Felietony

Kto jest bez winy, niechaj pierwszy rzuci kamieniem - o wściekłości i docinkach w grach sieciowych

Kamil Ostrowski
Kto jest bez winy, niechaj pierwszy rzuci kamieniem - o wściekłości i docinkach w grach sieciowych
0

Jak gry wideo długie i szerokie, kiedy tylko w grę wchodzi możliwość zabawy z innymi ludźmi, występuje zjawisko dogryzania przeciwnikowi, sprowadzania go do parteru, a czasami nawet obrażania. Jakie przybiera formy, gdzie jest najbardziej nasilone i rozpowszechnione? Powinniśmy z tym walczyć, a może...

Jak gry wideo długie i szerokie, kiedy tylko w grę wchodzi możliwość zabawy z innymi ludźmi, występuje zjawisko dogryzania przeciwnikowi, sprowadzania go do parteru, a czasami nawet obrażania. Jakie przybiera formy, gdzie jest najbardziej nasilone i rozpowszechnione? Powinniśmy z tym walczyć, a może ignorować?

Pewnie wiecie o czym mówię. Legendarne są już sytuacje występujące podczas gry w Battlefielda czy Call of Duty na Xboksie 360 czy PlayStation 3 i wylewane przez headset wiadro pomyj zarówno na przeciwników, jak i sojuszników. Jednakże, to nie jedyny sposób na to, żeby wyrazić swoje emocje.

Bo co do zasady takie zachowania biorą się ze zdenerwowania, bądź poczucia wyższości. Może to być efekt kiepskiej formy naszej, bądź innych graczy. Sieciowe gry wideo są co do zasady skonstruowane w ten sposób, żeby cieszyło nas zwycięstwo. Oczywiście, sama rozgrywka również jest elementem, który powinien nam sprawiać przyjemność, jednak człowiek jest skonstruowany w ten sposób, żeby dążyć do wygrywania i dominacji. W związku z tym, jeżeli przegrywamy, a bawimy się z innymi, może wystąpić poczucie „okradzenia” z przyjemności związanej ze zwycięstwem. Naszym odruchem często jest wyżycie się na innych. Z drugiej strony, poczucie wyższości również może prowadzić do toksycznego zachowania.

Jak to wygląda? Najbardziej klasycznym sposobem jest oczywiście klasyczne obrażanie. „Twoja matka taka i siaka”, chamskie odzywki związane z naszą płcią, rasą, orientacją seksualną czy narodowością. Ten ostatni problem pojawia się w szczeólności, jeżeli dany tytuł jest szczególnie popularny w jednym kraju. Społeczność League of Legends nie przepada za Polakami, a częstą obelgą jest „are you some Polish kid or what?”.

Jeżeli chodzi o „kreatywność” w obrażaniu innych, to wiele zależy od mikrokultury danej społeczności i hermetycznego slangu. Oczywiście klasykiem jest nazwanie kogoś „noobem”, zazwyczaj nawet „fucking noobem”. W StarCrafcie II nie jest miło być nazwanym „cheeserem”. Pochodzi to od nazwy zagrywki, która jest postawieniem wszystkiego na jedną kartę, co prowadzi do szybkiego zakończenia meczu – często robią tak osoby, które nie potrafią ogarnąć tak zwanego „late game”, kiedy trzeba kontrolować mnóstwo jednostek i działać na wielu frontach. Takie sytuacje to jednak rzadkość, przynajmniej w porównaniu z innymi grami. Społeczność StarCrafta II jest na tyle dojrzała, że za obrażenie przeciwnika uznawany jest nawet „rage-quit”, czyli wyjście bez pogratulowania wygranemu poprzez napisanie „gg” (ang. good game), bądź „wp” (ang. well played).

W Counter-Strike’u z kolei jest o tyle ciekawie, że praktycznie w ogóle nie rozmawia się przez czat tekstowy – komunikuje się przez mikrofon i często używa przekleństw. Zdarzają się perełki, jak na przykład osoby, które trolują, mając wcześniej pomysł i plan.

W wielu strzelaninach, głównie w świecie konsolowym, częstym zjawiskiem jest tak zwane „tea-bagowanie”, które pojawiło się po raz pierwszy w serii Halo. Polega to na kucnięciu kilka razy nad zwłokami przeciwnika, którego zabiliśmy. Po jego śmierci zazwyczaj kamera przez kilka sekund utrzymuje sięnad jego postacią. Znaczenia tego gestu chyba się domyślacie.

Grą, która do dzisiaj ma chyba największy problem z niewłaściwym zachowaniem pozostaje jednak League of Legends. Niejednokrotnie zwraca się uwagę, że jest to wynikiem tego, że w LoLa grają relatywnie młodzi ludzie. Ciężko jest nie odnieść takiego wrażenia, będąc np. na imprezach związanych z grą Riot Games. Niemniej, równie ciężko jest mi uwierzyć, że 12-14-latkowie potrafią być tak kreatywni i pełni jadu, jeżeli chodzi o obrażanie innych. Na porządku dziennym są obelgi związane z rasą, pochodzeniem, informacje na temat rzekomej prostytucji wszystkich żeńskich członków rodziny obrażanego, a nawet antysemityzm.

Riot Games walczy z tym zjawiskiem jak może, m.in. bezwzględnie traktując pro-gamerów, którzy nie potrafią się zachować. Czasami kary są naprawdę dotkliwe – swego czasu szerokim echem odbiła się sprawa zbanowania graczy Team Solo Mebdi, którzy otrzymali dożywotni zakaz udziału w zawodach w League of Legends. Poza tym, działają rozwiązania mające trzymać społeczność w ryzach, m.in. Trybunał, który pozwala samym graczom oceniać zachowanie innych, często zgłaszanych osób.

Inne podejście do sprawy prezentuje w swojej najnowszej grze Blizzard. Chodzi mi konkretnie o Hearthstone, bardzo popularną już karciankę, osadzoną w uniwersum WarCrafta. Deweloper w ogóle nie dał nam możliwości klasycznego porozumiewania się z obcymi osobami, z którymi aktualnie toczymy mecz. Jedyną formą komunikacji są „dymki”, które mają przypisane z góry znaczenie, np. „dzięki”, albo „przepraszam”. Pozostawia to bardzo mało miejsca dla zachowywania się niewłaściwie – obrażanie jest praktycznie niemożliwe. Nie oznacza to bynajmniej, że nie można dać przeciwnikowi pstryczka w nos. Po dobrym zagraniu możemy użyć dymka „ups”, a kończąc mecz wystawić wszystkie karty, jakie pozostały nam na ręce, żeby zaprezentować, jak bardzo byliśmy do przodu, w porównaniu do naszego oponenta. To jednak dziecinne igraszki, w porównaniu z tym, co się dzieje w innych grach.

Szczerze powiedziawszy, czuję się odporny na zjawisko obrażania innych w sieci. Oczywiście, trzeba uznać to za niezdrowe, ale czy ktoś naprawdę czuje się dotknięty tym, co mówią o nim inni, gdzieś po drugiej stronie kabla od Internetu? Potrafi to zepsuć zabawę, ale z drugiej strony, bywa zabawne. Ciekawie jest też spojrzeć na sprawę, przez pryzmat danej społeczności i tytułu, jaki bierzemy pod lupę. Zresztą, kto jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamieniem. Grupę tych, którym nigdy nie zdarzyło się brzydko czy lekceważąco zachować, można pewnie zamknąć w ramach błędu statystycznego. Taką mamy naturę – lubimy się wywyższać, a w razie porażki szukamy winnych. Taki już "urok" gry przez sieć.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu