Czytnik Amazonu to jedno z najpopularniejszych urządzeń tego typu na świecie, jeżeli nie najpopularniejsze. Również w Polsce Kindle zyskuje coraz więk...
Czytnik Amazonu to jedno z najpopularniejszych urządzeń tego typu na świecie, jeżeli nie najpopularniejsze. Również w Polsce Kindle zyskuje coraz większe grono odbiorców, mimo, że polskiego Amazonu na razie nie ma. Co więcej, czytnik ten wpłynął na naszą branżę ebooków w nieporównywalnie większy sposób niż jakiekolwiek inne e-papierowe urządzenie. Co się właściwie stało?
Jeszcze 6-8 miesięcy temu znalezienie w polskiej e-księgarni ebooka w formacie MOBI (odczytywanym przez Kindle) było zadaniem godnym Herkulesa. Wydawcy i dystrybutorzy jeszcze zmagali się z brakiem oferty (z czym zresztą zmagają się do dziś) i konwersją książek z PDFu na EPUB, a DRM był powszechnie akceptowaną formą zabezpieczenia. Nagle, jedno po drugim, wydawnictwa i e-księgarnie zaczęły wprowadzać do swojej oferty format MOBI. Format ten ma już chociażby Virtualo, Ebookpoint, MOBI zapowiada Nexto. Również serwisy self-publishingowe nie zostają w tyle. MOBI ma RW2010 czy niedawno powstałe Bookio. Zresztą lista jest o wiele dłuższa i wciąż się powiększa.
Owa eksplozja MOBI nie wzięła się oczywiście z nikąd. Jest naturalną odpowiedzią na rosnący popyt, generowany przez użytkowników czytników Kindle, których, według ostrożnych szacunków, może być w Polsce już kilkadziesiąt tysięcy, a spoglądając na szum, jaki się wytworzył wokół tego urządzenia, będzie ich znacznie więcej. Dystrybutorzy dostrzegli, że czytnik księgarni, której nawet nie ma w naszym kraju, jest używany przez coraz większą ilość osób, które nie mają dostępu do formatu przez nich preferowanego. Dlatego zaczął się wyścig o „Kindlowców” i prześciganie się w usługach kierowanych do nich, od automatycznego wysyłania ebooków na czytniki, po Woblink, który stworzył całkowicie osobną księgarnię z ebookami w formacie MOBI. Od kilku miesięcy każdy, kto może, wprowadza MOBI do oferty. Jakim cudem czytnik zza oceanu dał impuls do tak, w zasadzie, błyskawicznych zmian?
Pokaż mi swój czytnik, a powiem Ci, kim jesteś
Skąd w Polsce tyle czytników księgarni, która jeszcze nie „zaszczyciła” nas swoją obecnością i która oficjalnie nie wspiera naszego języka? Kluczem do odpowiedzi jest przytoczenie strategii Amazonu, który traktuje Kindle nie jak towar, na sprzedaży którego chce maksymalnie zarobić, ale jako urządzenie, za pomocą którego sprzedaje. Kindle to elektroniczna brama do świata produktów Amazonu. Aby jednak mógł się nią stać, musi trafić do jak największej ilości konsumentów. Stąd niska cena. Co więcej, ta brama nie może być trzema dechami zbitymi jednym gwoździem, musi być dobrej jakości. Ta mieszanka jakości z ceną jest jednym z głównych powodów popularności czytników Kindle.
Co jednak istotniejsze, Kindle jest produktem konkurencyjnym dla rodzimej oferty. Sprowadzenie najtańszego czytnika z Ameryki to koszt nieprzekraczający 500 złotych. To w polskich warunkach nie tak znowu dużo za dobrej jakości e-reader. Nie chcę jednak wikłać się w porównania, zestawienia i ocenianie, które urządzenie jest lepsze, a które gorsze, bo to najczęściej bardzo spersonalizowana kwestia, jednemu pasuje minimalizm Kindle, inny woli rozbudowany w funkcje Onyx i tak dalej. Jednak nie zmienia to faktu, że Kindle jest czytnikiem chętnie przez Polaków kupowanym. Trudno zignorować rosnącą ilość użytkowników tego czytnika i nie stworzyć dla nich jakiejś oferty.
Z faktu rosnącej popularności Kindle można wysnuć jeszcze inne wnioski, dotyczące samych użytkowników tego urządzenia. Wybranie i sprowadzenie czytnika z zza oceanu świadczyć może o tym, że posiadacz Kindle to osoba, która dokładnie wie, czego chce, nie jest „niedzielnym” e-czytelnikiem, który kupił urządzenie ze względu na reklamę w telewizji. Kupił Kindle ponieważ chce z niego korzystać, chce kupować i czytać ebooki. Dystrybutorzy e-książek dostają jak na talerzu pokaźną grupę świadomych klientów, obok których nie można przejść obojętnie.
Słabość czy dynamizm
Owe pro-Kindlowe nastawienie dystrybutorów i wydawców poniekąd wskazuje jeszcze na inną kwestię. Otóż kilkadziesiąt tysięcy (plus/minus, do końca nie wiadomo jeszcze) użytkowników czytnika od Amazonu stanowi grupę docelową, dla której warto rozwijać swoją ofertę. Pokazuje to częściowo, na jakim etapie jest jeszcze nasza ebookowa branża, gdzie jeden czytnik, niedostępny jeszcze w Polsce jest w stanie wpłynąć na ofertę.
Co więcej, popularyzacja Kindle pokazuje, że gdzieś, przez te 2-3 lata producenci i dystrybutorzy e-papierowych czytników popełnili błąd – nie udało im się spopularyzować własnych urządzeń i pozwoli, aby czytnik Amazonu zaczął zdobywać rynek i to w sytuacji, w której nawet nie ma menu w języku polskim. A przecież próbowano wzorować się na modelu tej firmy. Wymienić można tutaj chociażby eClicto, ebookową księgarnię z własnym czytnikiem i własnym formatem. Można dodać do tego Empik, który próbował uczynić z Oyo swojego Kindle.
To, że Kindle może być impulsem dla rozwoju polskiej branży e-książek i z powodzeniem konkuruje z rodzimymi produktami, nie tyle musi wskazywać na jej słabość, a na po prostu wczesną fazę rozwoju, w której jeszcze nie wszystkie karty zostały rozdane i w której, w każdym momencie może pojawić się produkt, który może odnieść sukces. Pytanie tylko, ile jeszcze ta wczesna faza może trwać?
Amazon w Polsce to będzie hit czy porażka?
Jeszcze go nie ma, jeszcze nic nie wiadomo, ale od dłuższego czasu słychać o tym, że Amazon przymierza się do wejścia na polski rynek. Ma to nastąpić jeszcze w tym półroczu, ale to wciąż jeszcze spekulacja. Oczywiście przy okazji ruszyła karuzela prognoz – czy Amazon okaże się hitem i zmiecie konkurencję z powierzchni ziemi, czy też porażką na miarę eBay’a. Na razie wikłanie się w ten temat nie ma większego sensu, gdyż nic tak naprawdę nie wiadomo, a oceniać będzie warto tę kwestię w momencie startu. Jednak, gdy patrzę na to, w jakim tempie popularyzują się czytniki Kindle w Polsce i jak zmienia się ebookowa oferta, trudno mi nie odnieść wrażenia, że jednak Amazon może się przyjąć.
Kto ma Kindle?
Polski rynek elektronicznych publikacji obserwuję od dość dawna i jestem pod dużym wrażeniem tego, co się dzieje w ostatnich miesiącach, zwłaszcza porównując to z nieśmiałymi początkami e-publishingu na naszych ziemiach. Rosnąca oferta, spadające ceny, rozgrzewająca się konkurencja. Jednak wśród najciekawszych zmian ostatnich miesięcy usytuowałbym właśnie ofensywę formatu MOBI, która związana jest z popularyzacją Kindle. Bardzo jestem ciekaw, czy nasi rodzimi producenci i dystrybutorzy e-papierowych czytników będą w stanie odpowiedzieć na to zjawisko.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu