o niekorzystnych dla nas zmianach na Faceboku, ten miał wprowadzić nowe zasady w regulaminie, które pozwalałyby platformie swobodnie wykorzystywać zdjęcia i wiadomości użytkowników bez ich zgody. Ponadto, wszystko, co kiedykolwiek zostało opublikowane, miało automatycznie stać się treścią publiczną, nawet jeśli wcześniej zostało usunięte. Jednakże, jak informuje serwis Fakenews.pl, to jedynie kolejny przykład fałszywych informacji w sieci.
Polecamy na Geekweek: Dzwoni, wciąż dzwoni. Jak zablokować numer prywatny?
Artykuł Fakenews.pl, na który się powołujemy wskazuje jednak na styczeń tego roku. Nie jest to jednak rzecz "nieaktualna" - przy okazji zmian w zakresie monetyzacji Facebooka w naszym kraju, raz jeszcze wypłynął łańcuszek dotyczący tego, kto dysponuje treściami publikowanymi przez użytkowników.
Natomiast jak donosi Jastrząb Post, Krystyna Janda - znana polska aktorka - wywołała poruszenie na swoim profilu na Facebooku, kiedy udostępniła łańcuszek dotyczący rzekomych nowych zasad prywatności. W treści łańcuszka ostrzegała przed nowymi regulacjami, które miały umożliwiać wykorzystanie zdjęć użytkowników bez ich zgody. Jednak internauci szybko zareagowali, wyjaśniając, że informacje te są nieprawdziwe i że łańcuszek jest jedynie oszustwem. Po tym incydencie post został usunięty z profilu aktorki. Incydent ten pokazuje, jak ważne jest sprawdzanie źródła informacji przed ich udostępnieniem w sieci - nawet wykształceni, obyci w świecie ludzie padają ofiarą oszustów.
Opublikuj łańcuszek i czuj się bezpiecznie
"Lekiem" na owe zmiany ma być opublikowanie łańcuszka - oświadczenia, w którym użytkownik protestuje przeciwko niekorzystnym zapisom. Teza przewijająca się przez ten łańcuszek jest kompletnie nieprawdziwa. Nie istnieje żadna "Nowa zasada Facebooka," która pozwalałaby platformie na takie działania. To, co obserwujemy, to jedynie kontynuacja dezinformacji, która krąży w sieci od lat. Sporo w sieci zmieniło się od pierwszych wersji "łańcuszków" - jedno jednak pozostaje takie samo. Umocowanie w rzeczywistości, którego... nie ma.
Według serwisu Fakenews.pl, mit o "Nowej zasadzie Facebooka" krąży już od co najmniej 2017 roku w polskiej przestrzeni internetowej. Pojawiał się również w latach 2018, 2019, 2020 i 2021. Co ciekawe, można zauważyć, że w niektórych okresach, takich jak sierpień i listopad 2020 roku oraz listopad 2021 roku, zauważalny był wzrost w inicjowaniu łańcuszków. To jasna sugestia: na tego typu oszustwa ludzie dalej się łapią. Nie sprawdzają tych informacji - zgodnie z zasadą owczego pędu robią to, co robi reszta. I niestety, tak dzieje się również teraz.
Informacje zawarte w łańcuszku są oparte na fałszywych przesłankach. Regulamin Facebooka nie zawiera takich zmian, jakie są przekazywane w tym łańcuszku. Facebook nie ma prawa udostępniać naszych prywatnych wiadomości publicznie i nie posiada praw autorskich do naszych treści. Celem tego łańcuszka jest wywołanie określonych emocji i skłonienie użytkownika do opublikowania go - bez sprawdzenia prawdziwości informacji.
Warto wyjaśnić pewną rzecz. Wszystkie treści tworzone przez użytkowników i publikowane na platformie należą do nich. Jednakże, podczas rejestracji na Facebooku, użytkownicy muszą zaakceptować regulamin, w którym udzielają serwisowi licencji na korzystanie z ich treści. To jest konieczne, aby platforma mogła wyświetlać te treści innym użytkownikom. Jednakże - w momencie usunięcia treści z serwisu - Facebook traci licencję do tych treści.
Mit o "Nowej zasadzie Facebooka" to kolejny przykład dezinformacji w sieci. Regulamin serwisu jest w miarę jasny co do praw i zasad korzystania z treści użytkowników. Niezależnie od tego, jakie plotki pojawiają się w sieci, zawsze warto zweryfikować informacje przed ich dalszym rozpowszechnianiem. Niestety - jak widać - tego nie robią nawet ludzie, od których powinniśmy wymagać tej elementarnej ostrożności. Tym bardziej, że ich następnie naśladują zwykli użytkownicy social mediów.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu