Filmy

Kino umiera? Wyniki filmowych hitów raczej temu przeczą

Maciej Sikorski
Kino umiera? Wyniki filmowych hitów raczej temu przeczą
Reklama

Pod koniec ubiegłego roku kino obchodziło 120 urodziny. To już solidny wiek, mamy do czynienia ze staruszkiem. Ów staruszek od jakiegoś czasu jest wys...

Pod koniec ubiegłego roku kino obchodziło 120 urodziny. To już solidny wiek, mamy do czynienia ze staruszkiem. Ów staruszek od jakiegoś czasu jest wysyłany na emeryturę. Jedni twierdzą, że przegrywa z telewizją jakościowo, drudzy przekonują, że nie wytrzyma finansowo starcia z Internetem, jeszcze inni przywołują nowinki w stylu VR i zapewniają, że to może być cios dla kina. Sale pustoszeją. Sęk w tym, że dzieje się to tylko w teorii - w rzeczywistości przyciągają one miliony widzów. O tym, że kino ma się dobrze, świadczą chociażby wpływy generowane przez hity ostatnich lat.

Reklama

Pewnie słyszeliście, przynajmniej raz, że kino umiera. Na różnych płaszczyznach: jakościowej, finansowej czy pod względem zróżnicowania tematycznego. Sam trafiam na jego nekrologi co kilka miesiecy. I muszę przyznać, że kino nie ma już tej pozycji, co kiedyś, w czasach, gdy nie istniał Internet, a telewizja była słabsza. Złotych czasów kina musielibyśmy szukać w odległej przeszłości. Ale czy to oznacza, że dzisiaj kino dogorywa? Zwłaszcza finansowo? Od kilku tygodni obserwuję zamieszanie wokół nowej odsłony Gwiezdnych Wojen, m.in. wypatruję doniesień dotyczących pieniędzy zarobionych przez film i ciężko w tym przypadku mówić o słabych wynikach. Koszty produkcji zwróciły się w pierwszy weekend, potem na konto wpływały kolejne setki milionów dolarów. Efekt jest taki, że film zarobił już grubo ponad miliard dolarów. Tak, mowa o wpływach z kina.

Ktoś stwierdzi: ok, to dotyczy Gwiezdnych Wojen, sprawa była do przewidzenia, mnóstwo ludzi czekało na kontynuację sagi, zainteresowanie filmem nakręcano przez kilka kwartałów... To po prostu nie mogło się nie udać. Ale jedna jaskółka wiosny nie czyni. Tylko czy rzeczywiście mowa o jednej jaskółce? Trafiłem na zestawienie 15 największych hitów box-office'owych, czyli filmów, które ściągnęły do kin rzesze widzów i pozwoliły twórcom zarobić krocie. Co rzuca się w oczy na tej liście? Czas wejścia filmów do kin. To głównie obrazy z tej dekady, spora część ma kilka kwartałów.

Na pierwszym miejscu znajdziemy Avatara, który najświeższy nie jest, dwójka to obraz sprzed blisko dwóch dekad (mowa o Titanicu), ale miejsca trzecie i czwarte to już zeszłoroczne filmy. W tym wspomniane Przebudzenie mocy, które pojawiło się w kinach pod koniec roku i jeśli dobrze pójdzie, zdoła ono jeszcze poprawić swój finansowy wynik, może wdrapie się na szczyt podium. Po kolejnych miejscach widać, że duże pieniądze zarabiają filmy z różnych gatunków: jest SF, jest fantasy, jest animacja czy sensacja. Przeważają oczywiście blockbustery, obrazy stawiające na efekty, produkcje, które trzeba zobaczyć w kinie, ale są od tego wyjątki. Skyfall czy Minionki poradzą sobie i bez kina, jego zdolności do wzmacniania efektów.

Ale przyjmijmy, że motywem przyciągającym dzisiaj ludzi do kina są właśnie efekty, których nie odda nawet najlepszy zestaw kina domowego. Czy to umniejsza wyniki wykręcone przez filmy z zestawienia? Nie, pokazuje po prostu, że jest obszar rozrywki, który trudno będzie zastąpić. Telewizja czy serwisy VOD mogą robić świetne rzeczy, produkować filmy czy seriale wbijające w fotel, ale pewnych rzeczy nie przeskoczą. Nie będą pakować kasy w efekty, bo wiedzą, że to nie ma sensu, widz nadal poszuka tego w kinie. Nie zmienią tego ani piractwo, ani rozwój YouTube'a czy rozprzestrzenianie się Netfliksa.

Co będzie potem, w dłuższej perspektywie? Cóż, tego nie wie nikt, ale gdybym miał stawiać pieniądze i zakładać się czy np. wirtualna rzeczywistość zagrozi kinom, to obstawiłbym, że nie zagrozi. Bo to jest inna forma przeżyć, może być bardzo atrakcyjna i wciągająca, lecz nie da tego, co kino. W efekcie, w kolejnych latach premierę powinny mieć nowe filmy generujące miliardy dolarów przychodów w ramach box office. Jeśli nie kolejne części Gwiezdnych Wojen, to obrazy bazujące na komiksach. Oby pojawiło się przy tym coś świeżego...

PS Pisząc o Titanicu, trudno pominąć ten motyw ;)

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama