Felietony

Ostatnia dekada pokazała mi, że jesteśmy skazani na permanentną kontrolę

Jakub Szczęsny
Ostatnia dekada pokazała mi, że jesteśmy skazani na permanentną kontrolę
Reklama

10 lat. To zarazem szmat czasu i... jego bardzo nieduży wycinek. Przy dobrych wiatrach to dla mnie jakaś 1/7, może 1/8 całego życia. 10 lat temu moim największym zmartwieniem była kartkówka z matematyki, dzisiaj natomiast zastanawiam się nad tym, jak wiele zmieniło się w społeczeństwach pod kątem sprawowania kontroli nad nimi. Pewne jest jedno - rozwój nowych technologii wyniósł tę kwestię na zupełnie nowy poziom. Pozornie niezauważenie.

Poprzednie dziesięciolecie bezsprzecznie należało do smartfonów - osobistych organizerów "dla mas". Od roku 2010 te sprzęty udanie wychodziły poza ramy zastosowań biznesowych, udowadniając, że "zwykły człowiek" też może potrzebować telefonu komórkowego, który ma w sobie coś więcej niż funkcję dzwonienia, SMS-wania, robienia zdjęć i grania w proste gry. Repozytoria z aplikacjami wytworzyły kolejny istotny rynek - mobilnego software'u, a stąd już prosta droga do tworzenia się innowacyjnych, kompleksowych usług. Te zaś ułożyły się w mniejsze lub większe ekosystemy, w których na dobrą sprawę musimy funkcjonować - chociażby ze względu na wygodę. Dzisiaj nie wyobrażam sobie życia bez Outlooka, Office'a, Windows, OneNote'a, GSuite w pracy, bankowości internetowej i Androida.

Reklama

Czytaj również: Ty też jesteś winien dezinformacji w mediach

Pozornie darmowa wygoda

Media społecznościowe, skrzynki pocztowe, aplikacje w telefonie. Wiele z nich to propozycje darmowe, jedynie z pozoru niewymagające od nas żadnych opłat. W trakcie poprzedniego dziesięciolecia pojawiły się głosy, że za wszystko, co znajduje się w sieci i zdaje się być darmowe - i tak płacimy. Facebook nie pobiera od nas pieniędzy (zazwyczaj - pomijam tutaj usługi reklamowe), ale chętnie buduje na nasz temat bazy informacyjne. Podobnie robi Google - po to, aby dostarczać reklamodawcom możliwie najlepsze mechanizmy targetowania treści sponsorowanych. Gdziekolwiek byśmy się teraz nie udali w internecie, prawdopodobnie będziemy "obserwowani" przez skrypty śledzące. Miłym akcentem ubiegłego dziesięciolecia jest z pewnością wzrost świadomości internautów w zakresie prywatności, jednak moim zdaniem to jeszcze zbyt mało - zakładam, że bańka informacyjna, w której funkcjonuję to grupa osób bardziej świadomych tego, jak działa internet. Wcale nie łudzę się, że wspomniana grupa reprezentuje większość w społeczeństwie...


Wymieniłem część usług, z których korzystamy wszyscy (albo niemal wszyscy) na co dzień. Czasami bezrefleksyjnie, nierzadko z brakiem zaufania, często z poczuciem ogromnej wygody. Wyobrażacie sobie dzisiaj chodzenie do banku tylko po to, by zrealizować comiesięczne przelewy? A płacenie gotówką - zawsze i wszędzie? (tutaj pewnie znajdą się tacy czytelnicy). Jak byście czuli się w momencie, gdybyście zrezygnowali z takich udogodnień jak nawigacja w trakcie jazdy samochodem do miejsc, w których nigdy nie byliście?

Wygoda, przyzwyczajenia, natychmiastowość - to definiuje nasze przywiązanie do pewnych usług, które poza percepcją niektórych wymagają pewnej, bardzo wysokiej opłaty. Chodzi o naszą prywatność. Korzystając z nawigacji Google udostępniamy gigantowi naszą lokalizację - ten wie, że byliśmy w tej i tej restauracji, w tej i tej przychodni, często odwiedzamy taki i taki sklep. Na tej podstawie buduje nasz profil, który następnie jest elementem reklamowej maszynerii. Płatności bezgotówkowe pozwalają natomiast na zidentyfikowanie naszych codziennych poczynań - bank doskonale wie o tym, co robimy, za co płacimy i ile. W niekorzystnych okolicznościach, do takich informacji dokopią się również służby. Nie łudźcie się, że niektóre komunikatory nas nie podglądają - automaty analizują to, co pojawia się w naszych konwersacjach i dopasowują do tego materiały sponsorowane.

Wstęp do zniewolenia

Wiecie, kiedy człowiek najlepiej znosi niewolę? Wtedy, gdy nie jest jej świadomy. Nowe technologie doskonale nadają się do tego, aby nałożyć na społeczeństwo kaganiec, którego nie sposób odczuć żyjąc normalnie, bez większych refleksji na temat tego jak działa świat. Zdecydowana większość społeczeństwa nie zastanawia się na co dzień nad tym, dokąd to wszystko zmierza, kto zagląda nam w portfele, jaka firma wie o nas więcej niż sobie byśmy tego życzyli. To jest klucz do stworzenia machiny zezwalającej na sprawowanie nad nami permanentnej kontroli.

Spójrzcie na to, jak świetnie rozwiązali to Chińczycy. System punktów społecznych nagradza jednostki przydatne dla ustroju, natomiast bezwzględnie karze te, które nie chcą grać według zasad. Znając zakusy Chin, założę się, że w następnych latach zostanie wdrożona integracja dostępnych tam (bliźniaczych) usług typu: komunikatory, media społecznościowe, płatności z tym systemem. Wiecie, rozmawiasz na tematy "zakazane" w Chinach ze znajomymi? Psioczysz na ustrój i nie szanujesz Mao? Punkciki spadają - nie dostaniesz się do wymarzonej szkoły, oleją Twoje CV w korporacji, nie dostaniesz kredytu na mieszkanie. Wszystko w ramach systemu stworzonego przez człowieka, jednak ten musiał mieć dostęp do reprezentacji swojego zamysłu w formie cyfrowej.

Reklama

Zamierzam zwrócić Waszą uwagę na to, że już nie jesteśmy wolni - niezależnie od tego, czy naszymi danymi rządzi włodarz, czy też jakakolwiek firma informatyczna - funkcjonujemy w atmosferze pewnego zniewolenia. I co najgorsze - nie mamy wyboru. Izolując się od owego zniewolenia, jednocześnie zamykamy sobie drogę do wygodnego życia. Nie da się korzystać z dobrodziejstw nowych technologii bez "sprzedania się". Akceptujesz regulaminy (których nie czytasz), musisz dostosować się do tych realiów. Nie chcesz się stosować? To jest tylko Twój problem.

Tego stanu rzeczy nie zmieni rosnąca świadomość problemu: po pierwsze, postęp w tym zakresie jest zbyt powolny. Po drugie, nikomu tak na dobrą sprawę nie zależy na tym, by jakkolwiek ów stan rzeczy zmieniać. Większości taki układ pasuje - no, może poza okresowymi incydentami związanymi z prywatnością, czy bezpieczeństwem popularnych usług. Na ogół jednak uznaje się, że wszystko jest w porządku. Odwrotu już niestety nie ma.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama