W toczącym się sporze o wyższość taksówek nad Uberem (lub odwrotnie), przywołuje się nierzadko wątek uczciwości przy wyliczaniu kosztu przejazdu. To ma być atut amerykańskiej firmy: klient szybko dowiaduje się, ile zapłaci, nie ma miejsca na niespodzianki, oszustwa, awantury - tym zarządza maszyna, więc jest bezpieczniej, prokonsumencko. Tyle teoria. W praktyce może być tak, że kierowcy znaleźli sposób na oszukanie algorytmów.
Kierowcy Ubera znowu na językach. Tym razem nie dokonano zatrzymań obywatelskich, nie obrzucano ich samochodów, a oni sami nie łamali strajku przewoźników, jak miało to już miejsce. Tym razem uwagę przyciągają badania przeprowadzone w Londynie i Nowym Jorku: ankietowano w nich przewoźników, badano też posty, jakie pojawiły się na forum Uberpeople.net. Łączy ono ludzi zarabiających za pośrednictwem aplikacji, ale firma nie ma z tą stronę wiele wspólnego. Badania wykazały, że kierowcy dopuszczają się nieetycznych zachowań, a ma to związek z tzw. dynamicznym cennikiem. Tomasz pisał kiedyś o tym rozwiązaniu:
Uber musi dbać o to, aby w danym momencie na mieście była dostępna odpowiednia liczba kierowców. Gdy nagle popyt rośnie i kierowców zaczyna brakować, stawka wzrasta – w ten sposób zachęcani są inni do wyjeżdżania na ulice w celu rozwiązania problemu chwilowego braku dostępnych samochodów. To sprytny mechanizm, na którym zyskać mają obie strony – klient doczeka się w rozsądnym czasie transportu (za wyższą cenę, ale jednak), a kierowca zarobi więcej w zamian za jeżdżenie w np. święta lub sylwestrową noc. Co istotne, całość działa automatycznie w oparciu o odpowiedni algorytm. Nie ma zatem tutaj czynnika ludzkiego, który mógłby manipulować mnożnikiem w celu generowania np. wyższych zysków.[źródło]
Okazuje się, że ostatnie zdania mogą być nie do końca prawdziwe. Z pomocą wspomnianego forum kierowcy mieli się umawiać na wylogowanie z aplikacji. Podaż usługi zmniejszała się, a przy rosnącym popycie oznaczało to wzrost cen - wówczas kierowcy powracali do systemu. Efekt? Wyższe ceny przejazdu. Co ciekawe, z postów dostępnych na wspomnianym forum wynika, że Uber wiedział o tych praktykach. Albo to blef, który miał uspokoić bojaźliwych (uczciwych) albo firma rzeczywiście dowiedziała się o praktyce, lecz nie reagowała: póki co mają na głowie dość problemów, są np. zajęci szukaniem nowego szefa.
Przedstawiciel korporacji poinformował, że to zachowanie jest niedopuszczalne, a przy tym stanowi margines. Dodał, że firma posiada mechanizmy blokujące podobne sztuczki. Warto w tym miejscu dodać, że jakiś czas temu o nieuczciwe praktyki... kierowcy oskarżali korporację:
Pozew wpłynął z powództwa Sophano Vana, kierowcy Ubera, który zainteresował się metodyką działania aplikacji, która ma wyświetlać różne dane dla kierowcy i pasażera. Prawnicy reprezentujący tego człowieka uważają, że ten mechanizm jest szokujący oraz szkodliwy – nie tylko dla człowieka zatrudnionego w Uberze, ale również dla pasażera, który i tak zapłaci więcej, niż powinien. Według nich dodatkowo, aplikacja powinna wyświetlać jednolite dane w taki sposób, aby nie wprowadzać w błąd żadnej ze stron. Uber podpytany przez media o jakikolwiek komentarz w tej sprawie odmówił składania dodatkowych wyjaśnień.[źródło]
W obu przypadkach najwięcej traci klient, od którego wyciąga się więcej pieniędzy. Ale tak się kończy zabawa, gdy chce się oferować usługę poniżej rynkowej ceny, kiedy okazuje się, że oznacza to wielkie straty w każdym kwartale. Albo gdy pracownik, który formalnie nie jest pracownikiem, nie czuje związku z firmą i jedyne, co widzi nad sobą, to algorytm zarządzający jego pracą. Bezduszny, przez co hackowanie go nie wywołuje wyrzutów sumienia.
W tym wszystkim zastanawia, czy kierowcy w Polsce byli równie pomysłowi...?
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu