Mobile

Koreańska aplikacja Snow walczy ze Snapchatem. W kategorii filtrów wygrywa

Paweł Winiarski
Koreańska aplikacja Snow walczy ze Snapchatem. W kategorii filtrów wygrywa
Reklama

Fenomenu Snapchata już nikt chyba nie stara się wytłumaczyć. Ja się przekonałem, używam i czynnie, i biernie i wreszcie zrozumiałem, że to całkiem fajna alternatywa w stosunku do „klasycznych” serwisów społecznościowych. Tym razem ze Snapchatem zamierzają powalczyć Koreańczycy i jeśli chodzi o filtry, mają sporą szansę na wygraną. Ostrzegam natomiast, że nie ma w nich nic mądrego.

Snapchat to społecznościowa aplikacja pozwalająca wysyłać użytkownikom znikające po odtworzeniu zdjęcia i filmy oraz prowadzić „My Story” - swoistą tablicę, z której treści znikają po 24 godzinach. Tak w skrócie, są bowiem jeszcze duże, sponsorowane materiały i kilka funkcji, których nigdy nie użyłem. Użyłem natomiast filtrów, głównie z ciekawości, nie widzę bowiem w nich większego sensu. Ale muszę przyznać, żę działają dobrze i intuicyjnie. Wystarczy przytrzymać palec na ekranie - tam, gdzie jest twarz - Snapchat ją zeskanuje, a następnie nałoży wybrany przez nas filtr upiększający/przebierający/zmieniający. Proste i często zabawne - przy czym część modyfikacji twarzy pojawia się i znika, często można więc tam znaleźć coś nowego.

Reklama

Na tej samej zasadzie działa koreański konkurent Snapchata, aplikacja Snow. Na dobrą sprawę skopiowano ze Snapchata wszystko, skupiając się jednak na wspomnianych wyżej filtrach - jakby twórcy aplikacji zachęcali do robienia zdjęć selfie, a następnie przepuszczania ich przez nakładki modyfikując wygląd. A jest tego naprawdę sporo i mówiąc szczerze jeszcze nie udało mi się wszystkich sprawdzić. Snow nie wymaga od użytkownika skanowania twarzy, robi to za nas - mam wrażenie, że często lepiej niż Snapchat. O jakości filtrów można jednak dyskutować. Na Snapchacie widać, że ktoś je moderuje, dopuszczając w większości najciekawsze pomysły, Snow idzie natomiast na ilość, katalogując przy okazji poszczególne propozycje.

Poza filtrami Snow posiada również fajnie działający kreator GIF-ów, choć widzę tu kserowanie pomysłu Instagrama (Boomerang), Stories w Snow nie znikają po 24, a po 72 godzinach. Chat w aplikacji zapisuje wiadomości przez 24 godziny, widać więc, że aplikacja stara się dać użytkownikom więcej czasu na zapoznanie się ze wszystkimi treściami. Żałuję, że Snapchat nie działa w podobny sposób, mam czasem wrażenie, że ulotność wiadomości jest minusem i kiedy dostaję coś od znajomego, nie mogę do przesłanych zdjęć czy filmów wrócić.

Podejrzewam, że Snow będą zainteresowani…użytkownicy Snapchata. W związku z tym, że w wysyłanych Snapach można korzystać z galerii/rolki aparatu, można też zrobić i obrobić zdjęcie w Snow, a następnie przesłać je na Snapie. Poza tym twórcy Snow chyba doskonale zdają sobie sprawę z tego, że aplikacja nie ma szans na sukces pokroju pozostałych serwisów społecznościowych i jest w ten właśnie sposób wykorzystywana - dlatego zapewne dodano możliwość dzielenia się treściami na Instagramie, Facebooku czy Twitterze bezpośrednio z poziomu Snow.

Kolejna appka jakich wiele? Nie w kwestii popularności - na rynku azjatyckim Snow została już pobrana 30 milionów razy (od premiery, która miała miejsce we wrześniu ubiegłego roku), zaglądając na polski Google Play też nie jest źle - sklep pokazuje 10 milionów pobrań i średnią ocen 4,0. Komu mogę ją polecić? Użytkownikom Snapchata, którzy używają filtrów - uwierzcie mi, że tu znajdziecie ich zdecydowanie więcej, choć oczywiście część z nich jest bardzo słaba, czuć też trochę różnicę kulturową, co objawia się w dziwnej dla europejczyka estetyce niektórych modyfikacji.

Snow znajdziecie zarówno w Google Play, jak i AppStore.

Reklama

źródło

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama