Felietony

Są tacy, co widzą Kononowicza w Senacie. W tle jego sprawy RPO bije się z UODO

Jakub Szczęsny
Są tacy, co widzą Kononowicza w Senacie. W tle jego sprawy RPO bije się z UODO
4

Podchodząc do sprawy Kononowicza sądziłem, że będzie to prostszy temat. Widocznie za bardzo myślę standardami, które nie pasują do polskich realiów. W moim poczuciu, przewidywanym sposobem rozwiązania problemu Kononowicza było zakończenie procederu wyzyskiwania go i pociągnięcie do odpowiedzialności twórców jego tragedii. Wśród tej grupy są natomiast tacy, co widzą go w polskim Senacie i - jak sami mówią - poczynili w tej kwestii już pewne kroki.

Jak zapewne się domyślacie, w głośnej sprawie Krzysztofa Kononowicza nie zmieniło się nic. W dalszym ciągu filmy z jego udziałem, gdzie niezmiennie "towarem" sprzedawanym widzom są: jego nieporadność, proste: hierarchia wartości i potrzeby, wąskie horyzonty połączone ze sporymi aspiracjami, cały czas pogarszające się zdrowie, "niecodzienny" wygląd nierzadko prowokujący drwiny oraz "śmieszne" wypowiedzi samego Kononowicza. Wszystko to niezmiennie wokół tematyki (nie)mycia się, paczek od widzów z nierzadko obraźliwymi podarunkami dla Kononowicza, pieśni kościelnych i... "chrumkania". Kononowicz bowiem ma problem z najwyraźniej górnym odcinkiem układu oddechowego, co powoduje wydawanie dźwięków przypominających wspomniane właśnie "chrumkanie". To, według najwytrawniejszych z wytrawnych widzów jest uznawane za śmieszne tym bardziej, że powszechnie wśród nich Kononowicza nazywa się "knurem".

Krzysztof Kononowicz ma życie jak w "Truman Show" - przeczytaj nasz reportaż na temat jego sytuacji

Trzeba w tym - przydługim, wiem - wprowadzeniu powiedzieć jeszcze jedno. Zmieniła się bowiem bardzo ważna kwestia, jaką jest "stan osobowy" w "uniwersum" - jak to niektórzy nazywają - Kononowicza. Otóż funkcjonowała w nim jeszcze jedna centralna postać: Wojciech "Major" Suchodolski, który był przez wiele lat lokatorem Kononowicza. Po jednej z wielu kłótni, opuścił on Białystok i zamieszkał w Sędziszowie (woj. świętokrzyskie), gdzie był bohaterem znacznie "ostrzejszych" publikacji, w tym patostreamów, na których uwidaczniano przeróżne patologiczne zachowania. 19 czerwca zmarł w okolicznościach, które są obecnie wyjaśniane przez Prokuraturę Rejonową w Jędrzejowie - pojawiło się bowiem wiele wątpliwości w jego sprawie.

Kto normalny uznał, że Krzysztof Kononowicz powinien zasiadać w Senacie?

Mój błąd. Uznajmy, że obowiązującym pytaniem będzie: "Kto uznał, że Krzysztof Kononowicz powinien zasiadać w Senacie?". To Adam Czeczetkowicz. Zdobył rozgłos głównie dzięki skrajnym prawicowym poglądom oraz kontrowersyjnym wypowiedziom. Próbował zaistnieć w polityce, ale "znacznie lepiej", a na pewno z dużo większym rozgłosem, wychodziło mu wystawianie kandydatów na urzędy.

Czeczetkowicz pojawił się na radarze mediów i opinii publicznej w 2006 roku, gdy współtworzył Komitet Wyborczy Wyborców "Podlasie XX wieku" (KWW), w ramach którego Krzysztof Kononowicz startował w wyborach prezydenckich w Białymstoku. Czeczetkowicz pełnił wówczas rolę rzecznika i właściwie suflera Kononowicza, tworząc atmosferę kontrowersji wokół kampanii.

Jednym z punktów jego życiorysu jest wyrok skazujący w sprawie z 2005 roku za rozwieszanie antysemickich plakatów oraz propagowanie faszyzmu. To właśnie wtedy prokuratura postawiła mu pięć zarzutów, a sąd nałożył na niego zakaz opuszczania kraju. Formalne skazanie nastąpiło dopiero w 2010 roku, kiedy to został skazany na 1,5 roku więzienia w zawieszeniu na 3 lata. W 2016 roku ponownie stanął przed sądem, tym razem za rasistowskie odzywki skierowane w stronę polsko-hinduskiego małżeństwa, co skutkowało skazaniem go na pół roku więzienia. W 2021 roku Czeczetkowicz i jego zespół zostali zgłoszeni do prokuratury za antysemicki tekst piosenki, który wykonywali na imprezie antyszczepionkowców w Goniądzu.

Wiele osób z pewnością pamięta głośny reportaż na jego temat w programie "Superwizjer" TVN, który doprowadził do jego zwolnienia z pracy. Czeczetkowicz zdecydował się pozwać stację za rzekome naruszenie swoich praw i domagał się zadośćuczynienia w wysokości 500 tysięcy złotych.

Widać więc, że jest to bardzo wiarygodny człowiek będący w stanie pokierować jakąkolwiek kampanią wyborczą. A może jednak nie? Widocznie Czeczetkowicz nie dogadał się z Kononowiczem w sprawie jego kandydowania na urząd senatora - w jednym z filmów na kanale "Mleczny Człowiek", Kononowicz wskazuje, że wszystko odbyło się bez jego wiedzy i zgody, a sam Czeczetkowicz podjął decyzję o wystawieniu go bez zainteresowania się jego zdrowiem i idącymi za tym możliwościami. Muszę przyznać, że w tej sprawie sam Kononowicz (o ile to bezpośrednio jego decyzja, a akurat tu nic nie jest w stu procentach pewne...) ma więcej pomyślunku, niż Czeczetkowicz. Nie zrozumcie mnie źle, nie jest to przejaw braku szacunku w stosunku do Kononowicza - ale czy wyobrażacie go sobie w roli senatora?

Już nie chodzi o to, co sobą Kononowicz reprezentuje. Tutaj akurat każdy jest w stanie w trzeźwo ocenić to, że Kononowicz nie jest w pełni sił, aby udźwignąć ciężar nie tyle już nawet bycia senatorem, co nawet kandydowania. Poruszanie się sprawia mu problem - cukrzyca zaczyna przeszkadzać coraz bardziej. Bez pomocy innych osób nie jest w stanie swobodnie poruszać się po Białymstoku - widzicie możliwość uczestniczenia przez tę osobę w obradach Senatu?

Wygląda więc na to, że Czeczetkowicz chciał posłużyć się raz jeszcze Kononowiczem do promocji własnych inicjatyw lub jego własnej osoby. Nie widzę innej możliwej motywacji opisywanego człowieka.

RPO walczy z UODO o Kononowicza

Marcin Wiącek - Rzecznik Praw Obywatelskich podjął działania w obronie godności i prywatności Kononowicza, argumentując, że patostreaming narusza ludzką godność oraz prawa do prywatności. Wnioski zostały skierowane do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, Urzędu Ochrony Danych Osobowych oraz Prokuratury Rejonowej w Białymstoku. Rzecznik wskazał, że godność człowieka jest źródłem wolności i praw obywatela, a jej poszanowanie i ochrona leży w gestii władz publicznych, co stanowi fundament konstytucji. Podkreślił, że patostreamerzy nie tylko naruszają dobra osobiste osób występujących w nagraniach, ale także zagrażają dobrom ogólnospołecznym.

Natomiast Prezes Urzędu Ochrony Danych Osobowych stanowczo odrzucił inicjatywę Rzecznika Praw Obywatelskich w kwestii wszczęcia postępowania administracyjnego w sprawie rzekomego naruszenia przepisów o ochronie danych osobowych związanych z publicznym udostępnieniem wizerunku Kononowicza w patocontencie. W świetle przepisów RODO (Rozporządzenie Ogólne o Ochronie Danych Osobowych) - według PUOD - takie postępowanie może być zainicjowane jedynie na życzenie samej osoby, której dane / wizerunek są prezentowane. RPO ma w tym temacie inne zdanie i podnosi m. in. we wniosku, że takie działanie ze strony Kononowicza jest niemożliwe, bowiem ten nie jest w stanie odpowiednio pokierować swoim postępowaniem. Rzecznik dodatkowo zwraca na istotny interes społeczny działania w tej sprawie. Decyzję PUOD zaskarżono.

W sprawie pojawił się wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie, w którym uznano rację PUOD. Sam wyrok jest rozczarowujący, bowiem - jak wskazuje mi na to mój rozmówca, Maciej Psyk, założyciel i redaktor naczelny Wystap.pl - jest on "zdumiewający i rozczarowujący", bowiem zdaje się on niejako zabierać Rzecznikowi Praw Obywatelskiemu status i uprawnienia nadane mu przez Konstytucję:

Niestety, Urząd Ochrony Danych Osobowych ma manierę uciekania od meritum sprawy w różnego rodzaju sztuczne problemy, które rzekomo uniemożliwiają wszczęcie postępowania. Teoretycznie nie broni w ten sposób zgłoszonej mu sprawy, ale w praktyce tak - ponieważ utrzymuje stan, który ktoś już zgłosił jako problem, do czasu ostatecznego wyjaśnienia czy może się nią zająć. A to zajmuje nawet kilka lat. Do tego czasu problem albo sam zniknie, albo straci jakiekolwiek znaczenie. To trochę tak jakby badać czy ktoś zdał maturę po tym jak skończył już studia. (...) Mało tego - w marcu Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie to zaakceptował, wręcz szukając powodów do oddalenia skargi RPO, które znalazł w tworzeniu analogii między RPO a kilkoma tysiącami prokuratorów oraz w przemilczeniu wcześniejszych wyroków potwierdzających wyjątkową, bo zapisaną w artykułach 208-212 polskiej konstytucji, pozycję tego urzędu. Każdy ten wyrok może przeczytać.

Dlatego też, RPO postanowił wnieść skargę kasacyjną. I jest to działanie jak najbardziej zasadne - tyle, że ma ono jedną wadę. Jej rozpatrywanie może naprawdę długo potrwać, a nie działa to na korzyść sprawy, która i tak toczy się zdecydowanie zbyt długo. Spójrzmy na to, co czas robi z bohaterami tego - wątpliwej jakości - "spektaklu". Przykład Wojciecha Suchodolskiego powinien każdego myślącego trzeźwo urzędnika skłonić do prawdziwego działania.

Jest już złożona (skarta - przyp. red.) i ma sygnaturę III OSK 1376/23. Rzecznik słusznie wskazuje, że ten wyrok prowadzi do obezwładnienia jego możliwości skutecznego interweniowania, przerzucając na niego zadania poinformowanego o sytuacji urzędu. Można sobie na przykład wyobrazić, że Policja odmówi zajęcia się sprawą przemocy domowej, bo Rzecznik Praw Obywatelskich nie złożył we wniosku raportu z obdukcji lekarskiej. To jest oczywiste postawienie sprawy na głowie. Apeluję do stowarzyszeń i fundacji broniących praw człowieka o przyjrzenie się tej sprawie i rozważenie wzięcia udziału w sprawie III OSK 1376/23 przedstawiając swoje stanowiska.

- dodaje Maciej Psyk

Wyszło więc na to, że można było w tej sprawie rozpocząć działania PUOD, ale ten ich odmówił z niezwykle trywialnego powodu. I nawet nie wezwał on Rzecznika do uzupełnienia braku w postaci nieznanego adresu osoby, której sprawa dotyczy. Co więcej, argument o zgodzie samego poszkodowanego na rozpoczęcie postępowania jest śmieszny. To zdecydowanie nie jest sprawa, w której sam poszkodowany zwróci się o pomoc, a wymaga tego uzasadniony interes społeczny.

Mam wrażenie, że gdybyśmy żyli w kraju z grona tych skutecznych - sprawa już w ciągu kilku miesięcy (maksymalnie) od momentu jej nagłośnienia na łamach Antywebu byłaby załatwiona i pewnie już byśmy o niej nie rozmawiali. A tak? Jeżeli nie zostanie ona rozpoznana w trybie priorytetowym - będzie czekać na swoją kolej około dwa lata. Jak pokazuje przykład Wojciecha Suchodolskiego - nie opłaca się czekać. Ten człowiek już w rok po publikacji na AW zmarł, a bezpośredniej przyczyny tego faktu upatruję we właśnie patocontencie.

Przyznam szczerze, że ta sprawa mnie niesamowicie męczy. W tym kraju to jak odbijanie się od ściany. Urzędnicy tworzą problemy, z którymi potem bohatersko walczą, albo dają im się rozwiązać "samodzielnie" - przecież obywatel może dać sobie spokój (lub umrzeć), a rzecznicy też się przecież zmieniają. Ci, którym powinno zależeć na mądrym rozwiązaniu problemu (patrzę tu na Google: operatora YouTube, który - w osobie polskiego oddziału - "obraził się na mnie i nie odpowiada na jakiekolwiek moje maile) Natomiast ludzie, którzy dotychczas deklarowali pomoc w sprawie, czy też publicznie mówili o tym, "jak to bardzo nie chcą w swoim mieście patologii" - wolą załatwiać tego typu sprawy poprzez oddawanie moczu na czyjeś drzwi, rzucanie kebabem w prezesów lichych fundacji, czy pokazowym wydzieraniem się na pogrzebach. Całe szczęście, że następnie są potem kompromitowani w słusznych (z uwagi na ich postępowanie) sprawach sądowych, gdzie konfrontuje się ich z własnymi czynami. Wszystko to robią nie po to, aby sprawę rozwiązać, a po to, by realizować swoje prywatne cele wynikające z przeróżnych deficytów.

Grafika wprowadzająca: klatka z filmu "Czy mógłby wychrumkać Barkę? (Q&A)", autor: Mleczny Człowiek @ YouTube zgodnie z art. 29 - Dz.U.2021.0.1062 t.j. - Ustawa z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu