Kryptowaluty w ostatnim czasie nie dają o sobie zapomnieć. Polityka, ekologia, Elon Musk, rozhuśtały rynek instrumentów takich jak Bitcoin czy Etherum, które można już dziś nazwać tradycyjnymi. Nie lepiej wiedzie się projektom mającym „uratować” krypto przed zderzeniem z ekologią. Informacje dotyczące najsłynniejszego ostatnio projektu tego typu, o niewinnej nazwie Chia, pokazują, że lekarstwo może okazać się niewiele lepsze o choroby.
Kryptowaluta Chia miała być eko-alternatywą dla Bitcoina, tymczasem generuje elektrośmieci
Proof of... something
Cały kryptowalutowy, a właściwie to blockchainowy, biznes w dużym uproszczeniu opiera się na udostępnianiu swoich zasobów, potrzebnych do działania sieci, w zamian za nagrody w postaci monet. Stworzono kilka odmian metody rozliczania takiej działalności, najpopularniejsza to oczywiście „Proof of work”, w której udostępnia się moc obliczeniową do rozwiązywania zadań kryptograficznych, potrzebnych do zatwierdzania kolejnych transakcji.
To ten model odpowiada za koszmarne ceny kart graficznych i generuje ogromne zużycie energii elektrycznej. Jego wady były widoczne już parę lat temu i dlatego równolegle do jego promowania, szukano alternatyw. Najpopularniejszą jest zagmatwana wersja rozwojowa PoW, czyli Proof-of-Stake, gdzie zadania do rozwiązania są przydzielane według stanu posiadania kryptomonet. System faktycznie wymaga mniej energii, ale jednocześnie pojawia się dużo wątpliwości dotyczących bezpieczeństwa sieci i jego możliwej centralizacji.
W kilkunastu ostatnich miesiącach furorę zrobił projekt Chia, stworzony przez Brama Cohena, twórcę BitTorrenta, który działa na zasadzie „proof of space and time”. W tym przypadku uczestnicy zamiast mocy kart graficznych udostępniają przestrzeń dyskową (i trochę mocy CPU). Nie będę tu wchodził w szczegóły techniczne, możecie przeczytać o nich m. in. w artykule Kamila Pieczonki, tutaj skupimy się na efektach, jakie popularność Chia wywołała.
Dyski twarde, jak karty graficzne
Najwcześniej efekt Chia odczuli użytkownicy komputerów przechowujący duże ilości danych. Pomimo że początkowo waluta nie była notowana na rynku, azjatyccy górnicy zwietrzyli biznes (pamiętajmy, że będący drogowskazem dla całego rynku Bitcoin był wtedy na szczytach) i zaczęli w ciemno budować swoje dyskowe „kopalnie”.
Błyskawicznie na rynku pojawiły się płyty główne przeznaczone do obsługi dużej ilości dysków, co umożliwiło ich wydajne stawianie. Tak na marginesie, szybkie wejście profesjonalnych górników spowodowało też problem z centralizacją „aktywów”, co pokazuje, jak wiele problemów generują próby używania instrumentów opartych o blockchain jako waluty.
To wszystko wywołało zjawisko znane już wszystkim graczom, ceny dysków HDD i SSD skoczyły w górę, a części z nich zaczęło brakować na rynku. Jednocześnie o projekcie stało się wystarczająco głośno, aby do wyścigu włączyli się też zwykli użytkownicy, do których pomysł był, przynajmniej w oficjalnej retoryce, od początku kierowany (masz niewykorzystane miejsce, zarabiaj).
Proof of waste
Szybko okazało się, że kopanie Chia ekologiczne również nie będzie. Jeśli użytkownik nie ma świadomości jak mechanizm plotowania oddziaływuje na dyski SSD, można go sobie zajechać w ciągu paru tygodni. Najgorsze scenariusze dotyczą dysków należących do ekonomicznych serii, wykorzystujących technologię zapisu TLC / QLC / itp. Dyski HDD są w lepszej sytuacji, ale... ich jakość w ostatnich latach również mocno spadła, więc za jakiś czas można spodziewać się, że i w tym zakresie zaczną się dramaty.
Zaczynają to zauważać producenci dysków, pierwszy z nich, chińska firma Galaxy, zmieniła niedawno tak zapisy gwarancyjne, żeby użycie ich produktów do kopania krypto unieważniało gwarancję. Podobnie ma się sprawa z dostawcami usług serwerowych i chmurowych, w Niemczech znany operator Hetzner, między innym z tego powodu, zabronił kopania krypto w ramach jego usług.
Osoby, które skuszą się na włączenie kopania Chia na prywatnych komputerach, lepiej żeby nie zapomniały o regularnym robieniu backupów. Szczególnie w krajach takich jak Polska, gdzie większość sprzętu jest raczej z niższych półek cenowych, taka próba zdobycia bogactwa może pozbawić Was wszystkich danych. A że postawa „Twardziele nie robią backupów” ciągle jest powszechna...
Twórca Chia w próbie obrony tego produktu nazwał większość zarzutów niedorzecznymi, ale jednocześnie na końcu zwalił winę na użytkowników, ponieważ Ci używają „konsumenckich” produktów. Cała ta sytuacja pokazuje, że przed blockchainem, ocenianym tylko od strony technologicznej (co sądzę o nim jako instrumencie finansowym, możecie przeczytać tutaj), ciągle daleka droga. Na dziś infrastruktura i sprzęt którym dysponujemy jest zbyt słaba, jak na to czego wymagają sieci rozproszone.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu