BlackBerry

Justin Bieber niedoszłym ambasadorem RIM. Firma ma czego żałować

Maciej Sikorski
Justin Bieber niedoszłym ambasadorem RIM. Firma ma czego żałować
Reklama

Firma BlackBerry od jakiegoś czasu nie pojawia się zbyt często w branżowych doniesieniach. Kanadyjska korporacja chyba została już pogrzebana przez me...

Firma BlackBerry od jakiegoś czasu nie pojawia się zbyt często w branżowych doniesieniach. Kanadyjska korporacja chyba została już pogrzebana przez media. Jeszcze niedawno pisano o możliwych przejęciach tej legendy sektora mobilnego, ale i w tym przypadku zabrakło spektakularnych posunięć wielkich graczy, więc sprawa szybko się rozmyła. Mnie o marce przypomniała informacja, obok której nie można przejść obojętnie. Dotyczy, uwaga, Justina Biebera i możliwości, jakiej nie wykorzystał producent telefonów.

Reklama

Branżowe serwisy powtarzają od wczoraj historię, która miała się wydarzyć przed premierą systemu operacyjnego BlackBerry 10. Justin Bieber podobno zaproponował wówczas korporacji RIM, że zostanie ambasadorem ich marki. Co ciekawe, nie oczekiwał za to kosmicznego honorarium – podobno zażądał 200 tys. dolarów i 20 telefonów. Dużo? Podejrzewam, iż wielu decydentów firm (nie tylko z sektora IT) płakałoby ze wzruszenia po otrzymaniu takiej propozycji i dziękowało Niebiosom przez długie miesiące. W tym gronie nie znaleźli się jednak top menedżerowie RIM.

Odrzucili oni ofertę kanadyjskiego gwiazdora, uznając przy tym, że jego popularność to "chwilowa moda", kaprys, który szybko przeminie. Upłynęło trochę czasu i oglądamy agonię producenta, podczas gdy na widok Biebera nastolatki nadal piszczą i rzucają staniki na scenę. W tym przypadku ocena twórczości Biebera nie ma sensu – należy na to spojrzeć wyłącznie z biznesowego punktu widzenia. Idol młodzieży, czyli grupy, do której stara się dotrzeć wielu producentów, składa rodzimej firmie bardzo atrakcyjną propozycję, a ta ją odrzuca. Jednocześnie BB na stanowisko „dyrektora kreatywnego” powołuje Alicię Keys. Czy sprawdziła się w swojej roli? Mnie w pamięci pozostało jedynie to, że reklamowała BlackBerry, a używała iPhone’a. W ten sposób trudno przekonać kogoś do promowanego przez siebie (oficjalnie) produktu.

Trudno dzisiaj stwierdzić, czy Bieber pomógłby BB – może dla tej firmy nie było już ratunku. Istniała jednak szansa, by niskim kosztem pozyskać ambasadora o dużej "sile rażenia". Jego fani nie tylko używają smartfonów, oni przywiązują sporą wagę do gadżetów, do marki i tego, co mają w kieszeni koledzy. Nie wykluczam, że piosenkarz wymachujący telefonem BlackBerry na scenie albo podczas rozdawania autografów, stałby się swoistym kamykiem wywołującym lawinę. Najpierw o smartfony z platformą BB 10 rodziców prosiłyby uczennice w Ameryce Północnej, a potem w innych regionach świata. Kto wie, czy taki impuls nie pomógłby korporacji w trudnych czasach. Z pewnością nie przyniósłby gorszych efektów, niż zatrudnienie Keys. Kanadyjska legenda kolejny raz stała się przykładem dla innych. Tym razem nie ma jednak powodów do zadowolenia…

Źródło informacji: businessweek.com
Źródło grafiki: phonenews.com

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama