Apple zapewnia że dba o ekologię a jednocześnie - dalej utrudnia samodzielną naprawę swoich sprzętów. Prawo do naprawy nic tu nie zmieniło.
O tym, że Apple jest firmą, która stawia na ekologię, wiedzą już wszyscy, którzy regularnie oglądają WWDC.Na każdym kroku mówi się o tym, że iPhone'y pochodzą z recyklingowanych materiałów, a przedsiębiorstwo chce niedługo osiągnąć neutralność węglową. Jest to oczywiście bardzo szczytne i godne pochwały, ale w kwestii ekologii nie są to jedyne rzeczy, które się liczą. Równie ważne jest to, jakie urządzenia się produkuje i co się z nimi stanie po wypuszczeniu na rynek. Jak bardzo można naigrywać się z Apple, przez fakt, że firma produkuje superwydajne smartfony i długo je wspiera, ich czas życia na rynku jest zazwyczaj jednym z najdłuższych, w porównaniu z konkurencją. Jednak Apple samo go skraca, znacznie utrudniając możliwość samodzielnej naprawy. Znowu.
iPhone 14 Pro to taki sam cyrk z parowaniem komponentów wewnątrz urządzenia
Jeden z youtuberów których cenię wyjątkowo mocno to Hugh Jeffreys. Jest on wielkim adwokatem prawa do naprawy i możliwości przedłużania życia sprzętów przez fakt możliwości ich samodzielnej naprawy. Co roku pokazuje on, jak Apple progresuje w utrudnianiu życia własnym konsumentom, sprzedając sprzętu, które może naprawić tylko samo Apple, oczywiście - żądając za to wysokiej ceny. Co roku kolejne komponenty są parowane z płytą główną. W tegorocznej generacji doszło już do tego, że wewnętrzne parowanie praktycznie uniemożliwia korzystanie z telefonu, ponieważ przy wymianie ekranu funkcja automatycznego ustawiania jasności przestaje działać. AoD natomiast zbija jasność do minimum, przez co przy próbie odblokowania urządzenia na ekranie zupełnie nic nie widać i trzeba na ślepo (!) ściągnąć belkę ustawień i podnieść jasność.
Oczywiście, nie muszę przypominać, że wszystko inne także jest sparowane - bateria, kamery czy FaceID - wymiana któregokolwiek z tych modułów samodzielnie, używając oryginalnych części Apple będzie skutkowała całkowitym bądź częściowym zanikiem funkcjonalności. Apple jest jedyną firmą która robi to na taką skalę i jej działania nie mają żadnego przełożenia na korzyść dla użytkowników - jedyne co firma osiąga takim działaniem to fakt, że żeby naprawić te telefony ludzie muszą zwrócić się bezpośrednio do Apple i zapłacić im pieniądze.
Mogłoby się wydawać, że w momencie w którym firma jest zmuszona do udostępniania narzędzi i części zamiennych, coś zmieni się w podejściu do parowania komponentów wewnątrz smartfona. W końcu - jaki jest cel jednocześnie dawać możliwość zmiany komponentów własnoręcznie i dalej utrudniać samodzielną naprawę? Albo jest się za, albo przeciw. Apple jednak jak widać siedzi okrakiem na płocie, wciąż wymagając by każda zmieniona część w iPhonie była zatwierdzona przez Apple. Dodatkowo ceny skorzystanie z zestawu naprawczego Apple często powodują, że niektóre naprawy są tańsze, jeżeli odeśle się sprzęt do Apple.
Innymi słowy - absolutnie nic się nie zmieniło. Wciąż jeżeli tylko telefony Apple wejdą w okres pogwarancyjny, to w przypadku popularnych napraw bardziej opłacać się będzie kupić nowy smartfon niż naprawiać stary. To z kolei jest działaniem stojącym tak bardzo w sprzeczności z jakimikolwiek pryncypiami ekologicznymi, że nie ma żadnego wytłumaczenia dla takiego działania Apple i ich zapewnieniami o dbaniu o ekologię. .
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu