Apple

Pirackie aplikacje i darmowe Spotify bez reklam na iPhone? Okazuje się, że nie potrzeba nawet jailbreaka

Kamil Świtalski
Pirackie aplikacje i darmowe Spotify bez reklam na iPhone? Okazuje się, że nie potrzeba nawet jailbreaka
Reklama

Pirackie oprogramowanie na iPhone oraz iPadzie? Okazuje się, że nie brakuje kombinatorów którzy wykorzystują certyfikaty deweloperskie, by korzystać z takich "dobrodziejstw".

Kto chce piracić i kombinować — ten znajdzie sposób. Niezależnie od platformy i systemu, kopiąc głębiej po odpowiednich forach prawdopodobnie znajdzie porady co może zrobić, aby uzyskać cel, na którym mu zależy. I choć z iOS korzystam stale od lat, czytając informacje które przedstawił Reuters przecierałem oczy ze zdziwienia. To żaden sekret, że starsze wersje systemu mają możliwość hakowania, co otwiera cały ocean możliwości. To jednak zupełnie inna para kaloszy, aniżeli sięganie po zmodyfikowane, pirackie, wersje gier i aplikacji bez konieczności takich kombinacji. Okazuje się, że aby uzyskać dostęp do takich treści wystarcza... odpowiednie wykorzystanie certyfikatów, które twórcom oferuje Apple.

Reklama


Cyfrowe certyfikaty które oferuje Apple dla aplikacji skupiających się wokół biznesów okazują się mieć dużo większe zastosowanie, niż tylko korporacyjne ułatwienia. Deweloperskie rozwiązania oferowane w ich ramach pozwalają im także na instalację zmodyfikowanych wersji programów. Wśród tych nie brakuje popularnych produkcji, które w zmodyfikowanej wersji są niczym innym, jak... pirackimi wersjami oprogramowania. Modyfikacje o których mowa m.in. blokują dostęp do zakupów (czyli nie zarobią ani twórcy, ani samo Apple) czy usuwają reklamy. I wśród tytułów które podpatrzono w takiej formie wymienia się m.in. Spotify, Angry Birds, Pokemon Go czy Minecrafta, chociaż ostateczna lista obfituje w same popularne tytuły.


Nie trzeba chyba nikogo przekonywać że nie taki jest cel istnienia Apple Developer Enterprise Program, a wszystkie takie praktyki są niczym więcej, jak zdeptaniem obowiązujących tam zasad. Oczywiście Apple nie pozostawiło tej sprawy bez komentarza — zapytani przez Reuters o tę kwestię, odpowiedzieli niemalże natychmiast i to... bardzo w swoim stylu. A przynajmniej czytając informacje o tym w jaki sposób nadużywane były te certyfikaty, niczego innego się po nich nie spodziewałem.

Programiści którzy nadużywają naszych certyfikatów dla firm, naruszają postanowienia umowy programowej Apple Developer Enterprise, a ich certyfikaty zostaną usunięte. W razie potrzeby zostaną całkowicie usunięci z naszego programu dla programistów.

Zdobycie takiego certyfikatu nie jest żadną czarną magią i tak naprawdę najwyższym progiem dla większości okazywało się 299 dolarów jednorazowej opłaty, którą trzeba było uiścić przed dołączeniem doń, a także publiczny dostęp do informacji o firmie. "Domowi" twórcy z dostępem do tego certyfikatu zaś lubią sprzedawać do niego dostęp, przez co z jednego certyfikatu potrafiły korzystać najrozmaitsze aplikacje. Apple najwyraźniej nic sobie z tego nie robiło, a nawet widok innego niż oryginalne Spotify nie wzbudziło krzty ich podejrzeń.

Jak świat światem — skoro jest szansa na jakieś nadużycia, to nie brakuje użytkowników, którzy chętnie je wykorzystują. W końcu kilkanaście czy kilkadziesiąt złotych miesięcznie piechotą nie chodzi, więc zamiast płacić za Spotify i spółkę — pozbyli się reklam w inny sposób. I działa(ł)!

Reklama

Źródło

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama