Media informują od rana, że jakość powietrza w naszym kraju uległa poprawie: po kilku tygodniach Polska stała się zielona na mapie zanieczyszczeń. Jest powód do zadowolenia, ale pewnie krótkotrwały, smog nie zniknie na dobre. Można go jednak stopniowo zwalczać. Ba, należy to robić, by dbać o zdrowie obywateli. Kolejne działania wymierzone w zanieczyszczone powietrze zamierza podjąć Kraków. Miasto zainwestuje m.in. w ścianę z mchu.
Pamiętacie ściany z mchu zwalczające smog? Jedno z polskich miast zamierza przetestować to rozwiązanie
Kraków od kilku lat uchodzi za polską stolicę smogu. Czy słusznie? Z jednej strony jakość powietrza w tym mieście rzeczywiście jest straszna, odczułem to na własnej skórze. Z drugiej strony, inne polskie miasta nierzadko nie ustępują stolicy Małopolski, a przy tym robią znacznie mniej, by wyeliminować problem. Odnoszę przy tym wrażenie, że przez lata wytykano Kraków palcami odwracając uwagę od problemów na lokalnym podwórku. Warszawiacy kręcili głowami nad losem krakusów, chociaż sami nie mają powodów do zadowolenia. Na szczęście temat stał się ogólnopolski. Jakie w tym szczęście? Ano takie, że gdy już ludzie zrozumieją, że jest problem, mogą zabrać się do pracy.
Stolica Małopolski przedstawiła wczoraj swój plan dotyczący zwalczania smogu. Pomysłów jest sporo i są zróżnicowane - to dobrze. Dowiadujemy się np., że miasto chce skorzystać z... crowdfundingu. Nietypowe działanie, które może przynieść ciekawe efekty. Jak to ma wyglądać? Jeśli krakowianie zbiorą pięć tysięcy złotych, miasto dorzuci piętnaście tysięcy i za te środki będzie można kupić rośliny pyłolubne. Chodzi o kilka tysięcy sadzonek, które miałyby trafić do szkół, żłobków, przedszkoli - miejsc, które należy szczególnie chronić, gdy mowa o smogu. Dobry sposób na angażowanie mieszkańców do walki o zdrowie. Co jeszcze zamierza zrobić Zarząd Zieleni Miejskiej w Krakowie w bieżącym roku?
W 2017 r. ZZM planuje także posadzić 2,5 tys. drzew, 300 tys. krzewów (w tym pyłochwytnych w pasach drogowych), 2 tys. pnączy i ok. 6 ha łąk kwietnych. W 2016 r. ZZM posadził 2 tys. drzew, ponad 103 tys. krzewów, ponad 2 tys. pnączy.[źródło]
Okazuje się, że Błonia nie będą w całości koszone, część areału ma być łąką (co roku będzie to inna część). Ten obszar ma się stać filtrem dla centrum. Interesujące, chociaż w tym kontekście nieciekawie brzmią doniesienia, na jakie można było trafić w mediach jeszcze kilka kwartałów temu:
Decyzją wydziału kształtowania środowiska w ubiegłym roku w Krakowie pod topór mogło pójść nawet 15,8 tys. drzew. Piszemy: mogło, bo inwestorzy zawsze mogą wyciąć mniej, niż pozwala na to dokument. W praktyce rzadko się to zdarza.
Ale to nie wszystko. - Miejski konserwator zabytków wydał jeszcze pozwolenia na usunięcie 819 drzew i 200 krzewów - dolicza Jan Machowski z biura prasowego urzędu miasta.[źródło]
Dużo, nawet bardzo dużo. Ktoś stwierdzi, że w miejsce tych wyciętych sadzi się zazwyczaj nowe, ale czy te działania rekompensują straty? Czy w szybkim czasie można uzyskać efekt, jaki daje te kilkanaście tysięcy drzew? Przypominam przy tym, że mowa o wycince prowadzonej tylko w jednym roku. Jak pogodzić głód przestrzeni, który zazwyczaj występuje w mieście, dążenie deweloperów, by zdobywać nowe tereny pod inwestycje, z koniecznością utrzymywania zieleni miejskiej, która ogranicza negatywny wpływ smogu? Dróg na skróty raczej nie ma i odradzam takie rozwiązania. Ale z niektórymi pomysłami warto eksperymentować i Kraków się tego nie boi.
Stolica Małopolski chce zainwestować w CityTree - projekt, który wygrał zeszłoroczny Smogathon. Tak pisałem o nim w listopadzie:
Idea CityTree to tworzenie wolnostojących instalacji o wysokości czterech metrów. Mówimy o czymś w rodzaju ściany roślinnej, na której znajdzie się przede wszystkim mech. Ten ma właściwości pochłaniające i wedle słów twórcy, zjada zanieczyszczenia występujące w powietrzu – po prostu zamienia je w biomasę. Ktoś powie, że inne rośliny też to robią i ma rację, miasta walczą ze smogiem m.in. sadząc nowe rośliny. Sęk w tym, że jedne rośliny radzą sobie na tym polu lepiej, innej gorzej – wydajność ma znaczenie. To samo dotyczy rozmiaru. Wspomniana ściana z mchu może mieć ponoć wydajność odpowiadającą 275 drzewom. Niezłe – nie tylko zajmie mniej miejsca, ale będzie też znacznie tańsza. Nie oznacza to oczywiście, że z miast będzie się można pozbyć np. parków i zastąpić je ścianami mchu oraz nowymi blokowiskami – CityTree nie jest alternatywą dla parku. To po prostu zielony filtr.[źródło]
Jeżeli jesteście zainteresowani tym projektem, polecam lekturę przywołanego tekstu. Jednocześnie dodam, że ta instalacja ma zasięg zaledwie kilkudziesięciu metrów i nie "uzdrowi" sytuacji w mieście. Aby odczuć poprawę, należałoby zainwestować w setki podobnych ścian. A to spory wydatek: jedna kosztuje około sto tysięcy złotych, kolejne dziesięć tysięcy to koszt użytkowania CityTree przez jeden rok. Dużo, więc przed ewentualnym wydaniem pieniędzy na więcej ścian, warto sprawdzić, czy to działa przez cały rok i z jakim skutkiem.
Działania zróżnicowane i z pewnością potrzebne. Szkoda, że podejmowane tak późno - smog nie pojawił się wczoraj. z drugiej strony, wypada się cieszyć, że Polacy w końcu zauważyli problem...
Niedawno uruchomiliśmy serwis z Pracą w IT! Gorąco zachęcamy do przejrzenia najnowszych ofert pracy oraz profili pracodawców
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu