Problemy Intela z zaspokojeniem popytu na procesory rozpoczęły się ponad rok temu, w czasie premiery procesorów Coffee Lake. Na początku dotyczyło to głównie układów dla komputerów stacjonarnych, w połowie roku Intel zmienił jednak front i ograniczył produkcję tańszych modeli procesorów dla notebooków. Problem trwa do dzisiaj.
Intel produkuje za mało
Mogłoby się wydawać, że to idealna sytuacja gdy firma nie nadąża z produkcją, ale tak naprawdę to stracone przychody, szczególnie jeśli nasza konkurencja jest w stanie zaspokoić zwiększony popyt. Mniej więcej w połowie zeszłego roku i po premierze 9. generacji procesorów Core dla komputerów stacjonarnych, Intel skupił się właśnie na produkcji tych układów, na których zwyczajnie są wyższe marże. Widać to też obecnie w cenach, nowe procesory są wyraźnie tańsze niż poprzednie generacja w tym samym okresie rok temu. W naturze jednak nic nie ginie, ucierpiały na tym dostawy dla producentów notebooków.
Według najnowszych doniesień Digitimes, najwięksi producenci notebooków nadal mają problemy z realizacją zamówień po stronie Intela. Wszystko zaczęło się w połowie zeszłego roku, kiedy to niedobory sięgały nawet 10%. Problem występuje szczególnie w segmencie tanich modeli, na których Intel zwyczajnie zarabia najmniej. W drugiej połowie roku Lenovo skupiające się na niższej i średniej półce, miało braki na poziomie kilkuset tysięcy procesorów. Część mniej znanych chińskich producentów spotkała się wręcz z odmową realizacji zamówień po stronie Intela.
Podobno nawet Apple nie otrzymało wszystkich zamówionych układów do swoich komputerów Macbook. Nie dziwią więc nasilające się ostatnio plotki, jakoby gigant z Cupertino zamierzał się przesiąść na architekturę ARM, zamiast x86 w swoich komputerach. Szczególnie w segmencie tych najtańszych urządzeń. Pierwszy kwartał roku to historycznie okres zmniejszonego popytu na notebooki, ale braki na rynku podobno i tak nadal występują. To otworzyło wiele drzwi dla AMD.
AMD rośnie kosztem Intela
Największym wygranym tej sytuacji jest AMD, które jeszcze kilka lat temu skarżyło się na trudności jakie napotykało, próbując zainteresować swoimi procesorami producentów notebooków. Intel oferował producentom szereg programów, które sprawiały, że nie opłacało się mieć w ofercie układów konkurencji. Wystarczy wspomnieć, że w pierwszym kwartale 2018 roku AMD miało udział w rynku notebooków na poziomie 9.8%, podczas gdy prognoza na pierwszy kwartał 2019 przewiduje obecnie 15,8%. Co więcej drugie trzy miesiące w roku mają być jeszcze lepsze i zaowocować udziałem na poziomie 18%. Trudno się temu dziwić, bo mobilne wersje Ryzena spisują się bardzo przyzwoicie.
Intel nadrabia zaległości
Zdobywanie rynku kosztem Intela może się jednak wkrótce skończyć. Firma widząc problemy z jakimi musi się mierzyć przy wprowadzaniu litografii 10 nm (które podobno nadal nie są rozwiązane), zwiększa zdolności produkcyjne w 14 nm. Inwestycje mają zakończyć się między czerwcem, a sierpniem tego roku i pozwolą zwiększyć możliwości przerobu wafli krzemowych o 25%. To powinno zaspokoić cały popyt ze strony klientów i pewnie odbije się negatywnie na wynikach AMD.
Otwarte pozostaje jednak pytanie co dalej? 10 nm wydaje się ślepym zaułkiem i coraz więcej wskazuje na to, że Intel zwiększy inwestycje w litografię 7 nm. Gdyby tak faktycznie się stało, to 10 nm okazałoby się najgorszą decyzją inwestycyjną w historii spółki.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu