Pod koniec zeszłego tygodnia Garmin zaprezentował nowe zegarki z rodziny Forerunner. Modele 970 i 570 sporo zamieszały, ale przeglądając pierwsze recenzje, nie widzę entuzjazmu, który bardzo skutecznie dusi nowy cennik.

Seria Forerunner to dla Garmina jeden z najważniejszych segmentów, zaraz obok flagowego Fenixa. Nic w tym dziwnego, jak do tej pory te modele zegarków zbierały bardzo dobre opinie. Wielu profesjonalistów i amatorów wykorzystuje je w swoich treningach biegowych, rowerowych czy triathlonowych. Dlatego z wielkimi nadziejami czekaliśmy na premierę nowych modeli. I niestety już dzisiaj mogę powiedzieć, że Forerunner 970 i 570 po prostu zawodzą, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę ich cenę.
Chcesz więcej danych? To zapłać
Polubiłem Garmina za sprawą długiego czasu pracy na baterii oraz liczby różnorodnych pomiarów jakie wykonuje podczas treningów. Uwielbiam wszelkiego rodzaju statystyki i dane, a Garmin daje wgląd w wiele aspektów biegania czy jazdy na rowerze. I fajnie, że w modelach Forerunner 970/570 pojawiły się dodatkowe informacje dotyczące obciążenia podczas biegu czy sugestie jaki dystans powinniśmy pokonywać tygodniowo. Szkoda tylko, że część z nich jak chociażby efektywność biegu (Running Economy) dostępna jest tylko jeśli sparujemy zegarek z najnowszym pasem piersiowym - HRM600, który wszedł do sprzedaży razem z nowymi zegarkami. Dorzucanie ponad 700 złotych dla kilku statystyk to dla mnie nic innego jak skok na kasę. Już chyba lepiej by było jakby Garmin schował te nowe opcje za swoją subskrypcją - Connect+.
To jednak tylko część problemu. Forerunner 970 to w zasadzie to samo co Fenix 8. Ma ten sam ekran, te same możliwości, te same mapy, a nawet wbudowaną latarkę czy mikrofon i głośnik. I to akurat dobra wiadomość, bo teraz nie ma potrzeby wydawać ponad 4000 złotych na flagowy model. Mimo tego wydaje mi się, że cena na poziomie 3200 złotych jest trochę przesadzona. Owszem, mamy tytanową ramkę wokół wyświetlacza i szafirowe szkło, ale obudowa nadal jest z tworzywa. Do tego poprzedni model - Forerunner 965 kosztuje blisko 1000 złotych mniej, a oferuje niewiele mniej. Garmin w kolejnym nowym produkcie mocno podniósł cenę i powoli odskakuje swoim rywalom. Apple Watch, Samsung Galaxy Watch czy OnePlus Watch są znacznie tańsze, a pod wieloma względami wcale nie odstają.
I to co mniej najbardziej boli w przypadku modeli 970/570, to brak opcji z wyświetlaczem MIP. Nie zależy mi na wysokiej rozdzielczości ekranu tak bardzo jak na czasie pracy. Pod tym względem Forerunner 970 jest słabszy niż model 965 (również z AMOLED) nie wspominając już nawet o leciwym FR955 z ekranem MIP. Brak opcji z tym wyświetlaczem to moim zdaniem spore niedopatrzenie, ale wygląda na to, że Garmin całkowicie porzucił już ich rozwój i w najdroższych modelach będzie oferował tylko AMOLEDa. Szkoda, bo MIP ma wiele zalet, a mniejsze zużycie energii to tylko jedna z nich. Ciężko mi nazwać premierę tych zegarków udaną i nie jestem w tej opinii odosobniony. Zmiany w modelach FR 970/570 pod kilkoma względami poszły w dobrym kierunku, ale to tylko ewolucja, która powinna być wyceniona podobnie jak poprzednicy, a nie 0 20-30% drożej.
Nie wiem jak wy, ale ja nie poczułem potrzeby przesiadki z Fenixa 7, a jeśli MIP odejdzie w zapomnienie to chyba zostanę przy nim przez wiele kolejnych lat.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu