Kina powstają w małych miastach, w tych dużych jest ich zatrzęsienie. Ale do których warto chodzić?
Dlaczego warto chodzić do kin studyjnych i czy multipleksy mają jeszcze jakieś zalety
Kina studyjne nie są już kompletną niszą. Nie muszą kisić się w najdalszych dzielnicach wielkich miast, licząc na minimalny zysk. Fani kina je doceniają i pozwalają im całkiem nieźle prosperować. Oczywiście nie stało się też tak, że wyparły multipleksy. Wątpię, że to kiedykolwiek nastąpi. Wielkie sieci kin mają zbyt wiele zalet, którymi nie mogą poszczycić się kina studyjne. Na szczęście te drugie również mają cechy, którym brakuje gigantom.
Małe kino, czy pamiętasz małe, nieme kino?
Zacznijmy może od multipleksów. To właśnie tam najbardziej lubię chadzać na filmy pełne akcji i efektów specjalnych. Jak już oglądać nowe Gwiezdne wojny czy film od Marvela, to najlepiej w Imaxie, który akurat we Wrocławiu jest dzięki Cinema City. Z własnego doświadczenia stwierdzam, że to najbardziej zadbana sieć kin i najmniej odrzucająca, ale to może tylko mój pech. W Multikinie zbyt często trafiałam na bałagan i zapach spalonego pop-cornu i odechciało mi się tam chodzić. W dużych miastach nie ma problemów z dostępem do kin z salami z bardzo dobrą jakością dźwięku i obrazu. Są wspomniane Imaxy, sale z Dolby Atomos, ScreenXy czy nawet 3 i 4D. Każdy może wybrać coś idealnego dla siebie. W kinach studyjnych również obejrzymy te głośne i kolorowe filmy, ale będzie to... normalniejsze doświadczenie. Wielki ekran to czasami za mało.
Wspomniany spalony pop-corn nie musi być wadą. Wystarczy go nie przypalać. Sama raz na jakiś czas lubię wziąć sobie zestaw w barze kinowym. Przekąski najlepiej pasują mi właśnie do filmów efekciarskich, więc tym lepiej, że chadzam na nie do multipleksów. Oczywiście tu automatycznie nasuwa się znaczna wada, a mianowicie ceny tychże zestawów. To jednak kwestia kompletnie opcjonalna, nikt nie zmusza widzów do kupowania sobie jedzenia. Jeśli ktoś ma ochotę na uszczuplenie portfela, śmiało. W szerokim menu każdy znajdzie coś dla siebie. Kina studyjne zazwyczaj pozbawione są tego typu atrakcji, co dla niektórych może być oczywiście zaletą. Niektórych drażnią dźwięki i zapachy dobiegające z sali. Oczywiście do sali kina studyjnego wciąż można wnieść sobie pół Żabki w plecaku czy torbie, ale jest to rzadszy precedens.
Bilety do kina niby są za drogie, a kupujemy je na potęgę
Ceny są kwestią sporną. W multipleksach zazwyczaj jest po prostu drożej. Jeżeli jesteśmy dorosłą osobą, która chce wybrać się do kina w weekend, to nie mamy lekko. Musimy przygotować się na wydatek 30 złotych i nie ma zmiłuj. We wszystkich wielkich sieciach są jednak promocje. Środa z Orange, wtorek dla emerytów, poniedziałkowe poranki, czwartek z psem i piątek na kacu - jeżeli tylko uważnie prześledzimy cennik kina i dopasujemy go do swoich planów, możemy zaoszczędzić. Multikino w coraz większej liczbie miast wprowadza bilety po 14,90 zł na stałe, a Cinema City ma abonament, który opłaca się, jeśli chodzimy do kina co najmniej dwa razy w miesiącu. W kinach studyjnych średnia cena za bilet jest tańsza. Dodatkowo niektóre z nich również oferują promocje dzienne. Żeby chodzić do kina jak najmniejszym kosztem trzeba się po prostu postarać, przejrzeć promocje i dopasować grafik tygodnia do samego wyjścia. Ale da się. Zarówno w multipleksach jak i kinach studyjnych.
Zawsze wybiorę kino zamiast VOD i jest ku temu coraz więcej okazji
Największymi zaletami kin studyjnych są dla mnie: repertuar oraz klimat. Wiele niszowych filmów z Polski i ogólnie spoza Hollywood możemy obejrzeć tylko w takich miejscach. Nie są to wybuchowe produkcje pokroju Marvela, ale wiele z nich zasługuje na uwagę i aż szkoda, że nie mają szans przebić się do większej publiczności. Często są to filmy zwane przez snobów ambitnymi. Umówmy się, że po prostu częściej są to dramaty niż kino akcji. To kina studyjne uczą nas specyfiki filmów europejskich, odkrywają przed nami nowe gwiazdy i pozwalają się wyciszyć. Chociaż może ta ostatnia cecha to bardziej kwestia klimatu? W takich miejscach jest po prostu spokojniej. Zazwyczaj nie ma wielkich rodzin z krzyczącymi dzieciakami, bo one lądują w multipleksach. Rzadziej trafiają się przypadkowi widzowie, często odnoszę wrażenie, że kultura oglądania stoi na wyższym poziomie. Oczywiście zdarzają się też przesadni hipsterzy i snobi, ale to na szczęście margines. W kinach studyjnych jest też mniej reklam. Blok nie trwa pół godziny i często poza zwiastunami prezentuje reklamy związane z samym kinem, okolicznymi festiwalami, kulturą czy miastem, w którym kino się znajduje. Zdecydowanie milej ogląda się to niż tańczące parówki.
Nie ma ideałów. A może jednak...?
Kina studyjne i multipleksy mają liczne zalety, ale i sporo wad. Większość z nich jest kwestią w pełni subiektywną. Każdy z nas ma własne preferencje i to, co nam bardzo przeszkadza, może być kompletnie obojętne dla naszego znajomego. Polecam oczywiście chodzić do każdego rodzaju kin, żeby zyskać pełnię doświadczeń. Możecie też dać sobie szansę i wybrać się parę razy do kina, w którym zazwyczaj nie bywacie. Krótki eksperyment, żeby przekonać się, czy aby na pewno bywacie w miejscu idealnym dla was, bo przecież każdy na pewno znajdzie coś dla siebie.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu