Pierwszym telewizorem, jaki pamiętam z dzieciństwa był Neptun. Działał bardzo sprawnie do momentu, w którym wcisnąłem do środka jego włącznik. Potem b...
Jeszcze trochę i każdy będzie miał w domu kino. Tylko, czy to jest nam potrzebne?
Pierwszym telewizorem, jaki pamiętam z dzieciństwa był Neptun. Działał bardzo sprawnie do momentu, w którym wcisnąłem do środka jego włącznik. Potem było już gorzej i z czasem w naszym domu pojawił się wielki czarny Thomson. Od tego momentu opłynęło już trochę wody i na stoliku stoi zupełnie inny sprzęt (cieńszy, większy i bardziej prądożerny), ale ja do dzisiaj wspominam dzień, w którym doszło do zakupu owego Thomsona. Wówczas wydawało mi się, że telewizor chyba nie może być większy. Teraz czytam o ponad 100-calowym odbiorniku Samsunga…
Wiele wskazuje na to, że koreański gigant pokaże podczas targów CES 2013 kilka telewizorów. Wśród nich znajdzie się model 85-calowy, a nawet 110-calowy. Firma od jakiegoś czasu podgrzewa atmosferę wokół tego sprzętu i prawdopodobnie będzie to gwóźdź ich programu na amerykańskiej imprezie. W zakresie technologii mobilnych firma albo nie przygotowała niczego spektakularnego albo próbuje odwrócić od tego produktu naszą uwagę i kładzie nacisk właśnie na swoje Smart TV.
Azjatycka firma już od jakiegoś czasu próbuje skupić uwagę na swoich telewizorach i sama dostarcza odpowiednie informacje lub zapewnia nam mniej lub bardziej kontrolowane przecieki. Teraz przyszedł czas na film, w którym telewizory przemieszczają się (poczekamy jeszcze trochę i chyba doczekamy momentu, w gdy urządzenia tego typu faktycznie będą się same przemieszczać i decydować o swoim losie) i zmierzają do światowej stolicy hazardu. Po co? By "zobaczyć" nowy sprzęt Samsunga. W finale nie dowiadujemy się oczywiście, co to za produkt, ale korporacja chyba osiągnęła zamierzony efekt – chętnie poznam urządzenie umieszczone pod prześcieradłem.
Sam pokaz może być ciekawy, telewizor zapewne robi takie wrażenie, że mówi się o nim przez kilka kolejnych dni. Pojawia się jednak pytanie – faktycznie są nam potrzebne telewizory o przekątnej 100 cali? Ponoć wszystko jest dla ludzi i skoro znajdują się chętni na telefony z ponad 5-calowym wyświetlaczem, to znajdą się też klienci zainteresowani wielkim telewizorem. Nie będę nawet pytał, gdzie ci ludzi postawią takiego giganta – skoro są w stanie wyłożyć kilkadziesiąt tysięcy złotych/dolarów na telewizor, to pewnie mają też miejsce na jego ulokowanie. Nie wiem tylko, czy jest czego zazdrościć, bo jakoś trudno mi sobie wyobrazić korzystanie z takiego sprzętu (chyba, że na co dzień w użytku jest znacznie mniejszy model, a giganta używa się jedynie od wielkiego dzwonu – taką okazją może być np. przyjazd rodziny albo starych znajomych – oszołomienie gwarantowane).
Kwestią, która najbardziej mnie zastanawia jest to, do jakich rozmiarów dotrzemy w produkcji telewizorów. Od jakiegoś czasu zadaję sobie to pytanie w kontekście smartfonów, teraz przyszedł czas na inne urządzenia. Boję się, że niedługo producenci zaczną stosować giełdową zasadę, głoszącą, iż sky is the limit. Nie wiem, jakie wrażenie na dzieciach będzie robił 110-calowy telewizor i trudno mi sobie wyobrazić, że przeżywam coś takiego w swoim dzieciństwie. Wspomniany we wstępie Thomson to przy dzisiejszych telewizorach jakiś żart i zabawka. Choć w jednym parametrze zdecydowanie przewyższał nowoczesne Smart TV – miał z pół metra głębokości i nikt nawet nie myślał o wieszaniu go na ścianie…
Źródło zdjęcia: slashgear.com
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu