Top Gun to jeden z filmów, które można określić mianem "kultowych". Dzisiaj to słowo jest nadużywane, ale amerykański blockbuster z lat 80. XX wieku z...
Top Gun to jeden z filmów, które można określić mianem "kultowych". Dzisiaj to słowo jest nadużywane, ale amerykański blockbuster z lat 80. XX wieku zasługuje na to określenie. Czy to wybitne kino? Nie. Wbija w fotel? Raczej nie. Jeśli jednak ktoś nie widział (mało prawdopodobne), to powinien obejrzeć - dowiecie się, w jakich okolicznościach narodził się Tom Cruise-gwiazdor (zobaczycie też młodego Vala Kilmera). A piszę o tym, ponieważ powstanie druga część filmu i mocny będzie w niej wątek dronów.
Przyznam, że nie wiedziałem o planach wskrzeszenia tytułu. Podobno pojawiły się już kilka lat temu. Niby nic nadzwyczajnego, wiele filmów doczekało się kolejnej części czy nawet kolejnych części. W tym przypadku jednak jedynkę od dwójki będą dzieliły trzy dekady. Szmat czasu. Zmieniło się kino, zmienił się wspomniany Tom Cruise (dzięki operacjom nadal wygląda jednak na młodzieniaszka. Chyba, że to zasługa scjentologii), spore zmiany zaszły też w wojsku. I podobno o tym ma być film.
Sprawa brzmi intrygująco: ludzie, którzy pracują nad tym projektem mówią wprost, że drony będą ważnym elementem obrazu. Ma to być film prezentujący zmierzch ery myśliwców i przejście do nowego etapu, w którym piloci bezzałogowych maszyn mogą siedzieć w bazie w USA i sterować maszynami operującymi na Bliskim Wschodzie. W czasie, gdy kręcono Top Gun takie wątki mogły się pojawiać w kinie, ale głównie w kinie SF. Teraz nie są one niczym nadzwyczajnym, za kilka dekad to myśliwce będą pewnie obiektami rzadko spotykanymi.
Czytając o nowej części filmu, realiach, jakie zamierza przedstawić, przypomniałem sobie, że kilka miesięcy temu pisałem o tych przemianach - sekretarz Departamentu Marynarki Wojennej USA stwierdził wówczas, że F-35 Lightning II będzie ostatnim myśliwcem zakupionym przez Departament. Jeden z ważnych elementów amerykańskiego arsenału, myśliwiec, ma trafić na śmietnik historii. Zastąpią go bezzałogowce. Naprawdę ciekawe zagadnienie i można wokół tego stworzyć intrygujący obraz.
Fanów Cruise'a ucieszy pewnie informacja, że zagra on w drugiej odsłonie filmu. Obrazu z pewnością nie wyreżyseruje twórca "jedynki", Tony Scott, ponieważ od kilku lat nie żyje. Niedługo ruszy pewnie giełda nazwisk, które miałyby się zaangażować w projekt. Zagorzali fani tytułu muszą jednak pamiętać, że film nie trafi szybko na ekrany kin - dopiero pisany jest scenariusz, do mety droga daleka. Ale można już zacierać ręce: Maverick powróci.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu