Android

Jolla zapowiada pierwszy smartfon z Sailfish. Jest drogo i niepewnie

Maciej Sikorski
Jolla zapowiada pierwszy smartfon z Sailfish. Jest drogo i niepewnie

Podejrzewam, że wielu z Was kojarzy firmę Jolla. Składa się ona przede wszystkim z byłych pracowników Nokii, którzy opuścili fińską korporację (z włas...

Podejrzewam, że wielu z Was kojarzy firmę Jolla. Składa się ona przede wszystkim z byłych pracowników Nokii, którzy opuścili fińską korporację (z własnej woli lub pod przymusem) i nie wysłali swojego CV do konkurencji. Ludzie ci postanowili kontynuować uśmiercony przez Nokię projekt MeeGo. Jego nazwę zamienili na Sailfish, rozpoczęli budowanie potrzebnych struktur i uruchomili machinę marketingową, a teraz prezentują efekty swoich prac. A przynajmniej obiecują prezentacje niebawem.

Dyskusja wokół platformy Sailfish trwa już od pewnego czasu (firma Jolla nie powstała wczoraj – ten projekt zaczyna się w końcu krystalizować) i nie przyniosła do tej pory konkretów. Póki co mamy przede wszystkim skrajne opinie: jedni twierdzą, że to realizacja idei open source w czystej postaci i spełnienie marzeń części deweloperów, producentów oraz przede wszystkim użytkowników, inni widzą sprawę w ciemniejszych barwach. Ci ostatni poddają w wątpliwość sensowność całego przedsięwzięcia, twierdzą, że firma nie odniesie sukcesu i dość szybko zniknie z branżowej mapy.

Roztrząsanie tego, która strona ma rację, jest bezproduktywne do momentu wprowadzenia na rynek przez Jollę pierwszego pełnowartościowego produktu. Jeżeli smartfon z ich systemem znajdzie się w sprzedaży i stanie się hitem, to sprawa będzie chyba oczywista – klienci zagłosowali portfelami, więc można (a nawet należy) kontynuować projekt. Jeśli przejdzie bez echa, to trzeba się będzie poważnie zastanowić, czy to właściwa droga. Znajdą się sponsorzy na dalszy rozwój, można próbować. Jeśli się nie znajdą, to trzeba rozesłać CV do innych firm. A może nawet zmienić branżę – dla spokoju własnego i przyszłego pracodawcy.

Rozważania tego typu będą nam zapewne towarzyszyły dopiero za rok. Przedstawiciele Jolla poinformowali, że ich smartfon (Jolla?) trafi do klientów pod koniec bieżącego roku. Już teraz można jednak (a nawet trzeba) złożyć zamówienie na produkt i za niego zapłacić – te pieniądze przydadzą się firmie i pójdą na jej rozwój oraz ulepszenie finalnego produktu. Ile należy zapłacić, by pod koniec roku cieszyć się niszowym sprzętem? Cena oficjalna to 399 euro. Tanio nie jest. Zwłaszcza wtedy, gdy pomyśli się o pakietach dodatkowych oferowanych przez firmę (od kilkudziesięciu do stu euro) oraz opłatach "lokalnych". Potencjalnych klientów w Polsce ten temat i tak póki co nie będzie dotyczył, ale prawdziwi zapaleńcy pewnie będą chcieli zdobyć nową słuchawkę. Powinni się zatem przygotować na pewne trudności oraz spory wydatek.

Co przyszły użytkownik dostanie za wspomniane 400 euro? Warto chyba zacząć od 4,5-calowego wyświetlacza w rozdzielczości HD (prawdopodobnie), dwurdzeniowego procesora oraz aparatu 8 Mpix z diodą LED. Do tego 16 GB pamięci wbudowanej (możliwość rozbudowy z pomocą karty microSD), moduł LTE i wymienny akumulator. Smartfon otrzyma również możliwość łatwej zmiany obudowy, a co za tym idzie zewnętrznej personalizacji sprzętu. Tyle w kwestii sprzętu. Co z oprogramowaniem? Tu nadal jest dość niewyraźny obraz.

Smartfon doczeka się podobno nowoczesnego interfejsu. Oprócz tego zapowiadana jest obsługa aplikacji stworzonych dla Androida. To dość ciekawy wątek i wypadałoby go rozwinąć, ale póki co informacji jest niewiele. Twórcy liczą oczywiście na wsparcie deweloperów entuzjastów, którzy poświęcą platformie swój czas i pomogą firmie rozwinąć skrzydła. Na nich jednak sprawa się nie kończy – byli pracownicy Nokii cały swój projekt w dużym stopniu opierają o entuzjastów i geeków (charakterystyczne jest tu słowo "movement"). To oni mają wziąć czynny udział w tworzeniu nowego OS i smartfonu, a jeśli nie posiadają odpowiednich umiejętności, to powinni przynajmniej wesprzeć firmę finansowo i zapłacić za słuchawkę przynajmniej 399 euro.

Słuchawka Jolla początkowo ma być dostępna w Finlandii, Szwecji, Danii, Wielkiej Brytanii, Hiszpanii, Francji, a także w Niemczech i we Włoszech. Z czasem lista ta ma się wydłużać (nie tylko o państwa europejskie). Na dzień dzisiejszy trudno jednak stwierdzić, czy będzie co rozszerzać – projekt jest bardzo niepewny i wydaje się, że znacznie większe na powodzenie ma np. Firefox OS. Obym się mylił (różnorodność na rynku zawsze mile widziana), ale w projektach tego typu zapał może nie wystarczyć…

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu