Kiedyś zapytałem znajomego mieszkającego w Chinach, czy słyszał o firmie Foxconn. W odpowiedzi usłyszałem śmiech i stwierdzenie, że tam każdy o nich s...
Kiedyś zapytałem znajomego mieszkającego w Chinach, czy słyszał o firmie Foxconn. W odpowiedzi usłyszałem śmiech i stwierdzenie, że tam każdy o nich słyszał, bo to państwo w państwie. Od tego czasu napisałem już kilka tekstów na temat tego azjatyckiego olbrzyma i doszedłem do wniosku, że to chyba jeden z największych graczy IT działających na uboczu sektora. Nie mówimy o nim tak często, jak o Apple, Samsungu czy Microsofcie, a powinniśmy. Teraz jest ku temu okazja: robotyzacja zakładów.
Pod koniec czerwca w mediach pojawiła się informacja dotycząca zwiększania zatrudnienia przez Foxconn. Firma poszukiwała 100 tys. pracowników sezonowych. Dla nas taka liczba może być szokująca, ale w przypadku tej firmy można było się jej spodziewać. Co prawda, odnotowano chyba rekord, ale we wcześniejszych latach zwiększano sezonowo zatrudnienie o kilkadziesiąt tys. ludzi (w ubiegłym roku było to 90 tys. osób). Co powoduje takie skoki zatrudnienia? Konieczność złożenia dużej liczby urządzeń, w tym przypadku nowego iPhone’a.
Rekord zatrudnienia świadczy o tym, że przygotowana zostanie pokaźna liczba smartfonów (a może składają dwa modele?). Nie wiem, jak to wygląda w tym roku, ale pamiętam, że w przeszłości Chińczycy tłumnie odpowiadali na oferty pracy korporacji Hon Hai Precision Industry (to właściwa nazwa tajwańskiego producenta elektroniki) i ustawiali się w długich kolejkach, by móc składać sprzęt dla Apple, Sony czy Microsoftu. Te w miarę pozytywne doniesienia (rzesze ludzi dostawały pracę) przeplatały się z bardzo negatywnymi – często pisano o samobójstwach w firmie, nieludzkich warunkach pracy, wyzysku itd. Firma się broniła, bronili się jej partnerzy, zapewniano, że w fabrykach dzieje się już lepiej, niż w przeszłości.
Z informacji dostępnych w Sieci można wywnioskować, że los pracowników faktycznie uległ poprawie. Korporacja jednocześnie zyskała, ponieważ rzadziej atakowano ją w mediach i straciła – zmiany musiały mieć wpływ na zyski. Jakiś czas temu pojawiła się informacja, że firma chyba znalazła złoty środek. Teraz te doniesienia są potwierdzane: producent zacznie na masową skalę wprowadzać do swoich fabryk roboty, które zastąpią ludzi. Na początek będzie to 10 tys. maszyn o nazwie Foxbot, z czasem liczba ta zapewne wzrośnie.
Jeden Foxbot to wydatek rzędu 20-25 tys. dolarów. Sporo, ale warto dodać, że ta maszyna ma w założeniu produkować 30 tys. urządzeń rocznie. Tym samym liczba ludzi potrzebnych do pracy w fabrykach Foxconn powinna szybko spadać (dzisiaj jest to grubo ponad milion osób). W dłuższej perspektywie automatyzacja powinna dać tajwańskiemu gigantowi olbrzymie oszczędności. Jednocześnie roboty nie będą zmęczone długą pracą, popełnią mniej błędów, nie zaczną strajkować, nie popełnią zbiorowego samobójstwa. A jeśli do tego dojdzie, to problem będzie miał nie tylko Foxconn…
Trudno mieć do azjatyckiej korporacji pretensje o to, że zdecydowała się na daleko posuniętą automatyzację. Przecież nie jest to nowy proces – obserwujemy go od dawna i to we wszystkich branżach. Foxconn mógł zwlekać ze zmianami, gdy miał dostęp do naprawdę taniej siły roboczej, ale w ostatnich latach realia trochę się zmieniły i okazało się, że lepiej zainwestować w maszynę. Zwłaszcza, że produkowane są coraz bardziej skomplikowane urządzenia – składanie ich przez człowieka niesie ze sobą spore ryzyko pomyłki, a w przypadku firmy oznacza to straty.
Informacje o zmianach wprowadzanych przez Foxconn zostaną pewnie różnie skomentowane. Jedni uznają, że to wielki postęp i triumf nowych technologii, inni wskażą na problemy, wśród których dominujacą rolę odegra wzrost bezrobocia. W odpowiedzi mogą jednak usłyszeć, że Foxconn był przecież atakowany za swoje podejście do pracowników i teraz dla wielu z nich skończy się koszmar. Przynajmniej ten w fabryce. Ktoś podsunie myśl, że można to rozwiązać inaczej: pracujący ludzie, ale za godziwe pieniądze. To jednak mogłoby się wiązać ze wzrostem cen sprzętu, a taki scenariusz zapewne dla wielu klientów jest nie do przyjęcia...
Źródło grafiki: vr-zone.com
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu