Felietony

Już teraz wiem, że będę kupował więcej <br> e-booków niż kiedyś książek

Jan Rybczyński
Już teraz wiem, że będę kupował więcej <br> e-booków niż kiedyś książek

To swojego rodzaju  paradoks - wybór polskojęzycznych książek elektronicznych jest wciąż skromny, przynajmniej w porównaniu do tytułów dostępnych w ks...


To swojego rodzaju  paradoks - wybór polskojęzycznych książek elektronicznych jest wciąż skromny, przynajmniej w porównaniu do tytułów dostępnych w księgarniach, jakby tego było mało, ich ceny nie są znacząco niższe, a czarę goryczy dopełnia niemal wszędobylskie DRM. Mam czytnik od niecałego miesiąca, a już w tej chwili wiem, że będę kupował więcej książek elektronicznych niż kiedykolwiek kupowałem zwykłych. Warto zaznaczyć, że książki lubię kupować i w tej chwili jestem na etapie mocowania nowych półek, bo w obecnych trzech regałach brakuje już od jakiegoś czasu miejsca i książki stoją miejscami na kupkach. Strach pomyśleć co będzie kiedy rynek e-booków się na dobre rozkręci.

Książka jest stworzona do dystrybucji cyfrowej

Warto sobie uświadomić, że tekst we wszelkich możliwych formach najłatwiej przesyłać drogą elektroniczną. Po prostu zajmuje najmniej miejsca. Książka zawierająca kilkaset stron, będąca zdecydowanie grubsza od statystycznej pozycji i nadająca się do lektury przez co najmniej tydzień po kilka godzin dziennie, zajmuje mniej miejsca niż standardowy utwór MP3, który trwa 3 minuty. Nie ma co nawet wspominać o materiałach wideo, zwłaszcza tych w jakość HD. Owszem dzisiejszy internet znosi tego rodzaju ograniczenia, ale sama prędkość ściągania na stałym łączu to nie wszystko. Książki można śmiało ściągać przez łącze 3G. Można je też kolekcjonować, nawet na pojedynczej płycie CD zmieszczą się setki, podczas gdy ktoś kolekcjonuje muzykę potrzebuje dziesiątek GB, a kolekcjonerowi filmów kilka terabajtów może być za mało.

Jest przynajmniej kilka powodów dlaczego tak łatwo kupuję książki przez internet. Błyskawiczne pobieranie jest tylko jednym z nich.


Zakupy w każdej chwili

Wcześniej jak chciałem kupić książkę, musiałem zaplanować wyjście do Empiku, co stało się tym trudniejsze od kiedy przeprowadziłem się na obrzeża miasta, lub zamówić ją wysyłkowo i czekać na paczkę, co zwykłe owocowało odkładaniem zamówienia do czasu aż uzbiera się kilka pozycji, o których wiem, że na pewno chcę je mieć. Nawet jeżeli trafiałem do księgarni przypadkiem, co nie zdarzało się zbyt często, zwykle nie przygotowany do zakupu nie wiedziałem na którą pozycję się zdecydować. Dzwoniłem do kolegi co poleca, często wychodziłem z niczym, bo podejmowałem decyzję o powrocie do domu i przemyśleniu sprawy na spokojnie.

Teraz e-księgarnię mam dwa kliknięcia stąd. Mogę przeszukiwać katalog książek kilkukrotnie w ciągu dnia, poszukać recenzji w sieci, zrobić rozeznanie. Cały czas wiem, że jeśli się tylko zdecyduję na zakup, będę mógł pogrążyć się  w lekturze za mniej niż minutę, co sprzyja impulsywnym zakupom. Sytuacja będzie jeszcze korzystniejsza dla osób mieszkających z dala od dużych miast, którzy nigdy nie mieli księgarni pod ręką.

Formaty cyfrowe sprzyjają promocjom

Każdy fizyczny przedmiot ma swoją cenę, poniżej której nie warto go sprzedać, bo nie zwrócą się nawet koszty produkcji. To ograniczenie nie dotyczy cyfrowych plików, które można bez końca "rozmnażać". Osoby decydujące się wydać swoją książkę na Amazonie za ledwie kilka dolarów, a czasem jeszcze mniej, pokazali, że można w ten sposób zarobić ogromne pieniądze. Niskie ceny sprzyjają impulsywnym zakupom. Mało kto się zastanawia czy warto wydać 2 dolary, jeśli cokolwiek go zainteresuje. Sytuację do tej pory najlepiej znam z platformy cyfrowej dystrybucji gier Steam. Kiedy na Steamie są promocje rzędu -75 albo nawet -90% i można za kilkanaście złotych kupić grę która kosztowała prawie dwieście, często łapię się na tym, że wydam znacznie więcej, niż gdybym wydał na gry, gdyby były po normalnych cenach. Działa myślenie "taka okazja, że grzech nie skorzystać, nawet jak później nie będę w to grał" i zamiast jednej gry za 80zł "wychodzę" z koszykiem wypełnionym kilkoma lub kilkunastoma grami za  sto kilkadziesiąt złotych. Niby zaoszczędziłem a wydałem więcej.

Dziś kupiłem książkę w "promocji dnia", której inaczej bym nie kupił. Dla autora i księgarni sprawa jest jasna, lepsze moje 5zł, niż samo wzruszenie ramionami. Dodatkowo książka nie zajmuje miejsca, więc taki zakup jest w zasadzie bezbolesny. Impuls i kolejna pozycja do kolekcji.


E-booki czyta się wygodniej

Nie przesadzam, naprawdę tak myślę. Czytnik jest lżejszy niż większość książek (nie mówiąc o całych kolekcjach), łatwiej przerzucać strony, bo można to robić jedną ręką i nie ma sytuacji, że książka nie chce się rozgiąć i sama się zamyka. Czytnik automatycznie zapamiętuje stronę na której skończyliśmy dla każdej książki z osobna, w związku z czym czytanie kilku jednocześnie nie stanowi problemu, tym bardziej, że wszystkie mamy zawsze przy sobie. Do tego dochodzą dodatkowe możliwości w postaci wyszukiwania w tekście, słowników czy adnotacji.

Biorąc to wszystko pod uwagę, to znaczy uniwersalną dostępność i szybkość w pozyskaniu, czasowe okazje, łatwość gromadzenia i czytania takich plików, oraz zestawiając to z liczbą książek, które zakupiłem przez ten niecały miesiąc, a których normalnie w księgarni nigdy bym nie kupił, staje się dla mnie jasne, że w krótkim czasie liczba moich e-książek stosunkowo szybko przekroczy liczbę wszystkich książek zbieranych przeze mnie przez lata, przez całe życie w zasadzie.

Co będzie jutro?

Tak wygląda sytuacja już teraz. Strach pomyśleć co będzie, kiedy e-booki będą powszechnie dostępne bez utrudniających życie zabezpieczeń DRM, wybór będzie porównywalny albo większy od "książek analogowych", a ceny już na dzień dobry będą o połowę mniejsze od tradycyjnych wydań, dodatkowo od czasu do czasu oferując wielką wyprzedaż.  To będzie po prostu szał zakupów. Nikt nie będzie wykręcał się brakiem miejsca na półce. Biorąc pod uwagę masowe zakupy z założenia większych, droższych i trudniejszych w dystrybucji gier (nie raz trzeba ściągnąć kilkanaście GB), rynek e-booków dopiero wybuchnie z ogromną siłą. Jest po prostu skazany na sukces.

Jeśli ktoś zastanawia się co czyni kupowanie e-booków takim wyjątkowym w stosunku do wszelkich innych zakupów w internecie, które nie są już nowością, to mam prostą odpowiedź. Wyjątkowe jest to, że przejście na dystrybucję cyfrową nie wpływa na komfort czytania. Wszystko dzięki czytnikom z ekranem e-ink. Gry od początku były cyfrowe, jedynie sprzedawane na fizycznych nośnikach. Tu mówimy o przejściu z całkowicie fizycznej formy wydruku, czyli barwnika na papierze, na zupełnie niefizyczną formę umożliwiająca natychmiastowe przesłanie po kablu, zachowując jednocześnie przyjemność z czytania jaką daje papier, a nie  monitor. To prawie jak teleportowanie fizycznych książek ;)


Tradycyjna książka nie jest konkurencją

e-booka

Oczywiście nie brakuje malkontentów, którzy mówią, że prawdziwej książki nic nie jest w stanie zastąpić. Dla mnie kolekcjonowanie książek jako przedmiotów, a czytanie zawartych w nich treści to dwie zupełnie różne rzeczy, które należy zdecydowanie rozdzielić. Nie potępiam kolekcjonerów książek, tak jak nie potępiam kolekcjonerów znaczków, sam wciąż lubię kolekcjonować fizyczne książki, trzymać je w ręku, kartkować. Nie rozumiem tylko czemu miłość do tradycyjnej książki miałaby mnie powstrzymać przed konsumpcją treści z mojego czytnika. Kolekcjonowanie znaczków nie wyklucza wykorzystywanie ich w tradycyjny sposób, to znaczy naklejania na kopertę w celu wysłania listu.

Źródła obrazów w kolejności, zaczynając od góry: [1][2][3][4];

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu