Chyba nigdy nie przekonam się do cyfrowej dystrybucji gier na konsolach. Znajomi zachwalają wygodę i brak zakurzonych pudełek na półkach. Ja odpowiada...
Jeśli cyfrowa dystrybucja na konsolach, to tylko podczas promocji
Pierwszy komputer, Atari 65 XE, dostał pod choinkę...
Chyba nigdy nie przekonam się do cyfrowej dystrybucji gier na konsolach. Znajomi zachwalają wygodę i brak zakurzonych pudełek na półkach. Ja odpowiadam - jest fajnie jeśli wszystko działa, a bez pudełek na półkach nie potrafię żyć. Korzystam więc z cyfry tylko jeśli mój portfel mówi „naprawdę warto”.
Cyfrowa dystrybucja muzyki i gier to jedno z nielicznych dobrodziejstw technologicznych, których nie potrafię do siebie dopuścić. Trochę z przyzwyczajenia, nie z obawy, choć wciąż nie widzę tej całej wygody. Lubię mieć na półkach płyty z grami, lubię je otwierać. Tak, pomyślicie pewnie, że jestem nienormalny - lubię zapach otwieranego pudełka z grą. Farba na wkładkach sprawia, że wracają wspomnienia otwierania starych produkcji, jeszcze za czasów dzieciaka. A wystawienie pudełek na widoku to sygnał dla odwiedzających - „hej, ten koleś lubi gry i jest z tego dumny”.
Pewnie zupełnie inne podejście miałbym grając na PC. Paczki z promocjami i samodzielne obniżki w serwisach typu Steam i Origin to naprawdę kuszące propozycje. Na PC-cie w pudełkach jest coraz więcej kodów i choć naprawdę dawno nie kupiłem już żadnej gry na tę platformę, to widzę, że płyty zostały zastąpione właśnie kodami do pobrania.
Wróćmy jednak do cyfrowych sklepów na konsolach. Sam jestem posiadaczem PlayStation 4 i staram się zaglądać do PSN dość często - chociażby po to by polować na promocje. A może właśnie trafi się coś, w co nie grałem, w dodatku w fajnej cenowej promocji. Wtedy jestem skłonny zrezygnować z pudełka. Tak było kilka dni temu przy okazji informacji o cyfrowych obniżkach cen gier na PSN. Chciałem nadrobić niesprawdzane, a polecane przez znajomych Dragon Age: Inkwizycja. Gra jest objęta promocją.
Tylko nie bardzo rozumiem co jest w tej ofercie korzystnego. Po lewej stronie macie promocyjną cenę na PSN (wybaczcie, ale nie pamiętam ceny bez promocji), po prawej jedną z aukcji na allegro (pomijam cenę przesyłki) - pudełko, nowa gra, bez przekrętów. Faktycznie, cyfrowa gra jest tańsza niż wersja pudełkowa dostępna w większości sklepów. Widać to chociażby wpisując tytuł do Ceneo.
Nie lepiej jest z cenami w popularnych sklepach z grami - Electronic Dreams ma polską wersję Dragon Age Inkwizycja za 219 zł, Ultima za 249 zł. Powiecie, że wersja z Allegro, którą pokazałem jest po angielsku. Nie - nówka, w folii, po polsku. Powiecie, że to wina oficjalnej dystrybucji, a wskazana przeze mnie aukcja pochodzi z innego źródła. Może tak być - ale czy mnie, jako klienta powinno to interesować? Kupuję nową, zafoliowaną grę, po polsku - chcę zapłacić jak najmniej, to logiczne. Nie kupuję gry kradzionej, nie kupuję pirata, daję zarobić temu kto oferuje mi najciekawszą ofertę. Proste, szczególnie że gry na konsole obecnej generacji kosztują sporo.
A w zasadzie czemu konsolowe gry w wersjach cyfrowych kosztują dużo? Pod koniec 2013 roku Sony próbowało dość nieudolnie to wytłumaczyć. Padł argument, że w ich interesie nie jest zmniejszanie sprzedaży wersji pudełkowych, a to mogłoby się stać gdyby gry w edycjach cyfrowych były tańsze od tych na fizycznych nośnikach. No wolne żarty - co to za zachęta do robienia zakupów w cyfrowym sklepie? Odpada książeczka, tłoczenie płyty, dystrybucja, pośrednicy. To z logicznego punktu widzenia powinno być tańsze. A nie jest.
Na szczęście nie ma tragedii i faktycznie trafiają się cyfrowe promocje, po które warto zaglądać na PSN i do Xboksowego sklepu. Allegrowe 109 zł kontra 49 zł na PSN za Tomb Raider Definitive Edition na PS4 to doskonały przykład, że można. Sam waham się z zakupem, choć Tomb Raidera przechodziłem niecały rok temu w wersji na Xboksa 360. Na ogół kończy się to tym, że kupię grę w promocji, bo się opłaca, a potem jakoś nie udaje się w nią zagrać (mam tak z Vitą). Ale tak czy inaczej warto na konsolowe promocje polować. Cierpliwość popłaca - brak Battlefielda 4 w pudełkowej wersji w promocyjnej cenie w pobliskim RTV Euro AGD sprawił, że za te same pieniądze kupiłem 2 tygodnie później wersję Premium, tyle że cyfrowo.
A co z nowościami? Ceny w sklepach Xboksa i PlayStation nie są zachęcające, dużo łatwiej upolować przedpremierową promocję w jakimś sklepie z grami - czasem też w większym markecie (np. wspomniane RTV Euro AGD i premierowe 199 zł za Diablo III na PS4). Kompletnie nie przemawia do mnie argument o możliwości zagrania w dzień premiery, czasem minutę po północy. Mój kurier przyjdzie pewnie po południu (ale czasem też dzień przed premierą), ale cyfrowi klienci będą musieli odczekać swoje aż kilkadziesiąt gigabajtów danych doleci do ich konsol. I raczej nie zagrają o 3 nad ranem. A przecież zdarzały się już sytuacje, że gier na premierze nie dało się z konsolowych sklepów cyfrowych pobrać - czy to przez błąd, gapiostwo osób odpowiedzialnych za aktualizację PSN i XBL lub problemy z cyfrowymi usługami.
Sam miałem wczoraj kiepską przygodę. Posiadając Dying Light w wersji cyfrowej, skasowałem jakiś czas temu dane, celem zwolnienia miejsca na zapychającym się dysku. Z okazji 1 kwietnia Techland wprowadził super opcję (ale tylko na jeden dzień) dużo większej mocy przy walce wręcz. Stwierdziłem, że pobiorę grę jeszcze raz by sprawdzić ten zabawny pomysł. Konsola stwierdziła jednak, że mam grę na dysku i zapętliła mi komunikat odsyłający do sklepu. Oprócz stanów zapisu wszystko zostało oczywiście skasowane - sprawdziłem trzy razy dla pewności.
Klikałem jak podpowiadała konsola, wchodziłem na PSN, widziałem że sklep również uważa grę za pobraną, po czym dostawałem informację o niemożliwości jej uruchomienia. Wsparcie Sony rozłożyło ręce, ja znalazłem rozwiązanie na Reddicie. Pobrałem grę z poziomu aplikacji mobilnej (sklep przez www również zadziała), przez co konsola sama zaczęła pobierać pliki. Niby drobiazg, ale napsuł mi krwi. Mit o bezproblemowym pobieraniu gier w cyfrze jest więc tylko mitem.
Na koniec zostawiłem jeden z najważniejszych argumentów przemawiających za klasycznym nośnikiem. Konsolową grę na płycie mogę nie tylko pożyczyć znajomemu, ale również sprzedać. Pomijając lewe aukcje na Allegro (udostępnianie możliwości jednokrotnego pobrania gry na PSN) czy udostępniania swojego konta znajomym, takiej możliwości w przypadku cyfrowych wersji nie ma. Mam znajomych, którzy kupują pudełkowe nowości, przechodzą je, a potem sprzedają jako używane gry ze stratą kilkunastu/kilkudziesięciu złotych. To też fajny sposób na zapoznawanie się z każdą ciekawą nowością bez wtapiania w nią pełnych 250 zł.
Już samo napisanie o tym, że lubię mieć na półce pudełka z grami może stawiać mnie w Waszych oczach jako przeciwnika cyfrowej dystrybucji. Pewnie trochę tak jest, ale przede wszystkim jestem graczem, który nie lubi przepłacać. Dlatego zawsze staram się wybrać najciekawszą ofertę i niestety - pomijając promocje - cyfrowa dystrybucja na konsolach pod tym względem leży i kwiczy. A jeśli oferty nie będą naprawdę fajne, nie widzę powodów by rezygnować z pudełek. Szczególnie, że sklepy potrafią fajnie walczyć o klienta. A na tej walce zawsze wygrywa gracz.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu