Apple to jedna z tych firm, które wzbudzają spore emocje. Ich posunięcia są szeroko komentowane i dyskutowane, miliony ludzi czekają na nowe produkty ...
Apple to jedna z tych firm, które wzbudzają spore emocje. Ich posunięcia są szeroko komentowane i dyskutowane, miliony ludzi czekają na nowe produkty i usługi korporacji, media śledzą poczynania gracza i zgadują, czym jeszcze zdoła nas zaskoczyć. Wystarczy przejrzeć teksty i komentarze dotyczące Apple na AW, by zrozumieć, o czym mowa. Ale czy można przejść obojętnie obok firmy, która w ciągu kilku lat sprzedała pół miliarda telefonów?
Od wczoraj w Sieci powtarzana jest wiadomość dotycząca przekroczenia przez giganta z Cupertino granicy 0,5 mld sprzedanych smartfonów. O tym fenomenalnym (to trzeba przyznać) wyniku nie poinformowała sama korporacja – obliczeniami zajęli się inni. Do końca 2013 roku firma zdołała sprzedać ponad 470 mln iPhone’ów i jeśli przyjmie się, że Apple sprzeda w tym kwartale minimum 30 mln inteligentnych telefonów (co wydaje się pewne), to uda mu się osiągnąć wspomniany już rezultat 0,5 mld. Nie ma zatem konkretnej daty, ale mamy mniej więcej określony okres łamania następnej ważnej bariery. Pierwszą był pewnie milion, potem 5 milionów, 10, 50, 100, 250. Teraz pół miliarda, kolejny wielki cel to miliard, który ma być osiągnięty już w roku 2016. Na zrealizowanie pierwszych 500 milionów sprzedanych smartfonów firma potrzebowała blisko siedmiu lat, kolejne 500 ma już być kwestią dwóch lat. Robi wrażenie.
Robi wrażenie, ponieważ udało się osiągnąć cel, który w roku 2007 mógł się wydawać bardzo ambitny, a może nawet szalony czy wręcz niewykonalny. I nie mówię tu o 500 mln sprzedanych smartfonów, bo tego nie zakładali pewnie wielcy optymiści – nie brakowało przecież sceptyków skazujących ten projekt na totalną klęskę. Apple chciało wejść na obcy dla siebie rynek telefonów, wprowadzić coś nowego i powalczyć tym o uwagę klientów z legendami tej branży. To spore wyzwanie, nawet, jeśli za sterami firmy siedział Steve Jobs uważany już wówczas przez niektórych za wizjonera i geniusza.
Co zmieniło się po wprowadzeniu na rynek iPhone’a? Stwierdzenie "wszystko" byłoby sporym nadużyciem, ale w świecie nowych technologii z pewnością bardzo wiele. Nie będę pisał o post PC, bo to mogłoby wywołać u niektórych zgrzytanie zębami (a tego lepiej unikać, bo wizyta u stomatologa może uderzyć po kieszeni), ale nie ulega wątpliwości, iż podejście do technologii mobilnych (firm, mediów, klientów) uległo sporej przemianie. Zmieniły się nie tylko produkty, ale i układ sił na rynku – starzy wyjadacze pokroju Nokii, Motoroli czy BlackBerry (to z rynku mobilnego) oraz HP, Dell czy Microsoft musieli ustąpić lub przynajmniej zrobić więcej miejsca "nowym".
Przyznam, że ciekawie brzmią w tym kontekście doniesienia dotyczące postępów w budowie nowej siedziby Apple w Cupertino (pojawił się nawet film, ale już został usunięty z YouTube'a – dostępne są zdjęcia z placu budowy). Ten współtworzony jeszcze przez Jobsa projekt będzie swoistym pomnikiem amerykańskiej korporacji, a powstaje na miejscu… starego kompleksu HP. Budynki jednej amerykańskiej legendy są wyburzane, by zrobić miejsce oszałamiającej (przynajmniej na projektach) siedzibie innej, młodszeej legendy. Symboliczny wymiar zmiany warty, o której wspominałem przed momentem.
Ruch wykonany przez Apple wpłynął pozytywnie nie tylko na rozwój firmy z Cupertino. iPhone miał (i na dobrą sprawę nadal ma) wpływ na rozwój Samsunga, Google czy szeregu chińskich firm. Gdyby nie premiera z roku 2007 rynek mobilny, a zwłaszcza jego segment smartfonów, mogłyby dzisiaj wyglądać zupełnie inaczej. Nie napiszę, że to pewne, ale wielce prawdopodobne – być może karty w komórkowym biznesie nadal rozdawałaby Nokia, może Samsung byłby graczem z drugiej czy nawet trzeciej ligi, a Google… to dla mnie największa zagadka – jak rozwijałby się Android bez konkurencji w postaci iOS i ogólnie ekosystemu Apple? Tego się nie dowiemy, ale spekulować zawsze można.
Nim ktoś zarzuci mi w komentarzu bezgraniczne oddanie amerykańskiej marce, napiszę, że nie posiadam i nigdy nie posiadałem żadnego sprzętu Apple. Firmę traktuję na równi z innymi, ale jednocześnie muszę być wobec nich uczciwy i przyznać, że od roku 2007 poważnie namieszali w IT. Czy to była rewolucja? Jestem skłonny stwierdzić, że tak. Sektor nowych technologii dostał potężnego "kopa" i nic nie wskazuje na to, by w najbliższym czasie miał hamować. Co więcej, czasem odnoszę wrażenie, że na moich oczach realizowane są projekty, które kilka lat temu wydawały się pieśnią odległej przyszłości.
Można oczywiście zarzucać producentom, że zaczynają się powtarzać i np. w smartfonach brakuje innowacji na miarę przełomu, ale jednocześnie trzeba mieć na uwadze, że równolegle realizowane są inne ścieżki rozwoju. Wiele z nich prowadzi donikąd, w przypadku innych na zadowalające efekty prac będziemy musieli poczekać pewnie dobrych kilka lat. Są jednak i takie, które już dzisiaj robią spore wrażenie. Nie zgodzę się zatem z tezą, iż trafiliśmy na jakiś potężny mur, którego nie jesteśmy w stanie przebić/przeskoczyć. Cały czas jedziemy do przodu, a to w znacznym stopniu wynika z pracy wykonanej kiedyś przez Apple (i wiele innych firm, ale to nie im poświęcam tekst).
Jobsa już o to nie zapytamy (a nawet, gdybyśmy mogli spytać, to nie jest pewne, że udzieliłby odpowiedzi zgodnej z prawdą), ale zastanawiam się, co kłębiło się w jego głowie przed premierą pierwszego iPhone’a. Widział w tym kolejny produkt na miarę iPoda czy może coś znacznie poważniejszego, sprzęt, który pod względem popularności i wyników sprzedaży będzie zawstydzał konkurencję, a jednocześnie wyznaczał pewne standardy i stanowił punkt odniesienia dla innych? I jak do projektu podchodził zespół, który nad nim pracował? Ta sama kwestia intryguje mnie w przypadku obecnego CEO oraz kolejnych iPhone’ów: Tim Cook po prostu "trzaska" nowe smartfony czy też we własnym odczuciu kontynuuje coś większego, "dzieło", które nadal zmienia świat nowych technologii (a może i pozostałe sfery naszego życia)? Intrygujące, ale z drugiej strony, wiadomo, gdzie prowadzi ciekawość ;)
Apple nie jest firmą idealną, Steve Jobs nie był idealnym szefem, a iPhone doskonałym produktem. Tak było zarówno z jego pierwszą odsłona, jak i kolejnymi modelami: iPhone 5S to zdaniem wielu świetne urządzenie, ale do absolutu mu daleko. W znacznej mierze wynika to z faktu, że owego absolutu po prostu nie da się osiągnąć. Jednocześnie jednak korporacja, jej legendarny CEO oraz produkt stanowiący dzisiaj najpotężniejszy filar firmy, zasługują na słowa uznania. Tym samym, gratuluję świetnego wyniku, stwierdzam, że to spore wydarzenie nie tylko w historii firmy i zastanawiam się… Co będzie dalej?
Rynek czeka na skok technologiczny w modelu z numerem 6 (czeka na to już od dwóch "sezonów"), branżowe media podsycają zainteresowanie tym sprzętem i nie ulega wątpliwości, że będzie to poważny sprawdzian dla korporacji. Czy Apple znowu nakręci sprężynę rozwoju w sektorze? Przekonamy się za mniej więcej pół roku. Jeżeli rewolucji nie będzie, to firma pewnie i tak sprzeda kilkadziesiąt milionów nowych smartfonów i wykona krok w kierunku przywołanego już miliarda iPhone’ów. Jeśli jednak znowu uda im się zaczarować sektor, to szybko ucichną głosy krytyki, jakie słychać w ostatnich kwartałach i nadal budowany będzie mit firmy innej niż wszystkie. Pozostaje czekać.
Źródła grafik: Apple, sparkletechnews.com
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu