BlackBerry, dawniej RIM, to prawdziwa legenda w świecie nowych technologii. Firma nie jest tak stara, jak IBM, Nokia czy Motorola, ale miała spory wkł...
BlackBerry, dawniej RIM, to prawdziwa legenda w świecie nowych technologii. Firma nie jest tak stara, jak IBM, Nokia czy Motorola, ale miała spory wkład w rozwój branży - telefonia komórkowa pewnie nie byłaby dzisiaj tak rozwinięta, gdyby nie kanadyjska korporacja. Chociaż gracz zszedł ostatnio na dalszy plan to nie zniknął całkowicie z doniesień z sektora. Niestety, zbyt często mówi/pisze się o nim w kontekście przejęcia. Jeśli tak dalej pójdzie, to niedługo przeczytamy o tajemniczym szejku albo polskiej grupie miliarderów, którzy chcą kupić BB.
Część z Was może tego nie wiedzieć/nie pamiętać, ale BB było kiedyś potentatem w biznesie mobilnym. Przed erą Androida i Apple to Kanadyjczycy rozdawali tu karty. iPhone i smartfony z zielonym robotem mocno podkopały jednak pozycję firmy. Były zawirowania na jej szczycie, poważne spadki sprzedaży i zysków, przeceny na giełdzie. Gdy zrobiło się już naprawdę źle, pojawiła się opcja sprzedaży korporacji. Mówili o tym akcjonariusze, pracownicy, analitycy, dziennikarze. Rozpoczął się festiwal kandydatów do przejęcia.
Słyszeliśmy w ostatnich latach o różnych firmach, które mogłoby kupić BB: Samsung (nawet kilka razy pojawiał się w tym kontekście), Microsoft, Lenovo - a to tylko najgłośniejsze przykłady. Korporacja z Redmond może i była zainteresowana, ale w końcu kupiła Nokię. Chińczykom podobno sprawę utrudniły kanadyjskie władze. Ostatecznie kupili Motorolę od Google. I mogłoby się wydawać, że temat jest zamknięty, zwłaszcza teraz, gdy kanadyjska firma zaczęła wychodzić na prostą. Zrozumiano już, że wyścigu z Samsungiem czy Apple nie wygra, ale może sobie poszukać miejsca w innych częściach biznesu, w segmencie Internetu rzeczy, bezpieczeństwa, korporacyjnym. Ale temat wraca.
Niedawno pojawiła się informacja, że firmę chce kupić Apple. Po co? Nie do końca wiadomo. W segmencie biznesowym Apple postanowiło współpracować z IBM, patenty przestają być kartą przetargową, biznes świetnie się kręci i BB do szczęścia raczej nie jest potrzebne. Zwłaszcza teraz - kilka kwartałów temu firmę można było przejąć znacznie taniej. Powód nie jest tu jednak aż tak istotny, bo nie jest do końca jasne, czy w Cupertino ktokolwiek pomyślał o przejęciu BlackBerry - pojawiła się po prostu plotka.
Wspomniana plotka sprawiła, że akcje BB podrożały o kilka procent. Ktoś na tym zyskał. Szczęśliwcami były jednak osoby, które spieniężyły akcje w połowie stycznia - wtedy pojawiła się pogłoska, że firmę kupi Samsung i papiery wartościowe BB podrożały o kilkadziesiąt procent. Z tamtej informacji niewiele pozostało (prócz pytań o to, kto zyskał, a kto stracił), podejrzewam, że sprawa z Apple skończy się podobnie. W tym przypadku ewentualna afera będzie mniejsza, bo część inwestorów już zrozumiała, że ktoś próbuje ich naciągnąć. Koniec złotych interesów na akcjach BB?
Zakładam, że nie - za kilka miesięcy znowu pojawi się jakaś firma zainteresowana akcjami kanadyjskiej firmy. Przy czym sam inwestor nie musi o tym wiedzieć - wystarczy jego nazwa. Gdy skończą się gracze technologiczni, fundusze inwestycyjne, przyjdzie czas na szejków i rosyjskich oligarchów, potem może tajemniczy kupiec z Indii, a ostatecznie grupa miliarderów z Polski, która postanowi zabawić się na rynku mobilnym. Show będzie trwało nadal. Ciekawie zrobiłoby się, gdyby ktoś naprawdę postanowił kupić BB - długo musiałby przekonywać, że to nie jest ściema.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu