Kino

Philips chce uratować świat przed nielegalnym nagrywaniem filmów w kinach

Marcin Hołowacz
Philips chce uratować świat przed nielegalnym nagrywaniem filmów w kinach
Reklama

Osobiście się czymś takim nie zajmuję, ale są ludzie, którzy inwestują miliony w tworzenie filmów, które następnie są emitowane w kinach. Właśnie ci ludzie są wyjątkowo zniesmaczeni faktem, iż istnieje coś takiego jak piractwo, bo podobno tracą przez to grube miliony. Tak jak wspominałem na początku, nie zajmuję się produkcją filmów, więc trudno mi ocenić jak to faktycznie jest z tymi milionowymi stratami i ich przyczyną… mogę co najwyżej podzielić się tym jak to wygląda po mojej stronie.

Nie jestem producentem filmowym, ale jestem widzem

Nie byłem w kinie już od dawna i w ogóle mnie do tego nie ciągnie. Po prostu źle mi się tam ogląda… ciągle ktoś chrupie, szeleści, zerka na telefon, rozmawia, śmieje się, krzyczy itd. Wiem, że wielu osobom to nie przeszkadza, a tak poza tym, to w kinie właśnie tak ma być, bo od tego jest. Ok, nie będę się kłócił co do tego jak powinno być w kinie - po prostu stwierdzam, że mnie się w tych warunkach źle ogląda… psuje mi to całą przyjemność z filmu, więc zdecydowanie bardziej wolę sobie coś zobaczyć z dużym opóźnieniem, ale za to w ciszy i spokoju (zresztą kto powiedział, że oglądanie filmów to wyścig? Można coś obejrzeć nawet 2 lata po premierze i to wciąż będzie ten sam film). Podsumowując, kino na mnie nie zarobi przez panujące w nim warunki, ale np. za płytę Blu-ray już zapłacę. Jednak nie zmienia to faktu, że istnieje jeszcze inny problem… a jest nim piractwo.

Reklama

Złe piractwo i źli ludzie

Źli ludzie nagrywają filmy kamerą w kinie, a inni źli ludzie je później oglądają! Świat jest pełen takich złoczyńców, więc koniec końców musi dojść do tych milionowych strat. Jak już wspominałem wyżej, mam swoje preferencje co do oglądania filmów i… trudno jest mi sobie wyobrazić, żebym oglądał film nagrany kamerą w kinie. Zwyczajnie byłoby mi szkoda skazywać się na seans wątpliwej jakości, bo przecież to ma być przyjemność, a nie udręka…

Philips chce zwalczać piractwo

Tak czy inaczej, takie nagrania podobno cieszą się ogromną popularnością, a co za tym idzie, ktoś na tym traci. Philips wpadł na pomysł, który może przyczynić się do ograniczenia tego zjawiska, poprzez utrudnianie nielegalnego nagrywania w kinach. Jak? Będą świecić w ludzi diodami… Tak zwane ambient lighting to efekt polegający na tym, że dodatkowe diody znajdujące się w otoczeniu widza będą sobie świecić w sposób, który jest powiązany z wyświetlanym filmem. Dzięki zastosowaniu odpowiedniej modulacji (pre-determined modulation frequency) nielegalna kamera nie będzie mogła właściwie nagrać seansu, czego odczuwalnym efektem będą poziomie linie występujące na nagraniu, co sprawi, że jego jakość będzie wątpliwa.

To dodatkowe światło nie powinno przeszkadzać widzom, ponieważ będzie stanowić… przedłużenie tego co widzą w filmie. Jest to zainspirowane opracowanym przez Philips „Ambilight”, a więc powinno być dodatkową atrakcją, która teoretycznie pozwala się bardziej wczuć w to co oglądamy, a przy okazji może utrudniać życie tzw. piratom. Ciekawe jak ten patent sprawdziłby się w rzeczywistości?

Źródło

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama