Zaczęło się od tego, że pewien znany bloger chciał sprawdzić cierpliwość Google jeśli chodzi o durne zdjęcia w profilu na Google+. Sprawdził i oka...
Zaczęło się od tego, że pewien znany bloger chciał sprawdzić cierpliwość Google jeśli chodzi o durne zdjęcia w profilu na Google+. Sprawdził i okazało się, że mimo iż jest znany to jednak Google wycięło mu zdjęcie z środkowym palcem w geście "fuck you". Wyżaliło się więc biedaczysko na swoim blogu jak to przecież on nikogo nie obraża no i gesty w różnych kulturach co innego oznaczają. Generalnie idiotyczne tłumaczenie idiotycznego zachowania.
No ale urażony bloger to jedno, teraz kretyńską akcje rozpoczyna Techcrunch z jedna z najmniej chyba poczytnych (przynajmniej przeze mnie) w tym serwisie autorek. Ona dana bowiem, też zrobiła sobie zdjęcie z "fuckiem" tylko takim bardziej ukrytym (artykułu i wypocin uzasadniających takie zachowanie nie będę streszczał bo szkoda na to czasu). Bohaterstwo jakich mało ale przez gawiedź internetową już podchwycone (choć cześć zdrowo myślących dorosłych ludzi również odpowiedziało).
Ja natomiast popieram postawę Google jeśli chodzi o Google+ - chcesz z siebie robić pajaca, wstawiać idiotyczne zdjęcia czy avatarki - proszę bardzo rób to gdzieś indziej. Internet jest twój nie ich (jeszcze przez chwilę :) ). Czy tu chodzi tylko o obrażanie innych bo na tym poeta z TC opiera swoje przemyślenia? Oczywiście, że nie. Nikt się nie obrazi z powodu pajacowania jednego blogera, gorzej będzie jeśli wszyscy zaczną traktować G+ jako kolejne cool miejsce do robienia wszystkiego.
Pamiętam jak dość podobny bój kilka lat temu toczyło Golden Line - byli jeszcze bardziej surowi ponieważ nie godzili się na używania w profilach avatarów. Wywołało to małe wojenki i czasem ostre komentarze. Jak to przecież to mój profil i mogę wstawiać co chcę?
Dziś natomiast już chyba nikt nie dyskutuje czy na GL wstawić zdjęcie czy gołą animowaną babę jako swój wizerunek. Chodzi bowiem o to, że każdy kształtuje profil swojego serwisu jak chce. Nie podoba się? Trudno, jakoś to przeżyją nawet jeśli znany bloger ich za to publicznie wyśmieje.
I mam nadzieje, że nikomu w Google do głowy nie przyjdzie wchodzenie w dyskusje z emocjonalną inteligencją z Techcrunch.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu