Gry

Jedyne na co czekam w świecie gier to... nowe odcinki Viva La Dirt League

Krzysztof Kurdyła
Jedyne na co czekam w świecie gier to... nowe odcinki Viva La Dirt League
2

Kiedy byłem młodszy, gry komputerowe może nie wypełniały mojego świata w takim stopniu jak u znajomych, ale nie da się ukryć, że potrafiłem popłynąć. Szczególnie RPG-i potrafiły zamienić mnie za dnia w zombie z podkrążonymi oczami, gdy człowiek nie potrafił zakończyć grania przed 5 rano. Baldur's Gate, Neverwinter Night, zabawny Bard's Tale czy pierwszy Wiedźmin to chyba najskuteczniejsi złodzieje mojego czasu.

Od paru lat jednak ten świat stracił dla mnie prawie całkowicie swój urok. Mam wrażenie, że większość gier w które próbowałem zagrać, postawiły na efekciarstwo zamiast fabułę. Do szału doprowadzają mnie coraz dłuższe i częstsze wstawki filmowe, przerywające ciągłość rozgrywki. Część tytułów postawiła na widok zza pleców bohatera, zamiast na rzut izometryczny, co przy często niedopracowanej „inteligencji” kamery powoduje wystąpienie u mnie piany, zamiast uśmiechu na ustach.

Dość powiedzieć, że po kilku sekwencjach ciągniętych i tak na siłę porzuciłem granie zarówno w Wiedźmina 2, jak i 3 i jakoś mi nie tęskno do powrotu. Co ciekawe, wciąż dobrze gra mi się w jedynkę, do której od czasu do czasu wracam. Generalnie najbardziej marzy mi się powrót do granie w klasycznego, „papierowego” RPG-a który zabija te komputerowe grywalnością pod każdym względem, a na komputerze gram dziś już tylko w gry strategiczne.

Nie gram w grę...

A jednak, jestem z większością tytułów na bieżąco, choć w trochę inny niż można by się spodziewać sposób. Już jakiś czas temu odkryłem kanał youtubowy nowozelandzkiej ekipy Viva La Dirt League. Jeśli ktoś nie widział, polecam, obstawiam, że będziecie się lepiej bawić oglądając ich parodie gier, czy przygody ekipy ze sklepu z elektroniką, niż doszukując się różnic w jakości renderingu pomiędzy waszą nową starą a nową konsola. Co zdaje się ostatnio  jest dość popularnym „sportem”...

...bo oglądam VLDL

Twórcami VLDL są Rowan Bettjeman i Alan Morison, którzy poznali się na... planie filmowym grając żołnierzy, z których jeden miał zabić drugiego. Panowie się skumplowali i w 2011 r. wypuścili pierwsze filmy... muzycznie komentujące rozgrywkę Starcrafta 2. Już wtedy zdobyli sporą popularność, ale przełomem można nazwać serię Bored, w której wcielili się w pracowników, naprawdę istniejącego, sklepu z elektroniką Playtech Store.

W czasie prac nad tą serią poznali ostatniego ze stałych członków VLDL, czyli Adama Kinga. Początkowo pomagał im przy pracach scenariuszowych, ale szybko wskoczył na pozycję trzeciego twórcy. Potem poszło już z górki, ekipa, ciągle pracując zawodowo i tworząc youtubowy biznes po godzinach, rozpoczęła produkcję kolejnych komediowych serii o e-sporcie (Rekt), a następnie o konkretnych gatunkach czy wręcz tytułach.

Skecze nabijające się z RPG-ów tworzą ich najlepszą serię „Epic NPC Man”. Kapitalnie wygląda będąca ciągle w produkcji seria ośmieszające strzelanki, czyli „FPS Logic”. Mocno dostaje się też tak popularnym tytułom jak „PubG” czy „Red Dead Redemption”, które mają swoje dedykowane podserie.

W pewnym momencie biznes rozrósł się ta bardzo, że panowie odeszli z pracy i skupili się tylko na rozwijaniu biznesu. W 2019 r. VLDL przekroczyło próg 1 miliona subskrybentów. Produkcje stały się profesjonalne pod względem technicznym, ale nie straciły, jak to często bywa przy tego typu komercjalizacjach, nic ze swej świeżości i poczucia humoru.

Klucz do sukcesu?

Jeśli miałbym poszukać czegoś, co wyróżnia produkcję Nowozelandczyków, to dobre aktorstwo, naturalny talent komediowy, nie tylko członków stałej ekipy, ale wszystkich grających z doskoku (a jest ich coraz więcej) i... bezpretensjonalność. W ich filmach ciągle znajdziemy sporo żartów mających sobie za nic poprawność polityczną, co tez jest dziś coraz rzadziej spotykane.

Do tego dochodzi oczywiście czarny i często absurdalny humor przywodzący na myśl Monty Pythona, w unowocześnionej wersji wymieszanego z bardziej profesjonalną odmianą polskiej ekipy ZF Skurcz ;) . Jednocześnie trzeba przyznać, że ekipa świetnie buduje społeczność wokół swojego biznesu, wykorzystując platformy patronackie i crowfundingowe do finansowania swoich pomysłów. Nie muszę dodawać, że obiecany „towar” dostarczają w obiecanej jakości. Ostatnim sukcesem jest szybka zbiórka na Kickstarterze na krótkometrażówkę „Epic NPC Man Baelin's Route”.

Podsumowując, oglądanie tych komediowych skeczy z pewnością przyniesie dużo śmiechu każdemu, kto interesuje się technologiami, gamingiem, jest fanem RPG-ów, strzelanek. Mam wrażenie, że poziom humoru jest na tyle błyskotliwy, że po obejrzeniu kilku odcinków granie w niektóre tytuły nigdy już nie będzie takie samo.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu