Kilka kwartałów temu pisałem o nowym projekcie Olivera Stone'a: znany reżyser podjął temat Edwarda Snowdena. Zastanawiałem się wówczas, w którym kieru...
Kilka kwartałów temu pisałem o nowym projekcie Olivera Stone'a: znany reżyser podjął temat Edwarda Snowdena. Zastanawiałem się wówczas, w którym kierunku pójdzie twórca i co zobaczą widzowie. Wczoraj obejrzałem pierwszy trailer tego obrazu i pytanie powróciło: będzie wstrząs? Jednocześnie zadałem sobie inne: co zostało po rewelacjach Amerykanina? Ludzie wyrazili głośny i długotrwały sprzeciw wobec rzeczywistości nakreślonej przez byłego pracownika CIA?
Poniżej znajdziecie wspomniany trailer - jeżeli ktoś spodziewa się kilku minut wgniatających w fotel wartką akcją i rosnącym napięciem, to pewnie będzie rozczarowany. Nie jest to zapowiedź w duchu kina akcji. Możliwe, że Stone zaserwuje nam świetny thriller polityczny, ale póki co nie zdradza szczegółów, poznamy je pod koniec roku, gdy film trafi do kin (chyba, że wcześniej pojawi się inny trailer). Swoją drogą, obraz ma się pojawić na ekranach w tym samym czasie, co kolejna część Gwiezdnych Wojen - już czekam na zestawienia wyników wykręcanych przez filmy. Podejrzewam, że większość ludzi (zdecydowana) wybierze gwiezdną sagę. I tylko ją.
W tym momencie dochodzimy do sedna sprawy. O Snowdenie mówi się do dzisiaj, to prawda. Jednak nazwisko pojawia się już w medialnych doniesieniach i dyskusjach znacznie rzadziej. Po kilku miesiącach, może kwartałach omawiania tematu, stracił on na znaczeniu. Samoczynnie, ludzi to po prostu znudziło. Przy czym znudziło tych, którzy wcześniej się nim zainteresowali - spory odsetek w ogóle nie podjął zagadnienia, przeszedł obok niego obojętnie. Bo jakieś tam podsłuchy, NSA, szpiegowanie, maile - przecież ludzie mają większe problemy. Część z pewnością ma.
Zmierzam do tego, że świat szybko zapomniał o całej sprawie, rozeszła się ona po kościach. Pojawiły się zapewnienia korporacji i urzędników, że takie rzeczy nie będą już miały miejsca, ale jakoś trudno mi w to uwierzyć. Działania w cyberprzestrzeni, także te podejmowane przez państwa nasilają się, cyber armie i arsenał wykorzystywanych środków rosną, może teraz lepiej się pilnują. I tyle w temacie zmian. W ramach ciekawostki do przemyślenia wspomnę o opinii, jaką niedawno usłyszałem: korporacje tech podjęły ze zdwojoną siłą temat mniejszości i afiszują się z nim, by zatrzeć negatywne wrażenie, jakie pozostało po Snowdenie, ich udziale w aferze. Czysty PR. Ma sens? Niech każdy odpowie sobie sam.
Efekt całej afery jest taki, że część państw (urzędników, polityków) uzmysłowiła sobie skalę problemu i zaczęły się rozmowy, czasem nawet prace, nad uniezależnianiem się technologicznym od jednego państwa, czyli USA. Tyle, że często jest to bardzo trudne lub nawet niemożliwe. Rzeczywistość przebiła kino.
Przypomnę jeszcze, że Snowdena gra Joseph Gordon-Levitt.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu