Felietony

IPxx – nie, to nie nowy protokół sieciowy

Grzegorz Marczak
IPxx – nie, to nie nowy protokół sieciowy
Reklama

Autorem tekstu jest Paweł Kuflikowski IPxx to certyfikacja różnego rodzaju urządzeń elektrycznych w kwestii odporności na wodę, oraz różnego rodzaj...

Autorem tekstu jest Paweł Kuflikowski

Reklama

IPxx to certyfikacja różnego rodzaju urządzeń elektrycznych w kwestii odporności na wodę, oraz różnego rodzaju pyły (wikipedia). Tego rodzaju urządzenia często są także odpowiednio wzmocnione, tak by bez szwanku przeżyły upadek powiedzmy z wysokości 1 metra. Jeśli chodzi o elektronikę użytkową to najczęściej spotkać możemy taki certyfikat jako element opisu telefonów oraz aparatów fotograficznych. Od początku wprowadzenia ich do ogólnej sprzedaży kierowane były do osób aktywnych, dla których tego rodzaju certyfikaty mają duże znaczenie, a często tak naprawdę są jednym z podstawowych kryteriów przy ich zakupie.


Ktoś z Was może z łezką w oku wspomnieć Siemensa M65 czy Ericssona, który dzięki specyficznej antenie zyskał przydomek „rekin”? Oprócz tego, że aparaty te były dość wytrzymałe, to jeszcze miały to, czego dziś można szukać ze świeczką – długiej pracy na baterii, która naprawdę czyniła z nich prawdziwego partnera na długie wyprawy. Z dzisiejszej oferty aparatem porównywalnym z tamtymi jest chyba tylko Samsung Solid, który dodatkowo oferuje takie przydatne w terenie rzeczy jak latarka czy cyfrowy kompas. I na tym wybór się kończy - widać w smartfonowym szaleństwie nie ma zbyt wielu chętnych na walkę o tak bardzo niszowego klienta. Wspomnieć warto jeszcze o marce Sonim, ale jej oferta jest bardzo wąska i dedykowana do bardzo specyficznej grupy odbiorców:


Na drugim biegunie mamy dziś wielu konsumentów, którzy w dzikie tereny się nie zapuszczają, nie mniej jednak niestety nie raz, nie dwa swój poprzedni telefon chociażby utopili w wannie czy basenie. To im na przeciw kilka lat temu wyszli producenci Motorola (Defy), Samsung (Xcover) czy Sony (Xperia active). Telefony, a raczej smartfony charakteryzujące się certyfikatami IPxx - wystarczającymi do tego by wyjść obronną ręką z kolejnego kontaktu z wodą, ale na tyle zasobożerne, że raczej więcej niż doby bez kolejnego zastrzyku energii elektrycznej nie wytrzymają.

Tak było te 2-3 lata temu. Dziś jeśli spojrzymy chociażby na ofertę Sony, to może nie wszystkie, ale większość telefonów wprowadzanych przez tą firmę na rynek może pochwalić się certyfikatem IPxx – możliwe, że za niedługi czas to może być standard. Taki sam standard jakim dziś w praktycznie wszystkich smartfonach jest wzmocnione szkło - Gorilla glass (znane też pod nazwą firmy je produkującej czyli Corning). Wciąż wielu z nas sięga po folie zabezpieczające ekran, ale prawda jest taka, że do codziennego użytkowania Gorilla glass wystarcza – sam mam m.in. od niespełna 2 lat Nokię E7, która ma dosłownie kilka rys, ale to dla tego, że parę racy przeszlifowałem nią chodnik ;).

Pretekstem do tego tekstu był opublikowany kilka dni temu przez Samsunga komunikat o wprowadzeniu drugiej generacji modelu Xcover. Co ciekawe, to w tym segmencie, urządzeń z certyfikatem IP67 dzieje się coraz więcej. Podczas ostatnich targów CES w Las Vegas chińska firma zaprezentowała trzy aparaty Runbo. Jeśli jednak przyjrzymy się bliżej tej kategorii urządzeń, to okazuje się, że ta nisza nie jest taka mała. Jak się okazuje, w USA króluje Casio, dla większości przede wszystkim producent zegarków i kalkulatorów, z modelem GzOne Commando. Brzmi trochę śmiesznie, ale ponoć w Stanach ma wielu zwolenników.


Reklama

Drugim, często nieodłącznym partnerem wycieczek jest aparat fotograficzny. Tu także możemy spotkać coraz więcej odpornych urządzeń. Jeśli chodzi o produkcje masową, to wydaje mi się, że pierwszym producentem, który wprowadził aparaty z certyfikatami IPxx był Olympus. Przez wiele lat jego marka Tough była synonimem odpornego aparatu i wyznaczała standardy. W kolejnych latach segment ten zaczął się rozwijać, do Olympusa dołączyli praktycznie wszyscy - Canon, Nikon, Panasonic, Pentax czy FujiFilm. Nie będę tu oceniał, który aparat jest lepszy – sam posiadam jeden z nich jako uzupełnienie lustrzanki, której nie zawsze mogę zabrać – czy to ze względu na rozmiar czy właśnie warunku w których przyjdzie mi robić zdjecia. Dla wielu wystarczający będzie aparat fotograficzny w telefonie. Kwestia gustu.


Reklama

Co będzie dalej? Pewnie czas na Liquipel:


http://youtu.be/70RMWiavxj0

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama