Hitem internetów jest dzisiaj samolot TU-134 pchany przez pasażerów. "Takie rzeczy tylko w Rosji" powtórzono znowu w Sieci, media pokazały film i zdję...
Hitem internetów jest dzisiaj samolot TU-134 pchany przez pasażerów. "Takie rzeczy tylko w Rosji" powtórzono znowu w Sieci, media pokazały film i zdjęcia, szybko powstały memy, ludzie mogli pożartować. Ja też uśmiechnąłem się pod wąsem. Potem jednak zrobiło się mniej wesoło i pojawiło się pytanie, jak to było z tym samolotem.
Podejrzewam, że spora część z Was zna już historię - trąbiono o tym w tradycyjnych mediach i w Internecie. Na syberyjskim lotnisku, gdzie temperatura spadła poniżej -50 stopni C, koła samolotu przymarzły do pasa startowego. Stało się jasne, że maszyna nie ruszy, więc pasażerów poproszono, by opuścili samolot i tym samym odciążyli go, a następnie, by... pomogli pchać tupolewa. Ludzie wzięli się do pracy i podołali zadaniu. W końcu to Syberia, tam musisz być twardy, jeśli chcesz przetrwać. Pchnęli, pośmiali się, ktoś przy okazji nakręcił film i polecieli. Koniec historii. A właściwie jej początek.
Wspomniany krótki film trafia do Sieci i szybko staje się bardzo popularny. Najpierw biorą go na warsztat rosyjskie media, potem ich śladem idą zagraniczne. Nadal jest śmiesznie, ale jednocześnie pojawiają się doniesienia, z których wynika, że sprawą zajęły się już odpowiednie służby. Bo nie można sobie tak po prostu pchać samolotu. Na niebezpieczeństwo narażono ludzi i samolot. Przecież w ten sposób można było uszkodzić maszynę i po starcie pojawiłoby się ryzyko katastrofy. Stało się jasne, że za te zabawy ktoś może odpowiedzieć.
W tym momencie w historyjce pojawiają się władze lotniska, które przekonują, że... pasażerowie żartowali. Poproszono ich, by opuścili samolot i weszli do podstawionego autobusu, ale zebrało im się na dowcipy i postanowili "pomóc" ekipie przesuwającej samolot. Udawali, że pchają, ktoś filmował, żeby była pamiątka. Podobno nikomu nie przyszłoby do głowy, by prosić pasażerów o pomoc, bo mogłoby z tego wyniknąć więcej szkód, niż pożytku. W sposób zademonstrowany na filmie nie byliby w stanie przepchnąć ważącej 70 ton maszyny przytwierdzonej do pasa startowego. Brzmi wiarygodnie?
Opcje są dwie. Albo władze lotniska próbują teraz szybko odkręcić sprawę i ratują skórę szukając wyjaśnienia, które jakoś im pomoże albo wersja z żartami jest prawdziwa. Przecież do Sieci cały czas trafiają filmy, na których ludzie robią coś śmiesznego/głupiego/oszałamiającego. Rzeszy osób przynajmniej przeszło przez myśl, by wykręcić jakiś numer. Zwłaszcza teraz, w erze YouTube'a, gdy można szybko stać się bohaterem wyświetlanym w wielu krajach. Nie napiszę, że YouTube czy podobne serwisy prowokują do takich zachowań, bo głupoty chodziły ludziom po głowach na długo przed nastaniem Internetu, ale teraz swoje dzieło łatwo uwiecznić i szybko się nim podzielić.
Kolejny motyw warty uwagi to łatwość strollowania mediów. Jeżeli przyjmiemy wersję, że pasażerom zebrało się na żarty, to wszystkie doniesienia radiowe, telewizyjne, internetowe o ludziach zaprzęgniętych do pracy tracą na wiarygodności. Tylko czyja to wina? Jest film, widać na nim konkretną scenę i sprawa wydaje się jasna. Media zagraniczne mogą zrzucić ewentualną winę na te rosyjskie. Bo przecież nikt w polskiej redakcji nie będzie szukał kontaktu z pasażerami, by dowiedzieć się, jak to wyglądało. To ma być szybki news do porannej kawy i heheszków.
Wspomniany film pokazuje, jak łatwo dzisiaj sprzedać milionom ludzi na całym świecie wersję wydarzeń, która wcale nie musi być zgodna z rzeczywistością. W ten sposób można z kogoś zrobić bohatera albo go upokorzyć i poważnie namieszać w życiu. Nikt nie pyta, nikt nie wnika - przecież wszystko jest pokazane jak na dłoni. Trochę to przerażające, bo takiej lawiny nie da się zatrzymać i nie można cofnąć jej skutków. Przynajmniej nie w całości i przy założeniu, że ktoś się tego podejmie - przecież news niekoniecznie będzie prostowany. My o samolocie zapomnimy dość szybko, niektórzy pewnie już nie pamiętają o tym przerywniku do kanapki. A gdzieś tam na Syberii ktoś się teraz tłumaczy i zastanawia się, czy trafi do więzienia.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu