Nauka

Japończycy "wybrali się" na orbitę. To smutne, co tam znaleźli

Jakub Szczęsny
Japończycy "wybrali się" na orbitę. To smutne, co tam znaleźli
Reklama

Orbita przypomina obecnie kosmiczną autostradę, gdzie zamiast samochodów krążą zużyte rakiety, fragmenty satelitów i inne odłamki. Wokół Ziemi krąży ponad 2000 takich nieuszkodzonych ciał i nikt wcześniej nie zdecydował się na wysłanie sondy, aby zobaczyć, jak wyglądają po dekadach spędzonych na orbicie. Jako pierwsza dokonała tego misja ADRAS-J od Astroscale. Widok? Naprawdę smutny.

Mamy coraz większy problem ze śmieciami w kosmosie

Od lat eksperci biją na alarm: śmieci na orbicie stanowią coraz większe zagrożenie. Z danych US Space Command wynika, że liczba takich obiektów wzrosła o 76% od 2019 roku i wynosi obecnie 44 600. Główne przyczyny to eksplozje nieaktywnych rakiet, testy broni ASAT (antysatelitarnej) oraz starty megakonstelacji — tu prym wiedzie Starlink od SpaceX. ESA podaje, że na orbicie znajduje się ponad 2000 nieuszkodzonych części rakiet (różnych ich stopni), z czego połowa znajduje się na niskiej orbicie okołoziemskiej.

Reklama

Prędkość orbitalna dla Ziemi wynosi 7,6 km/s i sprawia to, że nawet niewielki odłamek może uszkodzić aktywnego satelitę. Zdarzające się kolizje generują kolejne fragmenty śmieci i dochodzi do wolno postępującej reakcji łańcuchowej. W jednym z takich przypadków w 2019 roku górny stopień rakiety H-IIA rozpadł się na ponad 70 fragmentów, a w 2020 roku jeden z nich zmusił Międzynarodową Stację Kosmiczną do zmiany trajektorii.

Jak z bliska wyglądają śmieci na orbicie?

W lutym japońska firma Astroscale wysłała satelitę ADRAS-J (skrót od: Active Debris Removal by Astroscale-Japan) na orbitę. Jego głównym zadaniem było sfotografowanie górnego stopnia rakiety H-IIA, który przebywa na orbicie od 15 lat i jest klasycznym przykładem odpadu, który dryfuje sobie wokół naszej planety. To pierwszy raz, kiedy satelita zbliżył się do takiego obiektu i owa misja wcale nie była łatwa.

Przebieg misji

ADRAS-J — aby wykonać zadanie — wykonał szereg zaawansowanych manewrów typu Rendezvous and Proximity Operations. Jak wyglądało to w telegraficznym skrócie?

  • ADRAS-J wpierw zbliżył się do rakiety na kilkaset metrów i wykonał pierwsze zdjęcia.
  • W lipcu 2023 roku (nieco później), przeprowadził dwa manewry w odległości 50 metrów od rakiety.
  • Następnie, używając czujników wykrywających światło i niestandardowych algorytmów naprowadzania był w stanie autonomicznie manewrować wokół obiektu o wielkości autobusu miejskiego.

Szczególnym wyzwaniem była niekontrolowana rotacja rakiety. Niemniej, sonda dostarczyła bezprecedensowych danych na temat stanu rakiety H-IIA.

 

Tak wygląda śmieć kosmiczny sfotografowany z bliska. Wyczyn misji ADRAS-J robi wrażenie!

Co pokazały zdjęcia?

Ku zaskoczeniu inżynierów, górny stopień rakiety H-IIA zachował się znacznie lepiej, niż przewidywano. Pomarańczowa pianka izolacyjna i dysza silnika nadal wyglądają niemal jak nowe. Trzeba uczciwie przyznać, że wykonaliśmy naprawdę dobrą robotę w zakresie trwałości współczesnych materiałów konstrukcyjnych, które dają sobie radę nawet w ekstremalnych warunkach w przestrzeni kosmicznej. Nie zmienia to jednak faktu, że na orbicie koszmarnie naśmieciliśmy i wcale nie chwalę naszych inżynierów tylko po to, aby odrobinę złagodzić ogólny wydźwięk tego materiału względem całego przemysłu kosmicznego. Przez ponad pół wieku zdołaliśmy zrobić z orbity prawdziwe cmentarzysko wszelakich maszyn, w gęstej (jak na standardy kosmosu) zupie wszędobylskich odłamków. To źle świadczy o naszej cywilizacji.

ADRAS-J to dopiero początek. Astroscale planuje już kolejną misję: ADRAS-J2, która zadokuje do rakiety H-IIA i skieruje ją na "trajektorię śmierci". Koniec H-IIA będzie ściśle związany z ponownym jej wejściem w atmosferę — tam w całości spłonie i nie będzie już nikomu (i niczemu) zagrażać. Technologie rozwijane przez Astroscale mogą znaleźć zastosowanie nie tylko w "czyszczeniu" orbity, ale również w serwisowaniu i "dotankowywaniu" satelitów. Czy to przełom? Owszem!

Reklama

Mimo tego osiągnięcia kosmiczne odpadki będą problemem jeszcze przez kolejne lata. Misje Astroscale to rzecz jasna krok w dobrą stronę, ale istotne jest też wsparcie ze strony rządów, organizacji i sektora prywatnego. Przede wszystkim, brakuje nam mocnych regulacji dotyczących porządku na orbicie. Niemniej, prognozuje się, że inicjatyw typu ADRAS będzie wkrótce więcej.

Sprawdź również: Śmieci z rakiet o mało nie spadły ludziom na głowę. Winni Chińczycy

Reklama

Czysta orbita to wcale nie mrzonka

Misja ADRAS-J udowadnia, że usuwanie śmieci na orbicie jest możliwe. Możliwości techniczne już są i na ich kanwie zrobiliśmy krok w znacznie lepszą przyszłość nie tylko dla samego przemysłu kosmicznego, ale również dla nas wszystkich. Pytanie tylko, czy uda się nadążyć za cały czas rozwijającymi się prywatnymi inicjatywami oraz sporym wzmożeniem w przeróżnych agencjach kosmicznych na całym świecie.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama