Kupując akcje Facebooka trzeba zapłacić 95 razy roczny zysk. Twitter ani LinkedIn zysku nie przynoszą, ale ich wyceny rynkowe i tak są liczone w dzies...
Kupując akcje Facebooka trzeba zapłacić 95 razy roczny zysk. Twitter ani LinkedIn zysku nie przynoszą, ale ich wyceny rynkowe i tak są liczone w dziesiątkach miliardów dolarów. A więc otwierać własny startup czy mimo wszystko kupować niebotycznie drogie akcje spółek social mediowych? A może po prostu Apple za symboliczne 10 razy zysk?
Autorem wpisu jest Paweł Bieniek, StockWatch.pl.
Giełdą rządzi chciwość i strach, to znaczy inwestuje się żeby zarobić, ale te decyzje podejmuje się często w emocjach, kupując słabe spółki i przepłacając za akcje. Z drugiej strony strach każe sprzedać tanio bardzo dobre akcje w najgorszym momencie, gdy rynki spadają. Emocje mieszają się z racjonalnymi przesłankami jak osiągane przez spółki wyniki, generowana gotówka, czy płacona dywidenda z zysku. Ale w obydwu wypadkach najistotniejszym czynnikiem pozostaje perspektywa dalszego wzrostu i to ona w dużej mierze decyduje o wycenie rynkowej akcji.
Założenia przyszłych zysków są podstawą raportów analitycznych i rekomendacji, ale nie jest prosto przełożyć wzrost działalności czy bazy klientów na wzrost zysków, dlatego inwestowanie wiąże się z ryzykiem, bo rynek dużo wcześniej zaczyna grać pod przyszłość. Jeden z beneficjentów boomu dotcomów czyli Yahoo!, do 2000 r. rósł jak na drożdżach zarówno jako firma jak i jako wartość giełdowa akcji. Notowania wzrosły z 1,4 dolara w 1997 r. do 125 dolarów za akcję w grudniu 1999 r. – czyli stukrotnie. W międzyczasie liczba internautów wzrosła prawie siedmiokrotnie, a przychody spółki prawie 25 razy. Wycena akcji reagowała nie tylko na poprawę raportowanych wyników, ale inwestorzy kupowali coraz bardziej odległą przyszłość. Bańka szybko pękła – w 1999 r. z każdym kolejnym kwartałem pomimo wzrostu przychodów spadał zysk, a za nim zaczął spadać kurs. We wrześniu 2001 r. osiągnął 4 dolary i z trudem wspiął się na poziom kilkunastu dolarów, który utrzymał przez pięć lat, a następnie – po kolejnych kilku latach próbuje bronić 30 dolarów. A mówimy o jednej z solidniejszych i większych spółek, które do dzisiaj istnieją na rynku.
Dziś urosła może nie aż tak duża, ale już pokaźna bańka mediów społecznościowych. Rynek wycenia obecnie Twittera na 12,5 mld dolarów, LinkedIn’a na 26 mld USD, natomiast zdecydowanie największego w tym zestawieniu Facebooka na 271 mld dolarów. Pierwsze dwie spółki generują straty, natomiast Facebook przynosi niemałe zyski. Uzyskiwane przez niego marże są zbliżone poziomem do Apple: 30 proc. rentowności operacyjnej i 18 proc. netto. Spółka jest też prawdziwą dojną krową – w ciągu ostatniego roku dziecko Zuckerberga wygenerowało ponad 7 mld dolarów gotówki.
Źródło: Opracowanie StockWatch.pl na podstawie danych Yahoo.finance.com oraz raportów finansowych spółek
Wartości wskaźnika C/WK mówią, ile dolarów płaci inwestor za 1 USD kapitałów posiadanych przez spółkę (nie jest to gotówka, lecz wartość wszystkich transz zainwestowanych w spółkę przez właścicieli plus wygenerowane zyski minus poniesione straty minus wypłacone dywidendy). Jest to mniej ważne, ale ciekawe, jak dużą premię przykłada rynek do kapitałów zainwestowanych w branży social media. Natomiast dla oceny wielkości bańki i ryzyka jej pęknięcia kluczowe jest stwierdzenie, czy dyskontowany przez rynek wzrost ma szansę się zrealizować. Można to póki co szacować tylko w wypadku Facebooka, gdzie zyski budują wartość księgową i dają podstawę do inwestycji i wypłaty dywidendy. Liczba użytkowników kultowego medium cały czas rośnie i są oni dobrze monetyzowani. Na koniec III kwartału z FB korzystało około 1/3 wszystkich internautów, mimo że jest on np. niedostępny w Chinach, czy mało popularny w Rosji. Niemniej liczba użytkowników Internetu cały czas rośnie, a portal nauczył się skalować biznes. Za to właśnie rynek płaci niebotyczne 95 razy aktualny zysk roczny.
Porównanie podstawowych mnożników dla spółek mediowych notowanych na polskiej giełdzie można znaleźć w StockWatch.pl pod tym linkiem http://www.stockwatch.pl/Stocks/Sector.aspx?SectorId=33 . Gołym okiem widać, że jest to zestaw dużo mniej ciekawych brandów, a i wyceny są skromne.
Niestety, można tylko pomarzyć o czasach, gdy na GPW dało się handlować akcjami Onetu, Interii, czy choćby Bankiera. Prywatni inwestorzy już dawno temu wykupili je z giełdy. Na osłodę mamy nowego debiutanta Wirtualną Polskę, z wyceną 3x kapitały własne i… 120x razy zysk – z powodu relatywnie niskich zysków w (tylko 9,6 mln zł) za ostatnie cztery kwartały w stosunku do kapitalizacji (ponad 1 mld zł).
Kluczem do utrzymania wartości akcji Facebooka, a najchętniej także ich wzrostu, jest aktualne postrzeganie przyszłości przez inwestorów. Przed IPO spółka co roku podwajała przychody, natomiast po debiucie coroczny przyrost spowolnił do 54 i 58 proc. w latach 2013 i 2014. Cały czas są to wartości imponujące przy takiej wielkości spółki, ale spadek dynamiki wzrostu sugeruje, że rynek zaczyna się powoli nasycać. Jeśli założymy, że przy obecnym poziomie stóp procentowych dla spółki dojrzałej na amerykańskiej giełdzie mnożnik C/Z powinien wynosi 20, to oznacza, że w wycenie Facebooka mamy prawie pięciokrotną poprawę wyników na poziomie zysku netto. Przy zachowaniu obecnego tempa wzrostu i rentowności będzie on osiągnięty w ciągu niecałych 4 lat. Więc jeśli tempo wzrostu zostanie utrzymane, to należy oczekiwać dalszego wzrostu kursu akcji, natomiast w razie dalszego hamowania przyrostu, nieuniknione wydają się spadki. O ile Facebook nie nauczy się jeszcze lepiej monetyzować użytkowników, na przykład przesuwając się w e-commerce. Jednocześnie drugi ważny czynnik to utrzymanie rentowności. Pogorszenie marżowości przy dalszej ekspansji może być także katalizatorem do spuszczenia powietrza z wyceny spółki. Na te ryzyka rynek giełdowy na razie patrzy tylko teoretycznie, ale jeśli któreś się zrealizuje, to wycena spółki posypie się jak domek z kart.
Źródło: Opracowanie StockWatch.pl na podstawie raportów finansowychFacebookInc. oraz raportów internetlivestats.com
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu