Jesteśmy po konferencji Apple, którą wielu nazywa nieco kuriozalną. Nawet córka Steve'a Jobsa (która żadnym autorytetem nie jest, ale...) uważa, że tegoroczne urządzenie nie różni się niczym od poprzedniej generacji. I rzeczywiście coś w tym jest. Nie czuję potrzeby kupowania nowego telefonu. Problemem jest nie tylko brak innowacji, ale i naprawdę absurdalne ceny.
Absurdalne ceny w przypadku starszych urządzeń, które w czasie konferencji podrożały - wynikają wprost z tego, co dzieje się na świecie. A właściwie z tego, co dzieje się w Polsce. Wzrost cen poprzedników w sklepie Apple, a także galopujące ceny w porównaniu do poprzednich premier (iPhone 14 Pro to 6,5 tys. w porównaniu do 5200 przed rokiem za korespondujący model). Nasza waluta bardzo mocno się osłabiła i Apple doskonale o tym wie. Gigant zamierza zarobić konkretne pieniądze, a pikujący złoty mógłby mu w tym przeszkodzić. Stąd ceny, które generalnie wystraszyły wiele osób.
Podstawowe iPhone'y niekoniecznie pokazały coś nowego. Ten sam procesor, co w poprzednim roku, ten sam nudny notch. Ale już wersje Pro, bardziej przekonują do tego, aby zajrzeć do portfela. Nie przekonują w pełni, ale mogą pochwalić się znacznie lepszymi argumentami. "Dynamiczna Wyspa" (Dynamic Island), czyli sposób na wykorzystanie otworów w ekranie (czujnik zbliżeniowy pięknie schowano pod ekranem, natomiast czujnik FaceID i aparat cały czas mają "na sztywno" wycięcia w wyświetlaczu) łączy w sobie ciekawe rozwiązania pod kątem UX i UI. Naprawdę miło mi się oglądało tę część konferencji i wtedy naprawdę poczułem ten "amazing". Apple pięknie szykuje się na moment, w którym w telefonach komórkowych znajdą się sensory schowane pod ekranem, a jego części będą wygaszać się w momentach użycia czujników. Ma to sporo sensu i to muszę jak najbardziej pochwalić.
Jednak jest to zaledwie jeden argument za tym, aby zaopatrzyć się w iPhone'a 14 Pro. Stabilizacja w wideo to dla mnie za mało, choć bardzo mi to zaimponowało. Większa matryca z niemal 50 megapikselami - fajnie, ale w dalszym ciągu to jeszcze nie to. Obiektyw telefoto? No, super - niemniej cały czas nie czuję przemożnej potrzeby kupowania nowego telefonu. Najbardziej interesowało mnie to, kiedy pojawi się iOS 16 i jestem ucieszony tym, że długo nie poczekam. Do 12 września raczej dam sobie radę z atmosferą oczekiwania na aktualizację oprogramowania w telefonie.
Apple nie przekonuje do siebie wymagających
Napisałem już o tym, co Apple musiałoby pokazać, abym podjął decyzję o zakupie nowego urządzenia "na hurra". Jeszcze przed konferencją byłem pewien, że kolejny telefon od giganta raczej nie skłoni mnie do takiego kroku. To nie jest tak, że jestem zawiedziony. Zwyczajnie wiem, ile warte są moje pieniądze i potrafię ocenić, czy nowinka na rynku jest warta moich pieniędzy. Aby zaopatrzyć się w model Pro, musiałbym dosyć mocno "popsuć" własny budżet. A przecież nie o to chodzi.
Apple najpewniej nas nieco zaskoczy dopiero za rok i wtedy zmiany będą całkiem dobrym powodem ku temu, aby zmienić swoje dotychczasowe urządzenie. W tym roku Cupertino się to nie udało, ale jak zwykle - zarobią oni kupę pieniędzy. Baza lojalnych klientów to najlepsze co mogło się zdarzyć Apple. Za każdym razem znajdzie się niemała rzesza odbiorców, którzy zechcą mieć najnowsze urządzenie. Powód takiego kroku jest nieistotny.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu