Utarło się, że Apple sprzedaje produkty premium, że np. iPhone'a można nazwać produktem premium. Nie dotyczy to jedynie Polski, chociaż u nas to przeświadczenie może być naprawdę silne. Wszystko za sprawą zarobków niższych od tych zachodnich, słabszej niż w USA czy Europie Zachodniej (nawet w procentowym ujęciu) sprzedaży sprzętu Apple. Powodów jest jeszcze kilka, a wszystkie składają się na pewien mit. Ów mit upada jednak, gdy spojrzymy na sprzedaż iPhone'a na jego rodzimym rynku.
iPhone to produkt premium? Jeśli produkt premium może zajmować 40% rynku, to tak
W niektórych kręgach do dzisiaj panuje przeświadczenie, że jeśli ktoś posiada iPhone'a, to musi być biznesmenem/hipsterem/szpanerem/bogaczem/celebrytą. No szarpnął się na ten zakup, wyłożył kilka tysięcy złotych na smartfon. Zwłaszcza, gdy mowa o nowym modelu i opcji kupowania za gotówkę, a nie np. u operatora. Ale spójrzmy prawdzie w oczy - spory odsetek Polaków musiałby przeznaczyć kilka wypłat na to urządzenie. W takim ujęciu iPhone to produkt premium. Wszak zwykły smartfon można kupić za kilkaset złotych. A iPhone jest nawet dziesięć razy droższy. Przeciętny Polak stwierdzi, że nie zapłaci za telefon takich pieniędzy - za wysokie progi.
Teraz przenieśmy się za Ocean. Patrzę na wykres przedstawiający udziały poszczególnych firm w amerykańskim rynku smartfonów. Na Apple przypada 40%. To ich firma, popularna, dobrze kojarzona itd. Dobra sprzedaż iPhone'a nie powinna dziwić. Ale 40% to naprawdę dużo. Jeżeli jakiś produkt ma taki udział w rynku, trudno uznać go za premium. To lider sprzedaży, towar masowy - w definicję premium po prostu się nie wpisuje. Spójrzmy na cenę sprzętu z tamtejszego punktu widzenia: czy kilkaset dolarów to dużo? Dla sporej części Amerykanów pewnie tak. Ale dziesiątki milionów ludzi są w stanie wydać tyle na telefon.
Biorę oczywiście pod uwagę, że jakaś część rozbija te kilkaset dolarów na części, bo kupuje iPhone'a u operatora w abonamencie. Nie jest tez powiedziane, że na ten wysoki wynik składa się wyłącznie sprzedaż najnowszego (czyt. najdroższego) modelu - część klientów kupuje np. smartfon sprzed dwóch lat. Ale to nie zmienia w istotnym stopniu obrazu rynku. Bo u operatora można kupić tańszy smartfon, można też wybrać tańszy model, który ma więcej niż jeden sezon. To jest do zrobienia. Ale ludzie się na takie rozwiązania nie decydują, a przynajmniej decydują się rzadziej niż np. w Polsce - te kilkaset dolarów nie spustoszy im portfela.
Trzeba o tym pamiętać, nazywając iPhone'a produktem premium, a Apple marką premium. Korporacja z Cupertino narzuca taką narrację, ale to jest zrozumiałe. Media dają się w to nierzadko wciągnąć, na końcu łańcucha są klienci, którzy powtarzają, że Apple=premium. Można mówić o najdroższym sprzęcie, najwyższej półce cenowej, smartfonie, który jest poza zasięgiem większości mieszkańców naszej planety, ale to jeszcze nie czyni go produktem premium. Gdyby tak było, Apple nie sprzedawałby w jednym kwartale kilkadziesiąt milinów smartfonów. A udziały marki w amerykańskim rynku nie wynosiłyby 40%.
Pisząc to, nie zamierzam niczego odbierać iPhone'owi. Nie oceniam tego czy produkt jest dobry czy zły, warty swej ceny. Podkreślam po prostu, że telefon premium musiałby mieć w rynku kilkuprocentowe udziały (w skali globalnej), a nie kilkunastoprocentowe, czym może się pochwalić Apple. A od tego są przecież wyjątki, przykładem USA. Zresztą, w Chinach ten produkt też jest liderem sprzedaży. Premium?
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu