Niedawno zastanawiałem się, jaki odsetek smartfonów sprzedanych w roku 2013 trafi do osób, które nie potrzebują nowego sprzętu i zakup wynika przede w...
Jaki masz smartfon? Żółty...
Fan nowych technologii, ale nie gadżeciarz. Zainte...
Niedawno zastanawiałem się, jaki odsetek smartfonów sprzedanych w roku 2013 trafi do osób, które nie potrzebują nowego sprzętu i zakup wynika przede wszystkim z kaprysu i chęci posiadania czegoś nowego. Niedługo później zadałem sobie inne pytanie: jaki odsetek klientów kupuje smartfony (oraz inny sprzęt elektroniczny) świadomie, kierując się wytycznymi, które moglibyśmy uznać za racjonalne? Podejrzewam, że nie mamy do czynienia z większością…
Na początek przywołam dwie historie – zapewniam, że obie prawdziwe. Zakładam nawet, iż ktoś mógł przeżyć coś podobnego. Pierwszy motyw ma już prawie rok. Impreza w gronie znajomych, późna godzina, wszyscy w dobrych nastrojach i skorzy do rozmowy na tematy wszelakie. Dochodzi zatem do "dialogu technologicznego":
-A wiesz, zmieniłam ostatnio telefon i to na taki, o których ty piszesz, taki nowoczesny. Na smartfon.
Wow. Ktoś wie, o czym piszę, więc serce i duma rosną – trzeba kontynuować wątek. Pada zatem pytanie, którym można jakoś rozwinąć rozmowę:
-Tak? No to pochwal się jaki.
-Żółty.
I to w gruncie rzeczy zamyka temat. Nie pozostaje nic innego, jak uznać, że to typowo kobiece podejście do sprawy (nawet, jeśli zaserwowałem krzywdzące uogólnienie, to wiadomo, iż wyjątki zazwyczaj potwierdzają regułę). Moje założenie upadło kilka dni temu, gdy zadzwonił znajomy, samiec alfa, by spytać o dobry tablet. Pytanie i tak przekierowałbym do osoby, która "siedzi" w tym temacie i porównuje różne urządzenia. Już na wstępie zrozumiałem jednak, że ktoś może się orientować w sprzęcie gorzej niż ja.
-Cześć
-Cześć
-Słuchaj, sprawę mam. Postanowiłem sobie prezent zrobić na święta i tablet kupuję. Dzwonię do ciebie, bo w tym siedzisz, to pewnie doradzisz coś sensownego.
-No dobra, postaram się pomóc – powiedz jaki budżet i czego wymagasz, to popytam ludzi, którzy znają temat.
-Jaki budżet? Rozsądny - żeby nie było bardzo drogo, ale też nie tanio, bo pewnie zepsuje się po miesiącu. Nie znam się, więc dzwonię, żeby kasy nie stracić.
Przez chwilę myślałem, że hasło "nie znam się" to jakaś udawana skromność, bo pewnie szukał informacji na ten temat, skoro chce kupić tablet. Szybko miało się jednak okazać, że nie czytał, a koronnym dowodem było zdanie: jeden znajomy polecał Samsunga, drugi Androida i nie wiem teraz, na co się zdecydować, to może ty mi coś doradzisz. Po takim wyznaniu trudno coś doradzić. Najpierw człowiek zastanawia się, czy to nie jest jakiś żart – zostanę nagrany i rozmowa stanie się jutro hitem Sieci. Kończę zatem połączenie i zapewniam, że odezwę się niedługo z konkretnymi propozycjami. W gruncie rzeczy nawet nie muszę pytać specjalistów – podejrzewam, iż różnice w jakości wyświetlacza czy wydajności procesora i tak nie zostaną wychwycone. Możliwe nawet, że tablet po kilku użyciach trafi do szuflady.
Zastanawiając się nad przeprowadzoną rozmową, przypomniałem sobie motyw z żółtym smartfonem i pewne zestawienie, które swego czasu robiło furorę w Sieci. Na stronie popularnego tabloidu pojawił się wielki test smartfonów. Ludzie zainteresowani branżą podsyłali go sobie w ramach zabawnej lektury do kanapki w pracy, osobiście też kilka razy uśmiechnąłem się poznając wady i zalety poszczególnych modeli. Teraz dochodzę jednak do wniosku, że dla wielu osób mogło to być cenne źródło informacji.
Dowiedzą się np., iż Sony Xperia Z ma tak wysokie parametry i wyświetlacz, że bateria trzyma ledwie 1 dzień i dadzą sobie z nim spokój, bo szukają sprzętu, który dłużej wytrzyma. Tylko na co postawić, skoro przy iPhone 4 pojawia się następująca informacja: bateria trzyma tylko 1 dzień (jak w każdym smartfonie). Wybór łatwiejszy nie będzie, ale może przynajmniej ktoś zostanie uświadomiony, że smartfon to energochłonny produkt, który nie pociągnie dziesięć dni na jednym ładowaniu…
W końcu dotarła do mnie "oczywista oczywistość": nowe technologie nie interesują wszystkich ludzi i wielu z nich (zapewne większość) macha ręką na branże w całości i na każdy jej segment osobno. Dla poważnej części społeczeństwa omawiane przez nas zagadnienia braku aktualizacji, umieszczenia w urządzeniu takiego, a nie innego procesora czy przejęcia jednej firmy przez drugą po prostu nie istnieją. Nie twierdzę, że to ich problem albo wyraz ignorancji. Po prostu stwierdziłem, iż rzeczy, które do niedawna uznawałem za pewnik, pewnikiem wcale nie są. Co dokładnie?
Rozróżnianie systemów operacyjnych, przeglądarek (i odróżnianie przeglądarki od wyszukiwarki), określenie mniej więcej czym smartfon różni się od "zwykłego telefonu" czy wskazanie, która firma wyprodukowała iPada… Przykładów jest oczywiście więcej, ale nie ma sensu ich mnożyć. Okazuje się jednak, że ta niewiedza może być użyteczna – dla mnie są to cenne informacje i spostrzeżenia. Decyzyjność podczas kupowania sprzętu lub usług w znacznym stopniu przesunęła się z klienta na sprzedawcę, kolegę z pracy, szwagra i tv. Pewnie zawsze wyglądało to podobnie, ale w końcu doznałem objawienia.
Nawet jeżeli większość społeczeństwa ma smartfon, to spora część owej większości zapewne nie do końca wie, co z tego wynika i czym różni się produkt A od produktów B i C. Czy to się zmieni? Z jednej strony, można założyć, że tak – wszak ludzie dopiero oswajają się z inteligentnymi urządzeniami. Ale z drugiej strony: samochody są znacznie starsze od smartfonów, a spora część kierowców rozróżnia je stosując kryterium koloru karoserii. Czy to powinno jednak kogoś niepokoić? Raczej nie: osoby niezorientowane w temacie nie martwią się brakiem aktualizacji OS w smartfonie, więc mają jeden problem mniej. Osoby zorientowane w branży mają natomiast satysfakcję, że posiadły wiedzę tajemną. Cieszmy się.
Źródło grafiki: anandhmistry.blogspot.com
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu