Apple

Granice między komputerem a tabletem Apple zaczynają się zacierać, ale iPad wciąż nie zastąpi mi laptopa

Kamil Świtalski
Granice między komputerem a tabletem Apple zaczynają się zacierać, ale iPad wciąż nie zastąpi mi laptopa
19

Ekosystem Apple to rzecz bardzo specyficzna. Przesiadka z dnia na dzień na urządzenia firmy kosztować będzie większość użytkowników masę nerwów, no i małą fortunę. To żadna tajemnica, że ich urządzenia są droższe niż konkurencji. iPad jednak od początku był wyjątkowym sprzętem w ich portfolio. To jedyne urządzenie, które doceniali nawet ci, którzy na co dzień stronili jak tylko się da od rozwiązań Apple. To w końcu sprzęt, który wprowadził tabletową rewolucję. Później było kilka lat stagnacji, aż nadeszły iPady Pro wraz z zestawem akcesoriów, które tknęły w ten sprzęt nowe życie. Wczorajsza zapowiedź iPadOS wyraźnie pokazała kierunek, w którym zmierza Apple w kwestii swoich tabletów. Nareszcie będzie im bliżej do macOS, niż iphone'owego iOS!

iPad jako komputer z doczepianymi akcesoriami

Mówić o iPadzie jak o komputerze to delikatne nadużycie. No bo przecież wybierając tablet od Apple wciąż trzeba liczyć się z całym pakietem ograniczeń. Owszem, sporo ścian przez lata runęło, kolejne znikną jeszcze w tym roku, ale nadal daleko mu będzie do możliwości i otwartości oferowanych przez macOS. Jestem jednak przekonany, że na świecie są tysiące (a może nawet i miliony?) użytkowników, którzy kompletnie tego nie odczują. Korzystają z iPadów, bo cenią sobie wygodne przeglądanie sieci czy oglądanie ulubionego VOD na nieco większym ekranie, niż ten w telefonie. Nie mają ani klawiatury, ani innych dodatków. Ale szanse na to, że zdecydują się zmienić ten stan rzeczy, rosną w bardzo szybkim tempie. Zapowiedziane wczoraj nowości systemowe sprawiają, że urządzenie zyska dużo więcej mocy. Mam tu na myśli chociażby kwestię łatwego zarządzania plikami i podłączania pamięci zewnętrznych bezpośrednio do portu USB-C. Do tego dochodzi nowe Safari, które zaprojektowane zostało tak, jak to na komputery — a nie smartfony. Oznacza to dużo większe możliwości, menadżer pobierania plików, a w zestawieniu z zupełnie nowym systemem zarządzania dokumentami i nowymi opcjami importu — całość zestaw silniejszy i wygodniejszy, niż kiedykolwiek!

Warto pamiętać, że iPadOS bez problemu obsłużymy dotykiem -- ba, doczekał się on nawet nowych gestów, by praca na nim była przyjemniejsza niż kiedykolwiek. Ale kto miał przyjemnoś sięgnąć po dedykowane nowym modelom klawiatury prawdopodobnie zgodzi się z tym, że są one zaskakująco wygodne w użytku. Ostatnim brakującym ogniwem wydaje się jeszcze kwestia obsługi urządzeń wskazujących -- poza Apple Pencil, rzecz jasna. Te... są, ale wyłącznie w trybie  Dostępności. Ostatecznie zatem: jak się chce, to można, ale widać że projektanci giganta wciąż nie są przekonani do tej wizji. Ku niezadowoleniu użytkowników...

Jeden argument na "nie" właśnie runął. Ale są jeszcze inne, które wstrzymują mnie przed zakupem

Kilka razy podchodziłem do iPada jako narzędzia pracy. Niestety, za każdym razem dość szybko się z tego pomysłu wycofywałem. Wszystko to przez fatalne wsparcie Wordpressa w tamtejszym Safari. Korzystanie z panelu było męczące i niewygodne, a nawet niewielkie modyfikacje czy dodatki sprawiają, że sięgnięcie po dedykowaną platformie aplikację jest trudniejsze, niż mogłoby się wydawać. Nowa wersja przeglądarki ma szansę rozwiązać ten problem -- i to skutecznie. Wierzę że iPadOS w nowej wersji to tak naprawdę pierwsze kroki ku uczynienia tabletów Apple znacznie potężniejszymi urządzeniami, które w niedalekiej przyszłości jeszcze więcej osób ma szansę traktować jako swój komputer.

Bo po zburzeniu pierwszych ścian i powolnym odcinaniu się od iOS – chociażby w kwestii nazewnictwa — nie widzę innej ścieżki, niż kontynuowanie tego pomysłu. Można się dziwić i szydzić że tak późno, ale prawda jest taka, że iPad od zawsze jest synonimem tabletu. I wcale się nie zdziwię kiedy wprowadzane zmiany w jakimś stopniu przyczynią się do wznowienia tabletomanii, także tej z konkurencyjnym systemem na pokładzie. Nie wiem jak to działa -- to magia Apple, która... po prostu działa.

Sam jednak póki co mówię "basta". Nowy sprzęt, który potencjalnie wykorzystywałbym jako narzędzie codziennej pracy, byłby niemałym wydatkiem.  Podstawowa wersja 11-calowego iPada Pro to wydatek rzędu 3799 PLN — a do tego jeszcze klawiatura i rysik, które również nie należą do najtańszych. I może miałoby to więcej sensu, gdybym miał 15-calowy komputer — większy i cięższy. Ale jednak przesiadka na raptem 2-cale mniejszy tablet, który z zestawem akcesoriów wcale nie będzie specjalnie lżejszy i bardziej poręczny (za to trzeba się liczyć z dodatkowymi ograniczeniami) nie ma dla mnie większego sensu. Jako dodatek i uzupełnienie dla komputera — jak najbardziej. Jako zastępca — nie, jeszcze nie (teraz?). Ale zobaczymy co przyniesie przyszłość — pięć lat temu ten segment urządzeń wydawał się umierać i nie oferować już kompletnie nic, co mogłoby przyciągnąć uwagę szerszej publiczności. A tu proszę, niespodzianka, i to jaka pozytywna!

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu