Wydawać by się mogło, że każdy kolejny, lepszy wynalazek z danej kategorii wypiera poprzedni. Świat technologii jest pełen takich przykładów, wystarczy spojrzeć na odtwarzacze mp3 czy aparaty cyfrowe, które zniknęły z powszechnego użytku i trafiły w ręce pasjonatów i entuzjastów. Wszystkim zaletom usług streamingowych wciąż opiera się kino.
Najnowsze produkcje, niedostępne poza salą kinową w pierwszych tygodniach od premiery, mogłyby być uznane za jedyną przewagę multipleksów nad własną wygodną kanapą i seansami w domowym zaciszu, lecz to jak kino zmieniło się na przestrzeni ostatnich lat powoduje, że srebrny ekran radzi sobie równie dobrze w okresach, gdy repertuar nie jest pełen głośnych hollywoodzkich tytułów.
By poznać tę sytuację od środka, z perspektywy gospodarza, zdecydowałem się uzyskanie informacji u źródła. Podczas rozmowy z Prezesem Zarządu Multikino Media – Mariuszem Spiszem – poruszyłem te najczęściej pojawiające się podczas dyskusji o kinach punkty. Bywając regularnie na seansach zauważyłem, że ostatnie kilkanaście miesięcy było niezwykle udanym okresem dla branży kinowej – częściowo odpowiadały za to takie hity jak chociażby 50 twarzy Greya, Spectre i Gwiezdne Wojny, które o północy zdołały ściągnąć do kin setki tysięcy osób w całej Polsce, a przedsprzedaż biletów startowała aż 3 miesiące przed debiutem kinowym. Ale nie tylko hollywoodzkie produkcje zdołały przyciągnąć widzów do kin. Z ogromną ciekawością wybrałem się na pokaz specjalnego odcinka Sherlocka, który zorganizowano na tygodniu o dość późnej porze. Zupełnie nie spodziewałem się tak ogromnego zainteresowania – do kin wybrało się wtedy ponad 21 tysięcy osób! Sam epizod mnie specjalnie nie zachwycił, lecz byłem zdumiony jak mnóstwo osób wybrało się do kina zobaczyć coś, co niedługo później było dostępne w sieci i za kilka dni można było obejrzeć w telewizji.
Takie specjalne wydarzenie wpisuje się w trwający od pewnego czasu trend o określany mianem „event cinema”. Kina wkraczając do ery cyfrowej otworzyły przed sobą i widzami zupełnie nowe możliwości, dlatego do takich wydarzeń jak to z Benedictem Cumberbatchem w roli Sherlocka powinniśmy się zacząć powoli przyzwyczajać. Jak zaznaczył Mariusz Spisz, telewizja wciąż ma pewne obawy wobec takiej współpracy, lecz wierzy, że z czasem podejście będzie to ulegało zmianie. Asortyment nietypowych (w kontekście sali kinowej) treści wciąż rośnie i pewne granice zostają wręcz zacierane na naszych oczach. Spektakle, opery, balety odbywające się w odległych krajach są rejestrowane w fantastycznej jakości obrazu oraz dźwięku, by następnie stać się dostępnymi dla polskiego widza niemal na wyciągnięcie ręki. Bardzo silną kategorią wśród specjalnych wydarzeń w kinie jest też sport – nasza dyscyplina narodowa, czyli piłka nożna, coraz częściej gości na dużym ekranie. Rozgrywki piłkarskiej Ligi Mistrzów cieszą się niesłabnącym zainteresowaniem, Euro 2012 rozgrywane na boiskach w Polsce i Ukrainie w kinach obejrzało ponad 40 tysięcy osób, a przecież zdarzają się też transmisje z innych aren, na przykład bokserskich ringów.
Wymieniane przeze mnie jako ostatnie, ale nie najmniej istotne są zapisy koncertów – do zobaczenia (a właściwie usłyszenia) są najczęściej uważane za legendarne wydarzenia sprzed kilkudziesięciu lat, ale i również te z ostatnich miesięcy. W pamięci mam jedyny, niepowtarzalny koncert Led Zeppelin z Londynu w 2007 roku, który także był wyświetlany w kinach limitowaną liczbę razy. To zupełnie nowy, wciągający format w repertuarze kinowym, dlatego nikogo nie powinny zaskakiwać ciągłe starania organizatorów w celu organizacji kolejnych wydarzeń tego typu. Na uwagę zasługuje też popularny ENEMEF – nocne maratony filmowe. Dwukrotnie uczestniczyłem w takim wydarzeniu (Noce Batmana!) i za każdym razem sale bywały pełne (przynajmniej na początku maratonu;). Według statystyk największym sukcesem okazał się całonocny pokaz trylogii Hobbita, który do multipleksów w całej Polsce ściągnął ponad 40 tysięcy osób. Na maratony jesteśmy zapraszani regularnie i nic nie wskazuje zaprzestania ich organizacji. To tylko potwierdza zainteresowania widzów, którzy doceniają możliwość (najczęściej ponownego) obejrzenia całej serii filmowej w kinie, wybierając ją ponad domowy seans.
Comiesięczne zobowiązania, czyli po prostu subskrypcje, to coraz częściej wykorzystywana metoda rozliczeniowa. Czy i kino powinno iść w tym kierunku? Zdaniem Mariusza Spisza znacznie korzystniejsze i bardziej atrakcyjne dla widzów są cyklicznie dostępne promocje, w ramach których ceny biletów stają się zauważalnie tańsze. Cinema City zdecydowało się na utworzenie oferty Unlimited, lecz według zebranych we mnie informacji, nie cieszy się ona wyjątkowo dużym zainteresowaniem wśród typowego widza – ten bowiem odwiedza kino raz czy dwa razy w miesiącu, a to zbyt rzadko, by docenić oszczędności płynące z obowiązującej przez 12 miesięcy umowy. Multikino również ma pewne doświadczenia z taki programem – karnet wakacyjny zorganizowany wspólnie z Grouponem oraz przygotowana we współpracy z nc+ oferta najwyraźniej nie spełniły pokładanych w nich oczekiwań, lecz nie jest wykluczone, że w przyszłości temat znów stanie się obiektem rozważań. To wszystko mnie odrobinę zaskakuje, gdyż byłem przekonany, iż to właśnie abonament umożliwiający nielimitowaną liczbę wizyt na seansach w miesiącu będzie receptą na zarzuty wobec zbyt wysokich cen biletów. Polacy nie odwiedzają jednak kin na tyle często, by mogli z czystym sumieniem decydować się na roczne zobowiązanie. Przynajmniej na razie.
Podczas rozmowy nie mógł zostać pominięty temat reklam, które widzowie oglądają zaraz przed projekcją. Również w tym obszarze Multikino zamierza odrobinę namieszać, o czym pisałem w styczniu 2016 roku. Interaktywne bloki reklamowe mają przełożyć się na stworzenie materiałów promocyjnych, które pozwolą zdobywać różnego rodzaju nagrody poprzez rywalizację z innymi widzami. Mogą to być zwykłe quizy, ale w grę wchodzą także zręcznościówki. Jeżeli nie mamy ochoty uczestniczyć w rozgrywce, to nikt nie będzie nas do tego zmuszał, natomiast ci którzy chcą „skrócić” sobie czas oczekiwania na film mogą to zrobić właśnie w ten sposób.
Wizja prezentuje się więc intrygująco, pytanie jak wielu reklamodawców zdecyduje się na inwestycje w tego rodzaju akcje reklamowe i jaka część widzów rzeczywiście zechce wziąć w nich udział? Program odniósł już sukces na przykład w Kanadzie, gdzie odnotowano wzrost frekwencji przed filmem. Czy takie działania przełożą się na podobne rezultaty także i u nas? Cieszy mnie zapał Multikina i pozytywny nastrój z jakim podchodzą do tego projektu. Reklamy poprzedzające seanse prawdopodobnie nigdy nie znikną, dlaczego więc nie spróbować uczynić je ciekawszymi?
By móc prowadzić zupełnie nowe kampanie, w salach Multikin w całej Polsce zagościły hotspoty Wi-Fi oraz… beacony, by docierać do potencjalnych klientów, gdy ci znajdą się w okolicy multipleksu. Powodzenie tego programu również stoi pod znakiem zapytania, ponieważ zbyt natarczywe komunikaty o promocjach mogą zniechęcać – odpowiednie wyważenie liczby wysyłanych powiadomień oraz ich atrakcyjność będą kluczowe.
Pomimo pogłosek o końcu epoki aplikacji mobilnych, to właśnie one wciąż odgrywają istotną rolę w dostarczaniu informacji i pośredniczą w transakcjach, których dokonują użytkownicy smartfonów. Od 10% do 15% sprzedaży biletów online stanowią transakcje dokonywane poprzez aplikacje – to wynik satysfakcjonujący Multikino, tak samo jak liczba pobrań przekraczająca 270 tysięcy (w 2015 roku), dlatego postanowiono ułatwić sam proces płatności poprzez wprowadzenie kolejnej metody, którą są szybkie przelewy. Co ciekawe, nie powinniśmy oczekiwać wdrożenia systemu rezerwacji do aplikacji mobilnych, a z jego obecności w przeglądarce należy się tylko cieszyć – większość zachodnich sieci kinowych już z niego zrezygnowała, bądź wprowadzono drobne opłaty za rezerwacje. Polscy widzowie przywykli do darmowych rezerwacji online i nigdzie się one nie wybierają.
2016 to trzeci rok z rzędy, gdy odnotowuje się wzrost liczby odwiedzających w kina. 2015 zamknięto wynikiem około 45 milionów, co było o 10% lepszym rezultatem względem roku poprzedniego - w 2014 po raz pierwszy przekroczono barierę 40 milionów. Druga połowa tego roku zapowiada się dla kinomaniaków znakomicie i spodziewany jest wynik na poziomie 50 milionów gości multipleksów Multikina. Przed nami fantastyczne premiery: historia ze świata Gwiezdnych Wojen – Łotr 1, Doctor Strange, Legion Samobójców czy Star Trek. To oczywiście te, na które ja czekam najbardziej. Polacy nie zachłysnęli się dostępnymi w sieci materiałami, wciąż chętnie odwiedzają kino - najbardziej aktywną grupą wiekową jest ta pomiędzy 15 i 30 rokiem życia i stanowi ponad 60% całości (badania Millward Brown).
Same multipleksy nie stoją w miejscu, lecz cały czas starają się zaoferować coś nowego, uatrakcyjnić przeżycia, które towarzyszą wizytom w kinie i wsłuchują się w nasze potrzeby. Jedni stwierdzą, że nie jest to wcale potrzebne, drudzy zaś będą zachwyceni rozszerzaniem repertuaru o nietypowe seanse. Kino nadal kojarzymy przede wszystkim z filmami lecz nie widzę przeszkód, by któregoś dnia oferta wydarzeń specjalnych przestała ustępować właśnie repertuarowi filmowemu.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu