Bez Netflixa, Spotify, Steama, bez pracy zdalnej i jedzenia na dowóz. Tak spędzalibyśmy kwarantannę, gdyby pandemia uderzyła nieco wcześniej.
Druga fala uderzyła nas mocniej, niż ktokolwiek z nas mógł się spodziewać. Przypadków zachorowań jest już tak dużo, że zaczynam się dziwić, że jeszcze komukolwiek chce się liczyć. Oczywiście, z moim szczęściem w redakcji jako pierwszego musiało trafić akurat na mnie. Nie narzekam, ponieważ przeszedłem/przechodzę chorobę relatywnie łagodnie i nie stanowi ona żadnego zagrożenia dla mojego życia. Oczywiście wraz z nią pojawiło się zalecenie kwarantanny. Piszę "zalecenie", ponieważ policjant który rozmawiał z moją narzeczoną (ona zaraziła się pierwsza) grzecznie poprosił, żebyśmy zostali w domu, bo oni i tak nie mają wystarczająco ludzi, aby to sprawdzić. Tak czy siak - kwarantanna. Jako, że i przed nią większość czasu spędzałem w domu (nigdy nie byłem bardzo "społecznym" człowiekiem), to ten tydzień kompletnego zamknięcia nie wpływa jakoś przesadnie negatywnie na moje życie. Skłoniło mnie to jednak do przemyśleń - co by się stało, gdyby pandemia dopadła nas nie w 2020 roku, a, dajmy na to, w 2005?
Pomyślcie, jak to by było być wtedy kompletnie zamkniętym w 4 ścianach
Rzeczy, które dziś ułatwiają nam życie bardzo łatwo jest wziąć za pewnik i zapomnieć, że są z nami od niedawna. Zaczynając od rozrywki, chyba najbardziej oczywistym przykładem są serwisy streamujące wideo i muzykę. Netflix, YouTube czy Spotify w 2005 r. istniały tylko w umysłach ich twórców. Była telewizja, której jakość i liczba kanałów zależna była od tego, gdzie mieszkaliśmy. Jeżeli mieliśmy wtedy do dyspozycji jakąkolwiek muzykę czy filmy na własność, to tylko te, które znajdowały się na naszej kolekcji CD/DVD bądź też te, które nie do końca legalnie zgraliśmy od naszych znajomych. Oczywiście w trakcie pandemii pozyskiwanie kolejnych filmów byłoby znacznie utrudnione i w większości byliśmy ograniczeni do tego, co już mieliśmy. Chyba najgorsza sytuacja przy takiej pandemii byłaby z grami. Tych bowiem nie moglibyśmy pobrać za pomocą jednego kliknięcia, ponieważ na takie wynalazki jak Steam trzeba było jeszcze trochę poczekać.
Ba, sam kontakt ze znajomymi byłby również utrudniony. O ile większość osób miała już wtedy telefon komórkowy, to były to czasy, w których koszt SMSów i minut był tak duży, że rzadko kiedy służyły one do czegoś więcej niż puszczanie "strzałek". Idea nielimitowaanych rozmów i SMS'ów, czy też połączenia z internetem wtedy jeszcze nie istniała. Istniało już za to Gadu-Gadu, więc zakładam, że w czasie pandemii jego popularność wystrzeliłaby w kosmos, tak jak dziś zrobił to Zoom.
Powodzenia z pracowaniem z domu
Dziś wszystko jest w chmurze. Zapewne spawacze, murarze i przedstawiciele innych profesji się ze mną teraz nie zgodzą, ale nie da się nie zauważyć, jak bardzo internet zmienił nasze podejście do pracy. Dzięki chmurowemu dostępowi do maili, plików czy narzędzi, pracować możemy z każdego miejsca na świecie. Dzięki temu w 2020 wiele przedsiębiorstw mogło kontynuować świadczenie swoich usług i gospodarka nie oberwała tak mocno, jak mogłaby oberwać.
Drugą rzeczą związaną z pracą, która nie byłaby możliwa w 2005 r., jest elastyczność zatrudnienia, na którą pozwala technologia. Jeszcze do niedawna wszystko, co trzeba było mieć, by zacząć pracować jako kierowca Ubera czy Bolta, to (oprócz, oczywiście, samochodu) smartfon. Technologia stworzyła miejsca pracy i zawody, których w 2005 roku nie miało prawa być. Szczególnie, jeżeli chodzi o kurierów - systemy takie jak Glovo czy Pyszne.pl pomagają ludziom zrobić podstawowe zakupy czy zamówić coś do jedzenia bez wychodzenia z domu. Bez takich projektów przetrwanie kwarantanny było nieporównywalnie cięższe.
Hobby? Taaak...
Całkiem przyjemnie słucha się historii ludzi, którzy opowiadają, jak to dzięki pandemii znaleźli sobie nowe, ciekawe hobby. Niektórzy zaczęli gotować, inni - grać na gitarze czy nawet programować. To wszystko jednak również nie byłoby możliwe, gdyby nie współczesny dostęp do informacji. I tak - Google i Wikipedia istniały w 2005 roku, jednak próżno było wtedy szukać tak rozbudowanej sceny edukacyjnej. Ktoś taki jak bloger/vloger wtedy nie istniał, więc nie było co liczyć na setki filmików instruktażowych. Jeżeli dla przykładu chciałeś nauczyć się grać dany utwór, to jedyną szansą było albo odtworzyć go z pamięci, albo znaleźć jego transkrypcję w jednym z muzycznych czasopism.
Kiedy człowiek zaczyna o tym myśleć w ten sposób, naprawdę dociera do nas jak duży postęp technologiczny dokonał się przez ostatnie 15 lat. Warto o tym pamiętać, szczególnie, gdy będziemy mieli wrażenie, że "technologia stanęła w miejscu", jak to często się mówi w przypadku premier nowych smartfonów. Jestem bardzo ciekawy, czy w 2035 tak samo będziemy wspominać obecne czasy.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu