Tulsa King to jeden z lepszych seriali 2022 roku. Sylverster Stallone wyraźnie w nim odżył i pokazał kawał dobrego aktorstwa. Dlatego tak bardzo czekałem na drugi sezon i chyba również dlatego tak bardzo się na nim zawiodłem.
Król Tulsy traci swój urok
Taylor Sheridan w ostatnich latach czego się nie dotknął to zamieniał w złoto. To w gruncie rzeczy jego zasługa, że wytwórnia Paramount generowała w ostatnim czasie praktycznie hit za hitem, przynajmniej na rynku seriali. Co więcej pokazał, że potrafi stworzyć wciągającą fabułę, nie tylko w klimacie westernu jak Yellowstone czy 1883, ale również w produkcji szpiegowskiej jak Lioness czy właśnie w komedio-dramacie jakim jest Tulsa King. Pierwszy sezon okazał się strzałem w dziesiątkę, zbierając świetne recenzje od widzów oraz krytyków i niejako przypominając nam, że Sylvester Stallone to również świetny aktor.
Fabuła nie jest może jakaś odkrywcza. Podstarzały gangster po 25 latach wychodzi z więzienia i okazuje się, że nie tylko zmienił się świat, ale również ludzie, z którymi współpracował. Siłą rzeczy zostaje zmuszony aby przenieść się na peryferia, gdzie dosyć niezdarnie zaczyna budować swoją własną organizację. Robi to jednak metodami sprzed ćwierćwiecza, co tworzy masę śmiesznych sytuacji, które wcale takie nie powinny być. W tym chyba tkwiła siła pierwszego sezonu, Dwight Manfredi (w którego wciela się właśnie Stallone) roztacza tak wielką charyzmę, że nawet jeśli powie coś głupiego, to i tak nikt mu się nie przeciwstawia. Jednak gdy trzeba potrafi pokazać, że nadal jest twardym gangsterem, który przed nikim się nie kłania. Wydaje mi się jednak, że ta koncepcja się już wyczerpała.
Król.... cringu?
W nowym sezonie organizacja stworzona przez Dwight'a bardzo dobrze prosperuje, ale on sam popada w kłopoty z prawem. Nie przeszkadza mu to jednak dalej prowadzić swojej działalności. Nie chciałbym wam tutaj za bardzo zdradzać fabuły, ale Królowi Tulsy nadal wszystko przychodzi z wielką łatwością. Powiedziałbym nawet, że zbyt łatwo bo nie sposób jest przeoczyć kilku istotnych luk w fabule. Można by też oczekiwać, że po kilku miesiącach w nowym świecie, Manfredi zrozumiał już jak ten świat funkcjonuje, a posługiwanie się niezręcznościami "starszego pana", zakrawa teraz bardziej na "cringe" i przestaje być zabawne.
W dodatku wprowadzenie dwóch bezpłciowych bohaterów, czyli milionera Carla Threshera (w tej roli Neal McDonough, który w każdym serialu gra tak samo...) oraz gangstera z Kansas City - Billa Bevilaqua (Frank Grillo) wiele nie pomogło. Każdy z nich więcej mówi, niż robi i mogłoby się wydawać, że Tulsa King to sprzeczka dzieci w piaskownicy, a nie faktyczny serial gangsterski. Wydaje mi się, że Taylor Sheridan w natłoku pracy twórczej na wielu frontach, pożałował nieco czasu na lepsze przemyślenie w jakim kierunku powinien pójść ten serial. Teraz zrobił nam się z tego gatunek familijno-obyczajowy, w którym "starszy pan" nieco się już zagubił.
Niestety takie wrażenie miałem już po pierwszych dwóch odcinkach, ale myślałem, że może w kolejnych akcja nieco się rozkręci. Niestety jesteśmy już za półmetkiem tego sezonu, a tu im dalej w las tym jest jeszcze gorzej. Pisze to z ciężkim sercem, ale nie polecam wam oglądać kontynuacji. Lepiej oglądanie skończyć na pierwszym sezonie i zachować pozytywne wspomnienia ;-).
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu