Motoryzacja

Jaki zasięg ma Toyota Mirai, samochód zasilany wodorem?

Maciej Sikorski
Jaki zasięg ma Toyota Mirai, samochód zasilany wodorem?
Reklama

Ten samochód przyciąga moją uwagę od kilku kwartałów, na początku bieżącego roku miałem okazję uczestniczyć w prezentacji Mirai i przyznam, że zrobiła...

Ten samochód przyciąga moją uwagę od kilku kwartałów, na początku bieżącego roku miałem okazję uczestniczyć w prezentacji Mirai i przyznam, że zrobiła na mnie spore wrażenie. Można było odnieść wrażenie, że patrzy się na przyszłość. Informacji na temat pojazdu przybywa, bo Toyota przygotowuje się go do wprowadzenia go na amerykański rynek, pojawiają się porównania do Tesli, w których Mirai wypada lepiej. Są jednak problemy, których nie da się przeskoczyć. Przynajmniej nie w krótkim czasie i w najbliższych latach.

Reklama

Jakub pisał wcześniej o dobrych wynikach sprzedaży Tesli, sam poruszałem ten temat w poprzednich tygodniach, chociaż zauważałem, że zdecydowany wzrost sprzedaży nie oznacza, iż biznes Elona Muska stał się bardzo duży - Tesla to nie jest pierwszoligowy gracz na rynku motoryzacyjnym (mowa o liczbie sprzedawanych pojazdów). Musk i jego ekipa konsekwentnie zmierzają jednak w kierunku uczynienia z "elektryków" alternatywy dla samochodów zasilanych ropą. Alternatywy, a nie ciekawostki.


Na tej drodze pojawia się przeszkoda w postaci samochodów zasilanych wodorem. Na dobrą sprawę, też można je uznać za samochody elektryczne, bo po zatankowaniu wodorem jest on zamieniany w energię elektryczną (w wielkim skrócie). Jeśli to jest zbyt duże uproszczenie, to napiszę, że oba są bezemisyjne. I stanowią dla siebie zagrożenie. O ile oczywiście założymy, że przyjąć może się tylko jedno rozwiązanie, z czym nie do końca się zgadzam - rynek jest na tyle duży, że jest w stanie pomieścić kilka rodzajów zasilania. Walka jest jednak nieunikniona.

Jedną z jej odsłon stanowi ogłoszony niedawno zasięg Toyoty Mirai: ponad 310 mil, czyli więcej niż 500 km na jednym tankowaniu. Całkiem nieźle. Podobno daje to japońskiej maszynie pozycję lidera pod względem zasięgu wśród samochodów bezemisyjnych. Niektóre wersje Tesli są blisko, ale jednak odstają. I są przy tym droższe. To sprawia, że wraca się do opinii Muska, który przekonuje, że wodór w motoryzacji to ślepa uliczka i zadaje się pytanie, czy biznesmen ma rację.

Toyota uwolniła swoje patenty związane w motoryzacją wodorową, nad rozwiązaniami tego typu pracują też inne korporacje - na liście znajdziemy kilku dużych graczy z Japonii oraz Niemiec. Cena do przyjęcia, będzie spadać, tankowanie w miarę szybkie, a zatem nie występuje bolączka długiego ładowania baterii, którą obarczone są samochody Muska. Zalety widać gołym okiem. Niestety dla Toyoty i pozostałych firm, które myślą poważnie o tym kierunku rozwoju, w oczy rzucają się także wady.

Czy mielibyście dzisiaj większe problemy z poruszaniem się po Polsce, gdybyście kupili samochód Tesla? Raczej nie. Czy to samo można napisać o modelu Mirai? Nie - sprawa jest znacznie bardziej złożona. Samochód może i da się szybko zatankować, ale do tego potrzebna jest odpowiednia infrastruktura. A tej po prostu brak. Jej rozwój na perspektywicznym amerykańskim rynku może być trudny, a z pewnością bardzo kosztowny. Dla nas, ludzi mieszkających nad Wisłą, to na razie czysta abstrakcja, temat, który wydaje się bardzo odległy. I nie stanowimy pod tym względem wyjątku.

Tesla na razie ma sporą przewagę nad Toyotą z jej pojazdem Mirai. Właściciel samochodu z fabryki Muska może ładować swoją maszynę we własnym garażu, właściciel Mirai jest skazany na dedykowaną stację, a tych jest na razie garstka. I to na całym świecie. Owszem, ma ich przybywać, poszukiwani są partnerzy i mówi się o sporych inwestycjach, ale zauważalne zmiany nie nastąpią w ciągu roku czy nawet pięciu lat. Można zatem chwalić samochód Toyoty za niezły zasięg, lecz na razie pozostanie on raczej obiektem dyskusji futurologicznych.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama