Felietony

Internet trzeba polubić

Grzegorz Marczak
Internet trzeba polubić
20

Jest to tekst Jacka Artymiaka, który tworzy serwis Backstand.com. NaTemat.pl opublikował wywiad z fotografem, który został baristą. Trudno, takie czasy. Nie od każdego można oczekiwać, że zauważy to co czytelnicy tego bloga wiedzą od dawna - internet bezlitośnie niszczy te zawody, których przed...

Jest to tekst Jacka Artymiaka, który tworzy serwis Backstand.com.

NaTemat.pl opublikował wywiad z fotografem, który został baristą. Trudno, takie czasy. Nie od każdego można oczekiwać, że zauważy to co czytelnicy tego bloga wiedzą od dawna - internet bezlitośnie niszczy te zawody, których przedstawiciele nie potrafią się odnaleźć w nowej rzeczywistości.

To, że wszystko w internecie jest za darmo jest przekleństwem twórców, których dzieła są łatwo powielane w postaci zer i jedynek. To dlatego barista, piekarz albo kamieniarz są zawodami, w których przewidywalność przychodów jest większa niż w przypadku autora lub fotografa. Ale jak każda przeszkoda jest to też okazja i wyzwanie.

Znam to z własnego doświadczenia. Kiedy zaczynałem publikować książki w USA w 1999 roku, standardową zaliczką na poczet przyszłych przychodów ze sprzedaży jeszcze nie napisanej książki o komputerach, np. podręcznika do programu Microsoft Word było 15 000 (tak, piętnaście tysięcy) dolarów amerykańskich. Bardzo narzekali na to starzy autorzy, którzy byli przyzwyczajeni do zaliczek w wysokości 100 000 a nawet miliona dolarów w latach 80-tych i 90-tych ubiegłego wieku. Dziś są to maksymalnie 2000-3000 dolarów, ale tylko w przypadku gdy książka jest już napisana. Jeżeli książka jeszcze nie istnieje, to autor ma szczęście jeżeli wydawca podpisze z nim umowę. Dlatego przestałem publikować w dużych wydawców już kilka lat temu.

Co to oznacza dla autora i wydawcy? Konieczność przekwalifikowania się. W ciągu trzech lat od opublikowania pierwszej książki musiałem stać się wydawcą własnych książek. Potem musiałem stać się szkoleniowcem i blogerem. Cały czas doskonaliłem swoje umiejętności programistyczne oraz zarządzania systemami i sieciami. Jakiś czas zajmowałem się bezpieczeństwem sieci, ale kiedy okazało się, że to wymaga zaangażowania w temat 24h na dobę ustąpiłem miejsca młodszym.

Przez ponad 24 lat mojej fascynacji komputerami pracowałem dla wielu klientów, którzy już nie istnieją (przejęcie, restrukturyzacja, bankructwo, itp.) albo nie pracują już tam ludzie, którzy mogliby wpisać coś do CV. Wielokrotnie podpisywałem umowy z klauzulami "pana tu nie było i się nie znamy" co umiemożliwia mi wpisanie tego doświadczenia zawodowego do CV. Ale pielęgnując autorsko/wydawniczą część mojego życia zawodowego mogę teraz pokazać listę moich książek, artykułów, wpisów na blogu i w ten sposób udowodnić, że jestem dobry. Albo chociaż to, że "zwykle uważa się mnie za pierwszego polskiego podcastera" :-)

Co mógłbym poradzić człowiekowi, który po siedemnastu latach pracy nie ma portfolio? Zacząć je budować w sieci od zaraz i nie bać się dać innym coś "ukraść". Tak, w necie "wszystko" jest za darmo, ale kto tam nie istnieje nie spotka ludzi zainteresowanych płaceniem za nasze umiejętności, wiedzę, itp. Być może fotografowanie "piękna polskiej przyrody", kolejnego mieszkania czy budynku, albo pryszcatego blogera nie jest czymś co łatwo przychodzi po kilkunastu latach fotografowania polityków, ale czasami trzeba odłożyć ten blichtr na bok. Po kilku latach pracy dla b. dużych klientów korporacyjnych, którzy płacili dobrze, ale nigdy na czas i zawsze dodawali do tego całą beczkę bullshitu dałem sobie z nimi spokój. I teraz to oni przychodzą do mnie z ciekawymi propozycjami, o których być może będę miał okazję napisać innym razem.

Bez względu na to co działo się w moim życiu nigdy nie przestałem szukać nowych sposobów na dotarcie do ludzi. Podcasting, książki w formacie Kindle, aplikacje na iOS, Androida to takie poszukiwania. A teraz zamierzam otworzyć moje książki i rozdać je za darmo na Facebooku w formie aplikacji. No i jeszcze dochodzi do tego znajomość języków obcych. To wyświechtane słowa, ale angielski to podstawa. W tym języku komunikują się ludzie, którzy rozmontowują starą rzeczywistość i proponują coś nowego. To w tym języku publikowane są informacje o nowych serwisach, które mogą pomóc ludziom szukającym nowego sposobu na zarabianie wylansować się w sieci. Tak, dziś trzeba się lansować.

Czy to w ogóle może mieć jakikolwiek związek z pracą fotografa? Może. Lisa Bettany kilka lat temu ledwo wiązała koniec z końcem, ale kochała fotografię i nie bała się nowch technologii. Chociaż trudno było jej zebrać pieniądze na średniej klasy lustrzankę jakoś je zdobyła i zaczęła publikować zdjęcia w sieci a to doprowadziło do niej klientów, potem kupiła sobie iPhone'a, zaczęła wpadać do studia Leo Laporte'a, brać udział w nagraniach jego videocastu i zdobyła w ten sposób fanów. Potem dołączyła do zespołu, który napisał aplikację Camera+. Teraz ma sporą sumkę na koncie i nie przestaje eksperymentować z nowymi mediami chociaż ciagle pracuje jako fotograf do wynajęcia.

Na internet nie ma się co obrażać. Kto go zrozumie ten odnajdzie się i zarobi. A po starych zawodach nie ma co płakać. Od kogo wolimy mieć karoserię w naszym samochodzie? Od robota tłoczącego ją z dokładością do setnych częsci milimetra czy od płatnerza z młotkiem i kowadłem?

Barista to nie koniec świata. To okazja do zebrania myśli.

Bez wględu na to co aktualnie robi i dla kogo pracuje, Jacek Artymiak mieszka w sieci pod adresem artymiak.com.

Obrazek

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

Internet